Niebywałe! Mieli 99,9 procent szans na zwycięstwo i 4 minuty. "Zdrowaś Mario"

Michał Kiedrowski
Futbol pisze takie scenariusze, w które trudno uwierzyć. No bo jak można liczyć na wygraną, gdy jej prawdopodobieństwo na kilka minut przed końcem meczu wynosi jedynie 0,1 procent? A jednak! To, co odważyliby się umieścić w swoich bajkowych filmach jedynie scenarzyści od Disneya, wydarzyło się na boisku. Futbol znów napisał niewiarygodny scenariusz, tym razem futbol amerykański.

Powiedzieć, że Amerykanie szaleją na punkcie swojego futbolu to właściwie nic nie powiedzieć. Co roku dziesiątki miliony milionów Amerykanów szczelnie wypełniają trybuny nie tylko w zawodowej lidze NFL, ale także w lidze akademickiej. W tej pierwszej średnia na mecz wynosi 69,4 tys. widzów na mecz, a w tej drugiej – 41,1 tys. Dziesiątki tysięcy zasiadają przed ekranami telewizorów tydzień w tydzień, by śledzić swoje ulubione drużyny w obu rozgrywkach. I NFL, choć jej sezon trwa zaledwie pięć miesięcy, zarabia już więcej niż cztery najbogatsze ligi piłkarskie świata razem wzięte. A i amerykańskie uniwersytety, które mają drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, mogą zarobić na nich między 150-250 mln dolarów za sezon.

Zobacz wideo

Historyczne zwycięstwo Colorado State Rams

Ale nie ma się co dziwić, że Amerykanie tak kochają swój futbol, skoro dostarcza on im nieprawdopodobnych emocji. A ostatnio dobitny na to przykład mieliśmy w meczu ligi akademickiej między Colorado State Rams i Boise State Broncos.

Obie ekipy nie należą do mocarzy. O tytuł mistrza kraju nie powalczą, ale wciąż mogą ubiegać się o kwalifikację do tzw. Bowl Games, czyli kończących sezon meczów o trofea. Liczy się też rywalizacja w lokalnej Mountain West Conference, w której grają obie drużyny. Na trybuny Canvas Stadium w Fort Collins w stanie Kolorado przybyło więc 35 tys. widzów, niemal wypełniając obiekt przewidziany dla 36,5 tys. osób. Liczyli na pierwsze w historii zwycięstwo swojej drużyny nad znacznie bardziej utytułowanym Boise State. Wcześniej przegrała 12 kolejnych starć. Doczekali się i obejrzeli przy tym niezapomniane widowisko. 

Niemal cały mecz toczył się pod dyktando gości z Uniwersytetu Stanowego Boise ze stanu Idaho. Broncos prowadzili 30:10 na 4 minuty i 7 sekund przed końcem meczu. Wtedy według publikowanego na stronach internetowych stacji telewizyjnej ESPN licznika prawdopodobieństwa ich szanse na zwycięstwo wynosiły 99,9 procent.  

Colorado State Rams mieli 33 sekundy i 88 jardów do przejścia. Nieprawdopodobne

Niedługo potem gospodarze rozpoczęli swoją niewiarygodną pogoń. Rozgrywający Brayden Fowler-Nicolosi grał jak natchniony. Najpierw posłał piłkę do Louisa Browna, który zdobył pierwsze przyłożenie. Potem po podaniu rozgrywającego punkty zaliczył Dylan Goffney. Ogromny wkład w zwycięstwo wniosła też obrona Rams, która w ostatnich minutach nie pozwoliła rywalom ani razu zdobyć 10 jardów w trzech próbach.  

Na 33 sekundy przed końcem meczu Rams mieli do przejścia 88 jardów do pola punktowego rywali. I wtedy Fowler-Nicolosi posłał piłkę do Goffneya i jego drużyna zyskała 11 jardów. Potem fantastyczna zagrywka do Tory'ego Hartona i do pola punktowego zostały tylko 33 jardy. Jednak boiskowy zegar wskazywał, że na rozegranie akcji zostało już tylko 6 sekund. Oczywiście warto tu pamiętać, że mecz trwa do tzw. martwej piłki, więc gdy zegar wskazuje 0:00, wciąż można grać. I tak było tym razem. Fowler-Nicolosi zdecydował się na Hail Mary czyli Zdrowaś Mario – rzut rozpaczy w pole punktowe rywala.  

Nazwa, choć była używana i wcześniej, szeroko przyjęła się dopiero po meczu play-off NFL z 28 grudnia 1975 r. Wtedy to o awans walczyły zespoły Minnesota Vikings i Dallas Cowboys. Na 24 sekundy przed końcem meczu prowadzili ci pierwsi 14:10. Wtedy rozgrywający Cowboys Roger Staubach wziął potężny zamach i cisną piłkę wysokim łukiem na 50 jardów do Drew Pearsona. Skrzydłowy piłkę złapał i zdobył zwycięskie punkty. Dallas wygrali 17:14, a Staubach po meczu powiedział, co zrobił, gdy piłka poszybowała w stronę pola punktowego rywali: - Zamknąłem oczy i zacząłem odmawiać "Zdrowaś Mario". 

Nieprawdopodobna końcówka meczu. Decydujący punkt padł, gdy skończył się czas meczu

Teraz Fowler-Nicolosi rzucił na krótszy dystans, a piłka dramatycznie zatańczyła na rękach usiłujących ją chwycić zawodników obu drużyn. Ostatecznie wylądowała w rękach Dallina Holkera, który złapał ją tuż nad ziemią i Rams zdobyli sześć punktów, które dały im w tym momencie remis. Jednak zgodnie z przepisami, choć zegar boiskowy wskazywał już koniec meczu, mieli prawo do tzw. podwyższenia, czyli strzału na bramkę za 1 punkt. Jordan Noyes się nie pomylił i Colorado State wygrało 31:30.  

Całą końcówkę meczu można zobaczyć na poniższym wideo 

 

– To trudne do przełknięcia. Bardzo rozczarowująca porażka. Powinniśmy wygrać ten mecz, ale nie umieliśmy tego wykończyć – skomentował bolesną porażkę trener Boise State, Andy Avalos. 

Zawodnik formacji defensywnej Marco Notarainni zalał się po meczu łzami: – Wszystko, co mogę powiedzieć, to przepraszam. Współczuję Bronco Nation (przydomek kibiców drużyny Boise State – przyp. autor). Współczuję rodzinom, które tu przyjechały. Wszystko, co możemy zrobić, to kroczyć dalej. 

Więcej o: