Mentzen jest cynikiem, UEFA hipokrytką. Marciniak winny własnej naiwności

Piotr Wesołowicz
Jedyne, czemu winny jest Szymon Marciniak, to własnej nieroztropności - w przededniu jednego z najważniejszych wydarzeń w zawodowej karierze przyjmując zaproszenie od polityka. Niezależnie z której strony sceny politycznej - pisze Piotr Wesołowicz ze Sport.pl.

Szymon Marciniak najpewniej nie poprowadzi finału Ligi Mistrzów. Choć w oświadczeniu podkreślił, że zawsze na pierwszym miejscu stawia zasady fair play oraz szacunek do drugiego człowieka, UEFA chce go ukarać za udział w udział w evencie polityka o skrajnych, prawicowych poglądach.

Zobacz wideo Jest kolejny chętny do walki z Mamedem. "Pokonać legendę i stać się legendą"

Dla polskiego sędziego, dziś najlepszego w swoim fachu na świecie, to cios. W tej chwili wygląda na to, że stał się on ofiarą tej sytuacji – hipokryzji UEFA, cynizmu politycznego i własnego – mówiąc eufemistycznie – błędu w ocenie.

Kto winien bolesnej kary dla Marciniaka?

Odpowiedzialnością za tę sytuację nie ma sensu obarczać Sławomira Mentzena. To cyniczny polityk, który świadomie wykorzystał popularność Marciniaka dla własnych celów. Czy winne jest stowarzyszenie "Nigdy Więcej", które rzekomo "doniosło" do UEFA?

Po pierwsze: według informacji Sport.pl "Nigdy Więcej" nie wysłało do UEFA żadnej skargi ani listu. Jak słyszymy, organizacja chciała nagłośnić obecność polskiego sędziego na konferencji Mentzena i domagała odcięcia się Marciniaka od radykalnych poglądów lidera Konfederacji. Poza tym – to chyba najważniejsze – termometr nigdy nie jest winien temperatury. Nawet jeśli to przez list "Nigdy Więcej" o udziale Marciniaka w konferencji Sławomira Mentzena zrobiło się głośno.

A może UEFA? Władze europejskiego futbolu zaciekle walczą z rasizmem czy dyskryminacją wobec mniejszości. I chociaż bez mrugnięcia okiem możemy tej skorumpowanej organizacji zarzucić co najmniej hipokryzję, to trudno nie docenić ich działań na rzecz równości – nawet jeśli to w dużej mierze tylko PR.

Niestety: być może najbardziej winny sytuacji jest właśnie Marciniak. Nie mamy podstaw, by nie wierzyć w jego szlachetne idee. Z drugiej strony – wykazał się absolutną nieroztropnością, przyjmując zaproszenie na event organizowany przez polityka. Niezależnie z której strony sceny politycznej.

Marciniak od grudniowego finał mundialu w Katarze jest bodaj jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków. Wśród rodaków zaczął cieszyć się autorytetem, który wykroczył daleko poza futbol. Estymą darzy go UEFA, wręczając gwizdek przed najważniejszymi meczami piłkarskimi.

Czy w takim momencie polskiemu arbitrowi nie zapaliła się lampka przy przyjmowaniu zaproszenia od Sławomira Mentzena – polityka o skrajnie prawicowych poglądach, który w niesławnej "piątce Konfederacji" mówił o niechęci do homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej? Mentzen na czas konferencji biznesowej "Everest 2023" nie przestał być przecież politykiem, a Marciniak swoim autorytetem, twarzą i obecnością firmował gospodarza imprezy. Trudno sądzić również, że polski arbiter nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy, od kogo przyjmuje zaproszenie – a jeśli tak, było to jego niedopatrzenie i gigantyczny błąd.

Błąd, który może kosztować go finał Ligi Mistrzów i który może położyć się cieniem na dalszej karierze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA