Liga Narodów. Polska - Włochy. Paweł Golański: Jerzy Brzęczek źle robi, że eksperymentuje. My gramy o utrzymanie w elicie, prestiż i zaufanie kibiców

- Nie zmarnujmy tego na co pracowaliśmy przez ostanie lata. Gdy słyszę, że Liga Narodów jest tylko przetarciem czy poligonem doświadczalnym przed eliminacjami do mistrzostw Europy, to jako kibic protestuję. Dla mnie te rozgrywki są bardzo ważne i chciałbym, żeby nasi reprezentanci traktowali je bardzo poważnie, na równi z meczami o punkty w eliminacjach - mówi Paweł Golański, 14-krotny reprezentant Polski, uczestnik Euro 2008

Damian Bąbol: Po 12 latach wrócił pan na Stadion Śląski, jako ekspert Polsatu Sport. Serce mocniej zabiło, odżyły wspomnienia z rozgrywanych meczów w reprezentacji Polski?

Paweł Golański: Oczywiście. Przeżyłem tu piękne momenty. Przed meczem z Portugalią spotkałem się z Przemkiem Kazimierczakiem i powspominaliśmy m.in. tamto słynne spotkanie. Wtedy mieliśmy słabszą reprezentację, ale w wygranym meczu z Portugalią wypluliśmy płuca. Biegaliśmy za dwóch i właśnie tym zaangażowaniem pokonaliśmy czwartą wówczas drużynę świata. W czwartej tej walki mi brakowało. Liczę, że z Włochami nasi zawodnicy zostawią o wiele więcej serca na boisku. Można technicznie odstawać od rywali, ale nie może brakować walki.

Jak pokonać Włochów?

- Musimy wykorzystać sytuację, że zmierzymy się z reprezentacją, która jest w głębokim dołku. Od dłuższego czasu nie jest w stanie wygrać meczu. To na pewno siedzi w głowach włoskich piłkarzy. Trzeba zagrać bardzo agresywnie. Od pierwszych minut rywale muszą wiedzieć, że na Stadionie Śląskim będzie ich czekała piekielnie trudna przeprawa. Nie można dawać Włochom miejsca na wyprowadzanie piłki. Jeśli cały mecz zagramy na podobnym poziomie jak w pierwszej połowie meczu w Bolonii, to będę w miarę spokojny. Wysoki pressing na połowie Włochów, walka o każdą piłkę i koncentracja – to będzie klucz do zwycięstwa.

Stawka jest duża. W przypadku straty punktów, grozi nam spadek do dywizji B.  

- To jest nasz mecz o wszystko w tej fazie rozgrywek. Gramy o prestiż. Przez ostatnie lata reprezentacja Polski solidnie zapracowała na to, żeby rywalizować właśnie z najlepszymi zespołami w Europie. Nie wolno tego zmarnować. Dlatego gdy słyszę, że Liga Narodów jest tylko przetarciem czy poligonem doświadczalnym przed eliminacjami do mistrzostw Europy, to jako kibic protestuję. Dla mnie te rozgrywki są bardzo istotne i chciałbym, żeby nasi reprezentanci traktowali je bardzo poważnie, na równi z meczami o punkty w eliminacjach.  

Trener Jerzy Brzęczek znowu zaskoczy ustawieniem?

- Nie sądzę. W ogóle mecze w Lidze Narodów nie są dobrym momentem na taktyczne eksperymenty. Tutaj liczą się zwycięstwa i zdobywanie punktów. Ostatnie ustawienie 4-3-1-2 dla reprezentacji – delikatnie mówiąc – nie było trafne. Tym bardziej że graliśmy z zespołem bardzo mocnym w bocznych sektorach boiska. Z Portugalią mecz nam kompletnie nie wyszedł. Było to najsłabsze spotkanie pod wodzą Brzęczka. Stwarzaliśmy sobie sytuacji wyłącznie po stałych fragmentach gry. Brakowało piłkarskiej jakości. Dla polskich kibiców to było duże rozczarowanie, bo wcześniej kadra przyzwyczaiła nas do tego, że potrafi dochodzić do wielu okazji podbramkowych, szczególnie w eliminacjach do mundialu.

Jak powinniśmy zagrać? Selekcjoner powinien postawić na klasycznych skrzydłowych?

- Ja bym tak zrobił. Wrócił Kamil Grosicki, jest Kuba Błaszczykowski , Damian Kądzior, który świetnie asystuje w lidze chorwackiej. Może warto dać szansę Maciejowi Makuszewskiemu albo Przemkowi Frankowskiemu? Po coś ci zawodnicy są przecież powoływani do kadry. Nie przyjeżdżają tylko na wycieczkę. Mimo niektórych słabszych elementów musimy pamiętać, że mamy naprawdę mocny zespół. Rober Lewandowski, Krzysztof Piątek, Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak – te nazwiska wciąż robią wrażenie.

Lewandowski z Piątkiem stworzą zgrany duet?

- Na razie zagrali ze sobą po raz pierwszy. Muszą się jeszcze siebie nauczyć. Nie zapominajmy o Arku Miliku, który z Robertem rozegrał zdecydowanie więcej meczów. Ale fakt jest taki, że obecnie Piątek jest skuteczny do bólu. Trudno mi sobie wyobrazić reprezentację bez napastnika Genoi w składzie. Nie mając dogodnej sytuacji potrafił wpisać się na listę strzelców. To o czymś świadczy. Nie chcę krytykować Lewandowskiego, ale w meczu z Portugalią był całkowicie niewidoczny. Można powiedzieć, że nie było go na boisku.

Ale trudno sobie wyobrazić, że Lewandowski nie wychodzi w pierwszym składzie.

- Zgadza się, Robert jest największą gwiazdą tej kadry. To był jego pierwszy od bardzo dawna tak bardzo nieudany występ w kadrze. Zmierzam do tego, że Piątek swoją postawą i niesamowitą skutecznością coraz głośniej domaga się gry w reprezentacji od pierwszych minut. Selekcjoner przy wyborze składu będzie musiał się kierować aktualną formą zawodników. Jeżeli sytuacja będzie tego wymagała, to pewnie nie zawaha się posadzić na ławce nawet Lewandowskiego. Ale nie ma co teraz tego rozważać. Lewandowski jest numerem jeden tej reprezentacji i jeszcze długo tak pozostanie.

Jaką ocenę wystawiłby pan trenerowi Brzęczkowi za trzy ostatnie mecze?

- Wolałbym się jeszcze wstrzymać z wystawianiem takiej oceny. Tak naprawdę selekcjoner ma bardzo mało czasu, żeby z tą reprezentacją potrenować nieco dłużej. Jedyne do czego mogę się przyczepić to do tych eksperymentów, których jest za dużo. Jeszcze raz powtórzę: Liga Narodów nie jest dobrym momentem na testowanie nowych rozwiązań. Od tego są mecze kontrolne. Pamiętajmy też w jakim momencie jest nasza reprezentacja. Za nami nieudany mundial, wielu kibiców wciąż nie może się pogodzić z porażką w tak słabym stylu. Kadra Brzęczka musi teraz skupić się na odzyskaniu tego zaufania. Ale do tego potrzebne są zwycięstwa. Spadek do niższej dywizji w Lidze Narodów nie pomoże w odbudowywaniu tej reprezentacji.

Więcej o:
Copyright © Agora SA