Choć już w pierwszej rundzie z turnieju odpadł faworyt gospodarzy Andy Roddick, to amerykańska flaga nad Flushing Meadows wciąż powiewa wysoko. Do 1/8 męskiego finału awansowali już Andre Agassi, James Blake i Robby Ginepri. Teoretycznie najtrudniejszego przeciwnika w trzeciej rundzie miał Blake, który w czterech setach pokonał 19-letniego mistrza Rolanda Garrosa Hiszpana Rafaela Nadala. Blake, który do turnieju dostał się dzięki dzikiej karcie, rozegrał świetny mecz.
Przechytrzył Hiszpana taktycznie - wiedział, że nie będzie miał szans, wdając się w długie męczące wymiany. Postawił więc na atak, od początku grał ryzykownie i szukał piłek kończących (53 w całym meczu, Nadal - 29) zarówno z głębi kortu, jak i przy siatce (35 na 52 ataki Blake'a były skuteczne). Plan się powiódł. W końcówce czwartego seta Amerykanin grał już z taką lekkością, że wygrał z rzędu kilka gemów "na sucho". Nie tracił punktów nawet przy serwisie leworęcznego Hiszpana. - Tego dnia Blake był nie do pokonania. Świetnie grał szczególnie z forhendu, prawie w ogóle się nie mylił - stwierdził Nadal, który obok Szwajcara Rogera Federera jest najlepszym tenisistą tego sezonu (wygrał dziewięć turniejów, choć większość na kortach ziemnych). - Do przełamania w trzecim secie w ogóle nie myślałem, że mogę wygrać. Dopiero wtedy przeszło mi przez głowę: "Kurczę, a co będzie, jeśli dam radę? Co ja powiem znajomym?" - mówił po meczu Blake, który uchodzi za jednego z najbardziej lubianych tenisistów.
Amerykanin dokonał rzeczy niezwykłej, tym bardziej że jeszcze rok temu wydawało się, że może w ogóle nie wrócić do zawodowego tenisa. Niemal w tym samym czasie spadły na niego trzy nieszczęścia - poważna kontuzja odcinka szyjnego kręgosłupa (przewrócił się podczas treningu w Rzymie), śmierć ojca (rak żołądka), która podłamała go psychicznie, i tajemniczy wirus, który sprawił, że pewnego dnia Blake obudził się ze sparaliżowaną do połowy twarzą. Lekarze nie byli nawet pewni, czy Blake kiedykolwiek odzyska pełną sprawność. Odzyskał. Na kort wrócił w styczniu i powoli zaczął piąć się w górę rankingów, głównie dzięki dzikim kartom, jakie dostawał od organizatorów turniejów (procentowało to, że jest bardzo lubiany). Odwdzięczył się dobrą grą. Był m.in. w finale w Waszyngtonie, a niedawno wygrał w New Haven. Choć trudno w to uwierzyć, to przed meczem z Nadalem Blake był faworytem bukmacherów. Więcej można było zarobić, stawiając na zwycięstwo Hiszpana niż Amerykanina. Pojedynek trzeciej rundy oglądała na żywo Betty Blake, mama Jamesa, która po meczu nie mogła powstrzymać łez. - Dobrze jest znów widzieć uśmiech na jego twarzy - powiedziała dziennikarzom "New York Timesa".
