To już druga akcja wydziału do walki z korupcją Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy w ciągu ostatnich dni. Obie są związane z łapówkami, jakie piłkarskim sędziom w Kujawsko-Pomorskiem wręczali Szymon K. i Grzegorz W. W ubiegłą sobotę na jednej z toruńskich stacji benzynowych policjanci zatrzymali obu działaczy Zawiszy, kiedy próbowali wręczyć tysiąc złotych Wojciechowi Prokopowiczowi, który miał prowadzić mecz bydgoskiej drużyny z Pogonią Mogilno. Prokopowicz powiadomił o ich korupcyjnej propozycji policjantów, a ci zastawili na nich pułapkę. Wpadli w nią W., drugi trener i piłkarz Zawiszy, oraz K., kierownik drużyny, obaj zostali już pozbawieni swoich funkcji w klubie.
W czwartek policjanci zatrzymali Roberta R., który sędziował dwa tygodnie temu poprzedni mecz wyjazdowy Zawiszy w Grudziądzu.
Działania funkcjonariuszy to efekt zeznań K. i W., którzy zaczęli współpracować z policją. Nie bez powodu. - Za przyznanie się do winy i ujawnianie istotnych dla śledztwa informacji można liczyć na łagodniejszą karę - nie kryją policjanci.
Opowiedzieli więc im, jak za 600 zł kupili sobie dwa tygodnie temu przychylność sędziego R. z Torunia. Przed meczem w Grudziądzu skontaktowali się z nim i poprosili o rozmowę - zdradza informator "Gazety". - Obiecali sędziemu, że dadzą mu po meczu pieniądze. Była mowa o kilkuset złotych.
Sami K. i W. zeznali: - Złożyliśmy obietnicę przed meczem, ponieważ baliśmy się, że działacze z Grudziądza już zapłacili. - Dopiero kiedy wygraliśmy, byliśmy pewni, że sędziował sprawiedliwie, i daliśmy mu 600 zł.
- Istnieje uzasadnione podejrzenie, że w podobny sposób ustawiano niemal wszystkie mecze ligowe. Nasza piłka osiągnęła dno - twierdzi jeden z policjantów.
K. i W. w podobny sposób tłumaczyli się po ich zatrzymaniu w Toruniu, kiedy próbowali przekupić sędziego Prokopowicza. Mówili, że chcieli mu dać tysiąc złotych za obiektywne sędziowanie.
- Jestem zdruzgotany, ale nie wierzę, że to powszechny proceder. Wielokrotnie przestrzegaliśmy sędziów i działaczy. Niektórzy z nich widać uważają, że są bezkarni. Życzę policji, by jak najszybciej wyczyściła nieuczciwość - mówi wiceprezes PZPN Eugeniusz Nowak.
Sam PZPN na razie nie zrobi nic poza tradycyjną rozmową w wydziale dyscypliny. - Sprawą z soboty i łapówki przed meczem Pogoń - Zawisza zajął się nasz wydział dyscypliny w Kujawsko-Pomorskim Związku Piłki Nożnej. Wysłuchamy obu działaczy i stosownie do nich podejmiemy decyzję. Teraz doszła ta kolejna - dodaje Nowak.
Rok temu sprawa próby przekupstwa w IV lidze opisana przez sędziego Prokopowicza w sprawozdaniu pomeczowym też była badana przez działaczy związkowych w wydziale dyscypliny i zakończyła się zaledwie naganą dla trenera, który bronił się, że proponował Prokopowiczowi pieniądze za "obiektywne sędziowanie".
W bydgoskim klubie ciągle twierdzą, że poza K. i W. nikt więcej nie wiedział o ich procederze. - Dla mnie szokujące jest to, że za to moimi plecami działały dwie osoby - tłumaczy prezes Stowarzyszenia Piłkarskiego "Zawisza" Mariusz Walenciak.
Skąd obaj mieli pieniądze na łapówki dla sędziów? - U nas żadnej lewej kasy nie ma. Pytałem, skąd wzięli pieniądze. W. powiedział, że to były jego oszczędności. Czy ja mu wierzę? Ja już nie wiem nic.
Sędzia, który wspólnie z R. pracował przy kilkunastu spotkaniach: Spore. Jestem tym bardzo zaskoczony. Jest jednym z bardziej doświadczonych arbitrów, ale z drugiej strony - nie ukrywajmy: środowisko sędziowskie nie jest czyste.
- Wiele razy zdarzało się nam sędziować te same mecze. Ja nie miałem zastrzeżeń do jego postawy. Oprócz sędziowania pracował, więc na problemy finansowe nie powinien narzekać.
- Nie boję się tego powiedzieć - może 30 proc. jest czystych. To trzeba napisać, by wiedziało o wszystkim jak najwięcej osób. Wiem, że to duża liczba, ale takie są fakty. Na pięć sędziowanych przeze mnie spotkań aż w trzech miałem propozycje od jednej z drużyn. Za każdym razem odmawiałem. Potem już nikt mnie o to nie pytał.
- Teoretycznie tak. Ja poza sędziowaniem pracuję i uważam, że takie zachowanie jest nonsensowne - dla kilku złotych nie warto ryzykować kariery. Zresztą nie chodzi tu o wysokość kwoty. Wierzę w czysty sport. Niestety, wiele osób nie może powiedzieć tego samego.
- Nie chcę podawać nazwisk, nie chcę się ujawniać, bo wtedy byłbym skończony, a chcę jeszcze pracować. Ale spójrzmy prawie w oczy. Kolegium sędziowskie to mafia! Taka, którą rządzi jedna lub dwie osoby. Do tego dochodzą obserwatorzy.
- Wystarczy kilkaset złotych. Jeśli mecze są o większą stawkę, np. utrzymanie bądź awans do wyższej klasy rozgrywkowej, to sięga ona nawet 3 tys. Zawsze znajdą się chętni. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na takie spotkania są wyznaczani sędziowie z tzw układów, którzy na pewno podniosą dodatkowe pieniądze z boiska.
- Na pewno coś zaczęło się dziać. Takie sytuacje jak niedawno z sędzią Prokopowiczem, który zawiadomił policję o propozycji przekupstwa, dadzą dużo do myślenia. Zatrzymanie R. też. Pojawi się presja - niektórzy dobrze zastanowią się, zanim zdecydują się na wzięcie łapówki.
- Kiedy podchodzili do mnie ludzie z różnych klubów, później więcej ich nie widziałem. Moja odmowa powodowała, że znikali. W tej sytuacji trudno byłoby zatem coś udowodnić. Im więcej takich afer wyjdzie na jaw, tym lepiej będzie dla samej dyscypliny. Ja się niczego nie muszę obawiać, mogę sobie powiedzieć - "nigdy nie wziąłem". Ale jestem wyjątkiem wśród sędziów z niższej klasy.
Rozmawiali Filip Łazowy, Paweł Rzekanowski