Hit hitów: Real gra dziś z Barceloną

Ten mecz elektryzuje wszystkich. W sobotę o godz. 20 na Santiago Bernabeu Real Madryt gra z Barceloną. Czy galaktyczni Ronaldo, Zidane i Beckham pokonają geniusza Ronaldinho i Eto'o? Transmisja w Canal+.

Nie szukajcie krewnych, kolegów ani nawet znajomych wśród graczy drugiej drużyny. Biletów i tak nie zdobędziecie - już tydzień temu pisała "Marca" do rozgorączkowanych kibiców. Do klubu z Madrytu wpłynęło 320 tys. zamówień na bilety, ale ani jeden nie trafił do kas. Aż 60 tys. miejsc zajmą posiadacze karnetów, a 20 tys. członkowie klubu kibica i VIP-y.

Hiszpańska ulica spiera się, czy objawieniem ligi będzie w tym roku Messi z Barcelony, czy Robinho z Realu. W parlamencie trwają zakłady polityków. Znany z sympatii do Barcy premier Zapatero stawia na jej zwycięstwo 3:2.

Najgorszy sędzia Realu

- Madryt rogacz kłania się mistrzowi - wykrzyknął do tańczącego tłumu Katalończyków Samuel Eto'o, kiedy wiosną Barcelona zdobyła mistrzostwo Hiszpanii. Kameruński napastnik przeprosił za to na drugi dzień, ale w ostatniej ankiecie dziennik "Marca" 95 proc. fanów Realu nie wierzy, że zrobił to szczerze. - Dlatego nie zdziwię się, gdy na Santiago Bernabeu spotka go to co Figo na Camp Nou - mówi stoper Realu Ivan Helguera. - Bernabeu przyjmie Eto'o tak, jak na to zasłużył - twierdzi Ronaldo, zaraz jednak dodając, że nie wie jak. Figo po przejściu z Barcelony do Realu został na Camp Nou obrzucony butelkami.

Katalończycy, a szczególnie niechciany w Madrycie Eto'o, nie pozostają dłużni. Na prezentacji firmowanej przez Kameruńczyka gry piłkarskiej na playstation (podczas imitacji meczu Real - Barca) Eto'o skomentował jedną z decyzji arbitra słowami: - Na Bernabeu zawsze gwiżdżą dla Realu.

Tymczasem to Madryt boi się Eduardo Iturralde Gonzáleza, który poprowadzi sobotni mecz, bo gdy on gwizdał, Real przegrał u siebie pięciokrotnie. Tak źli dla Realu byli zaledwie dwaj sędziowie w historii, w tym Eduardo Iturralde Gorostiaga, dziadek dzisiejszego arbitra.

Nie ma Barcy bez Realu i Realu bez Barcy

Luis Enrique grał w obydwu klubach. - Barca nie byłaby Barcą bez Realu, a Real Realem bez Barcy. Bez ich rywalizacji najlepsza liga świata nie miałaby racji bytu - mówi były reprezentant Hiszpanii.

Rzeczywiście, oba kluby bardzo chcą się odróżniać, a jednak czerpią z siebie pełnymi garściami.

Galaktyczna era Realu Madryt rozpoczęła się od gracza Barcelony. Prezes Florentino Perez wygrał wybory dzięki temu, że wydarł Katalończykom Figo, czyniąc z niego najdroższego piłkarza świata (56 mln dol.). Kiedy Perez tworzył jedną z najbardziej rozpoznawalnych piłkarskich marek świata, były prezes Barcy Joan Gaspart odwracał uwagę fanów od porażek drużyny, popisując się katalońskim szowinizmem (to on podpuszczał kibiców na Figo pięć lat temu). Szybko się to jednak fanom Barcy znudziło. Odwrócili się od Gasparta, wybrali Joana Laportę, który obiecał im sprowadzić z Manchesteru Davida Beckhama. Beckham wybrał Real, zmuszając zdesperowanego Laportę do zakupu Ronaldinho, dziś symbolu klubu z Katalonii. Był to może strzał nieco przypadkowy, ale jednak mistrzowski. Barca odżyła, a magiczne dryblingi brazylijskiego geniusza stały się wizytówką całej ligi. Gdy przed rokiem doszli Deco, Eto'o, Giuly, Larsson i Belleti, Barca odzyskała tytuł. W 2004 r. trenerzy reprezentacji w plebiscycie FIFA uznali Ronaldinho za najlepszego gracza świata, a "France Football" nagrodzi go pewnie w grudniu "Złotą Piłką" dla najlepszego gracza lig europejskich w 2005 r. - Ronaldinho dał Barcelonie artyzm, ale większym fenomenem jest Ronaldo. To geniusz w typie Maradony - mówi dyrektor sportowy Realu Arrigo Sacchi.

Ronaldo boli noga, znaczy jest zdrowy

- Jego gole są dla Realu zbawieniem - twierdzi trener Barcy Frank Rijkaard. Pomocnik Barcy Ludovic Giuly przyznaje, że od dwóch tygodni szuka w hiszpańskich gazetach tylko jednej informacji - jak się czuje Ronaldo. Czy kontuzjowany Brazylijczyk wykuruje się na wielkie derby? - Bardzo bym chciał, żeby zagrał - powtarzał Ronaldinho, sugerując, że tylko wtedy zwycięstwo na Santiago Bernabeu będzie miało pełny smak. Ronaldo odpowiadał na to dość ostro: - Zobaczymy, czy po meczu ci z Barcelony będę zadowoleni, że grałem. Jak się czuję? Bardzo dobrze. To znaczy noga boli, ale bez bólu to ja już nie grałem ze trzy lata - mówi Ronaldo. Wyleczyli się też Baptista, Zidane, Salgado i Helguera, ale to właśnie na Ronaldo trener Luxemburgo czekał najbardziej.

W czwartek Beckham i Raul opuścili trening Realu. Pierwszy podczas wewnętrznej gierki poprosił o pomoc fizykoterapeuty, a kapitan drużyny pojechał do szpitala, by asystować przy porodzie swoich dwóch synów Mateo i Hectora. Gdyby w sobotę zdobył gola, musiałby zrobić podwójną kołyskę. Nie zagra chyba tylko Guti, który kontuzjował się na piątkowym treningu.

Co to będzie, jak zaczniemy grać dobrze

Dwa sławne kluby przystępują do meczu z innej pozycji. Barca broni mistrzostwa, po słabym starcie odzyskała rytm, wygrała cztery ostatnie mecze ligowe i wreszcie może posyłać do gry swój młody argentyński talent Leo Messiego (prawdopodobnie usiądzie jednak na ławce i zmieni Giuly'ego). Po czterech latach wspaniałych triumfów Realu (siedem trofeów) nad imperium Pereza zaszło słońce (dwa lata klęsk). Budowany w bólach przez Vanderleia Luxemburgo zespół wciąż poszukuje swojego stylu.

Christo Stoiczkow, były gwiazdor Barcelony, twierdził z wrodzoną oszczędnością w słowach, że Barca zmasakruje Real. - Jeśli Barcelona gra dobrze, a my źle, i różnica wynosi tylko jeden punkt, to co będzie, jeśli zaczniemy grać dobrze? - pyta jednak Helguera.

Z historii

103 lata temu na fiestach koronacyjnych króla Alfonsa XII w Madrycie zorganizowano turniej piłkarski, który miał rangę mistrzostw kraju. 13 czerwca 1902 r. zaledwie trzy miesiące po powstaniu Realu odbywa się pierwsze starcie z Barceloną. Goście wygrywają 3:1 i tak zaczyna się najsłynniejsza w świecie piłkarska "święta wojna".

Podobno kiedyś na łożu śmierci kibic Barcy ogłosił, że został fanem Realu, bo wolał, żeby klub z Madrytu miał jednego zwolennika mniej na tym świecie.

Dla "Gazety" Mirosław Trzeciak, trener w Hiszpanii

Real to dziś same znaki zapytania: jak zagra Ronaldo, który od tygodni nie tknął piłki? Jak Zidane, który w tym sezonie nie miał udanego meczu? Jak Baptista, który się leczył? Kontuzja Gutiego, jeśli nie zagra, sprawi, że Real stanie się ultraofensywny, w dodatku nie ma ławki rezerwowych. Dlatego Real chyba się obawia Barcy, boi się Eto'o, stąd ataki na niego.

Galaktyczni mają już dość wysłuchiwania, że z Barcą nie ma szans, że jest dużo lepsza. Należy się spodziewać, że będzie to dla Realu okazja do powetowania sobie tych miesięcy wysłuchiwania biadolenia i skarg. Zidane będzie chciał pokazać, że nie jest skończony, Raul, że kryzys za nim, Ronaldo, że nie jest za gruby. Nowi - udowodnić, że te 90 mln euro, które wydał przed sezonem Perez przyniosło zmianę w grze zespołu. Na razie opinia jest taka, że to pieniądze wyrzucone w błoto.

Real jest jak ranny lew, więc trzeba się mieć na baczności. Barca jest silna, stabilna, gra wspaniale. Stać ją na presing na całym boisku, a Real po stracie piłki bojaźliwie się cofa. Teoretycznie Barca powinna przyjechać do Madrytu jak po swoje, choć z decyzji Rijkaarda widać, że się obawia, że postawi na defensywnego Mottę, a nie ofensywnego Iniestę w środku obok Xaviego i Deco. Jeśli Barca zagra pięknie i przegra, fani jej wybaczą, jeśli zagra asekuracyjnie, nie wybaczą. Szkoda kontuzjowanego van Bommela, bo przy presji na Eto'o miałby miejsce i okazję do wejścia z drugiej ligi i zdobycia gola. Uważam, że to dobrze, iż Messi zacznie na ławce, on jest za młody, by już wygrywać dla Barcy takie mecze, a Guly to gracz ważny, który strzela decydujące gole.

not dw

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.