W najlepszej szesnastce jest też 35-letni Andre Agassi. Amerykanin także w czterech setach wygrał z Tomasem Berdychem, który miał rok, gdy Agassi w 1986 r. grał po raz pierwszy w US Open. Czech uciszył wypełniony po brzegi stadion im. Arthura Ashe'a, wygrywając pierwszego seta. Później jednak Agassi, który uchodzi za tenisistę obdarzonego najszybszym, nadludzkim wręcz refleksem, a przez to najlepiej returnującego na świecie, zaczął radzić sobie z serwami Czecha i wygrał dwa kolejne sety. W czwartej partii Berdych prowadził już 5:3, ale nie wytrzymał presji i zaczął się mylić. Z kolei Agassi, który gra w US Open po raz 20. z rzędu (dwa razy wygrał), do końca sprawiał wrażenie, jakby niczym się nie denerwował. Spokojnie odrobił stratę, a mecz zakończył asem (15. w całym spotkaniu). Dziękował za inspirację żonie Steffi Graf (jak zawsze oglądała mecz na żywo, tym razem w towarzystwie córeczki Jaz Elle) - Steffi jest osobą bardzo zdyscyplinowaną. Taka była na korcie i taka jest w życiu prywatnym. To mi imponuje i pomaga. Zarówno w życiu, jak i na korcie - stwierdził Agassi, który w czwartej rundzie zmierzy się z Belgiem Xavierem Malissem. Jeśli Blake wygra z Tommym Robredo, a Agassi z Malissem, to w ćwierćfinale obaj Amerykanie wpadną na siebie.
Do 1/8 finału awansował też Amerykanin Roby Ginepri, który w pięciu morderczych setach pokonał Niemca Tommy'ego Haasa i o ćwierćfinał zagra z Francuzem Richardem Gasquetem. Amerykanom marzy się finał z udziałem rodaka. Szanse są spore, bo faworyt całego turnieju Szwajcar Roger Federer (grał dziś w nocy z Belgiem Olivierem Rochusem) jest w górnej części turniejowej drabinki (tak samo jak numer trzy turnieju - Australijczyk Lleyton Hewitt), a większość Amerykanów w dolnej.
Lindsay Davenport (USA, 2) - Anabel Medina-Garrigues (Hiszpania, 32) 6:3, 6:2
Amelie Mauresmo (Francja, 3) - Anna-Lena Groenefeld (Niemcy, 31) 7:5, 6:3
Jelena Dementiewa (Rosja, 6) - Anna Czakwetadze (Rosja, 29) 6:1, 4:6, 7:6 (7-5)
Justine Henin-Hardenne (Belgia, 7) - Yoon Jeong Cho (Korea Płd.) 6:0, 7:6 (7-4)
Patty Schnyder (Szwajcaria, 11) - Shinobu Asagoe (Japonia, 24) 6:1, 6:3
Mary Pierce (Francja, 12) - Jelena Jankovic (Serbia i Czarnogóra, 17) 6:3, 3:0 - krecz Jankovic
Jelena Lichowcewa (Rosja, 19) - Anastazja Myskina (Rosja, 13) 0:6, 6:3, 7:6 (7-6)
Nathalie Dechy (Francja, 15) - Tatiana Golovin (Francja, 23) 7:5, 2:6, 6:2.
James Blake (USA) - Rafael Nadal (Hiszpania, 2) 6:4, 4:6, 6:3, 6:1
Andre Agassi (USA) - Tomas Berdych (Czechy, 32) 3:6, 6:1, 6:4 7:6 (7-2)
Guillermo Coria (Argentyna, 8) - Robin Soederling (Szwecja) 6:2, 6:7 (4-7), 6:1, 6:4
Richard Gasquet (Francja, 13) - Ivan Ljubicic (Chorwacja, 18) 3:6, 7:6 (8-6), 6:7 (7-9), 6:3, 6:2
Tommy Robredo (Hiszpania, 19) - Sebastien Grosjean (Francja) 6:4, 7:5, 6:7 (3-7), 7:6 (7-3)
Xavier Malisse (Belgia) - Michaił Jużny (Rosja, 24) 5:7, 1:6, 6:1, 7:5, 7:6 (7-1)
Robby Ginepri (USA) - Tommy Haas (Niemcy, 29) 7:5, 6:7 (3-7), 6:4, 2:6, 6:3
Nicolas Massu (Chile) - Stanislas Wawrinka (Szwajcaria) 6:4, 6:3, 6:0.