Najlepszy koszykarz wszech czasów miałby - rzekomo - zostać zawodnikiem Washington Wizards. Dziennikarze spekulują, powołując się na anonimowe źródła, Jordan dementuje, ale jakoś bez przekonania. Mówi o wyzwaniach, o potrzebie sprawdzenia się, o tęsknocie za koszykówką.
Jordanowi zawsze zależało na tym, by odejść w pełni sławy i w szczytowej formie. I swoje marzenie spełnił - pamiętamy przecież doskonale jego decydujący rzut w ostatnim, finałowym meczu z Utah Jazz. Ale warto też przypomnieć sobie, że tamten sezon był dla Jordana bodaj najcięższym w karierze. Byki wygrywały, ale z większym trudem niż wcześniej. MJ wciąż dominował, ale musiał ciężko na tę dominację zapracować. I popełniał błędy - np. potykając się o własne nogi w końcówce jednego ze spotkań z Indianą.
A teraz Jordan miałby wrócić do słabego, pełnego przeciętniaków klubu Washington Wizards? Po co? Kto byłby w Washingtonie jego Pippenem, Rodmanem, BJ Armstrongiem? Otóż... jest jedna, jedyna sytuacja, przy której powrót Michaela mógłby może mieć sens. I być może właśnie o takim powrocie myśli MJ.
Przyjrzyjmy się liście zawodników, którym latem kończą się kontrakty: John Stockton, Patrick Ewing, David Robinson, Chris Mullin, Christian Laettner. Brzmi znajomo? Wolnymi strzelcami są też Michael Jordan oraz... Charles Barkley, który co prawda skończył karierę, ale - gdyby Jordan wrócił, to i on planuje comeback.
To wszystko członkowie pierwszego Dream Teamu, który w przyszłym sezonie będzie obchodził swoje dziesięciolecie. Jasne - straszne staruszki, ale czy nie wesoło byłoby ich zobaczyć znowu razem?
Brakuje Scottie Pippena i Karla Malone'a (im kontrakty nie kończą się w tym roku) i emerytów - Larry Birda, Clyde'a Drexlera i Magica Johnsona. Ale za to wolnym strzelcem będzie inny wielki center - Hakeem Olajuwon. Wyobraźmy sobie, że cała ta ekipa weteranów ląduje w Waszyngtonie. Czy jest ktoś, kto odważyłby się powiedzieć, że pierwsza piątka Stockton - Jordan - Drexler - Barkley - Robinson, nie będzie najsilniejsza w całej lidze? A na ławce jeszcze Olajuwon, Ewing... może nawet Dennis Rodman?
Iluzja? Pewnie tak. Trudno wyobrazić sobie, żeby Robinson opuścił walczących o tytuł mistrzowski Spurs, podobnie jak trudno sobie wyobrazić Stocktona w innej koszulce niż zawodnika Utah Jazz. Ale... Jordan nadal nie potwierdza, ale i coraz mniej zaprzecza. W zeszłym tygodniu zaproponował grę w Washingtonie Olajuwonowi. Jeżeli jego celem nie jest kompletowanie eksgwiazd, to po co to robi? Jest jeszcze jeden haczyk. Największa gwiazda wśród tegorocznych wolnych agentów Chris Webber zapowiedział, że gdyby Michael rzeczywiście powrócił, to chyba i on nie potrafiłby oprzeć się pokusie podpisania rocznego minimalnego kontraktu z Wizards...
Bardzo dużo tych "ale", "gdyby", "może". Bardzo to wszystko mało prawdopodobne. Ale pomarzyć warto.
Portland Trail Blazers odpadli z playoffs, a Scottie Pippen jak zwykle widzi winnych porażki we wszystkich poza samym sobą: "Denerwuje mnie, że nie jestem w wystarczający sposób wykorzystywany. Czekam na podania i ich nie dostaję. To frustrujące. Zadaję sobie pytanie, po co jestem potrzebny tej drużynie. Muszę się zastanowić nad swoją przyszłością".
Wyjaśniła się już tajemnica świetnej postawy drużyny Charlotte Hornets, która rozgromiła faworyzowaną ekipę Miami. To zasługa... opasek, które wszyscy zawodnicy Charlotte nakładają na głowy, na znak jedności i siły. "Dzięki nim czujemy się jak Supermani. Zakładasz opaskę i stajesz się kimś innym. Zdejmujesz - i z powrotem jesteś Clarkiem Kentem" - wytłumaczył skrzydłowy P. J. Brown.
Zawodnicy Phoenix nabyli 3,8 tys. biletów na trzeci mecz playoffs przeciwko Sacramento, a potem sprzedawali je w centrach handlowych. Wszystko po to, żeby grać przy pełnych trybunach. Nie pomogło - mecz wygrali Kings.
W zeszłym miesiącu trener Milwaukee George Karl podpisał dwuletni kontrakt na 14 mln dolarów. Obiecał, że podzieli się z innymi członkami organizacji. Słowa dotrzymał - w zeszłym tygodniu 71 pracowników Bucks otrzymało czeki (w sumie ponad 200 tys. dolarów).
Trener Los Angeles Lakers Phil Jackson - w ostatniej kwarcie drugiego meczu przeciwko Blazers postanowił ostatecznie pognębić rywali. Kiedy sędziowie odgwizdali Portland przewinienie techniczne, do egzekwowania rzutu wolnego wyznaczył prawdziwego "speca" od osobistych - Shaquille'a O'Neala. Rzut był celny.
12 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst zdobył John Stockton z Utah w trzecim meczu przeciwko Dallas. To jego pierwsze triple double w 17-letniej karierze. Mimo to Stockton nie mógł być zadowolony - w ostatniej minucie zgubił piłkę i nie trafił za 3 punkty, a Jazz przegrali 91:94.
Shaq jest niezadowolony, bo tytuł MVP przypadnie prawdopodobnie Allenowi Iversonowi. Uważa, że to efekt rozdmuchanego niepotrzebnie przez media konfliktu z Kobe Bryantem: "Rozdaliście te nagrody już w marcu tylko dlatego, że jakiś zawodnik grał wtedy dobrze. Gdybym ja oddawał 50 rzutów w meczu - zdobywałbym średnio 100 punktów. Nie wiem, na jakiej zasadzie przyznajecie te nagrody."
"Zdaje się, że małżeństwo dobrze zrobiło Kobemu. Zrozumiał, co to jest poświęcenie, odpowiedzialność za partnera. Tutaj Kobe ma 14 partnerów." - tak kolega z drużyny Lakers, Rick Fox skomentował małżeństwo Kobe z Vanessą Laine i jego nieegoistyczną grę w playoffach.