Liga Narodów. Włochy - Polska. Debiut na tak. Z ziemi włoskiej do Polski Brzęczek przywozi remis i duże nadzieje

Remis i duże nadzieje - tym po debiucie w roli selekcjonera reprezentacji Polski może pochwalić się Jerzy Brzęczek. W Bolonii Polacy rozegrali dobre spotkanie, zremisowali z Włochami 1:1 i zapewnili swojemu trenerowi spokój na co najmniej kilka kolejnych tygodni

Tragiczny styl, dwie stracone bramki, gwizdy i nisko spuszczone głowy piłkarzy – obrazek, który pięć lat temu oglądaliśmy we Wrocławiu po selekcjonerskim debiucie Adama Nawałki, był żywo wyjęty z najmroczniejszych czasów polskiego futbolu. Wtedy Polska przegrała ze Słowacją 0:2. W Bolonii inicjację przeszedł następca Nawałki – Jerzy Brzęczek. Rywal był teoretycznie dużo silniejszy, choć zabrakło go na mistrzostwach świata. Ale i tak nie można nie doceniać solidnego debiutu Brzęczka, którego reprezentacja zremisowała z Włochami 1:1 po bramce Piotra Zielińskiego. Jeszcze istotniejsze jest to, że kilku zawodników na których postawił selekcjoner udowodniło, że ma potencjał na grę w najważniejszej polskiej drużynie.

Salomonowe rozwiązanie

Jako trener Brzęczek nie przepada za kompromisami. A jednak umiał znaleźć rozwiązanie z trudnej sytuacji, jaką jest rywalizacja w bramce. W Bolonii od początku zagrał Łukasz Fabiański. Nie znaczy to jednak, że golkiper West Ham wygrał już bitwę o bluzę z numerem 1. Brzęczek zapowiedział, że w rewanżu z Włochami zagra Wojciech Szczęsny. Takie same rozwiązanie będzie zastosowane w dwumeczu z Portugalczykami. W jednym ze spotkań towarzyskich w tym roku – z Irlandią lub Czechami – wystąpi natomiast Łukasz Skorupski.

W piątek oczy kibiców były zwrócone na Fabiańskiego, który zdaniem wielu powinien być podstawowym bramkarzem reprezentacji na mundialu. Przeciwko Squadra Azzurra 33-latek potwierdził, że tak jak w meczu z Japonią – zaraża kolegów spokojem. Tak było choćby w 51 min., gdy Lorenzo Insigne zakręcił na prawej stronie Bartoszem Bereszyńskim. Fabiański jednak dobrze wyszedł do dośrodkowanej piłki i dał koledze chwilę na „odkręcenie się”. Gra nogami doświadczonego reprezentanta również nie pozostawiała wiele do życzenia. Szkoda, że Fabiański nie obronił karnego – byłby wtedy bohaterem – ale i tak potwierdził, że miejsce w podstawowym składzie mu się należy. Teraz piłka jest po stronie Wojciecha Szczęsnego.

Udany pierwszy raz

Eksperyment w defensywie mógł skończyć się dwojako: albo odkryciem jakości Arkadiusza Recy i potwierdzeniem klasy Jana Bednarka albo katastrofą i rozerwaniem polskich zasieków.

Brak Macieja Rybusa, którego z udziału w zgrupowaniu wykluczyła kontuzja pachwiny, mógł przysporzyć Brzęczkowi bólu głowy. Debiutujący selekcjoner do dyspozycji miał także czekających na debiut piłkarzy: Rafała Pietrzaka i Arkadiusza Recę. Pierwszego znał z GKS Katowice, drugiego Wisły Płock. Ostatecznie rywalizację wygrał obrońca Atalanty Bergamo, który w Bolonii nie zawiódł. Od początku ochoczo zapędzał się pod pole karne rywala, choć koledzy niezbyt mogli liczyć na jego dośrodkowania. Nieźle grał też w obronie, gdzie regularnie ścierał się z Federico Bernardeschim z Juventusu. Włoch kilkukrotnie zachwycił techniką, ale Reca – wspomagany przez Rafała Kurzawę – wychodził z pojedynków obronną ręką. W 30 min. zdarzyła mu się głupia strata na połowie rywala, ale na szczęście żaden z zawodników Roberto Manciniego nie skorzystał z prezentu. Po przerwie Reca nie zachwycił, ale grał solidnie. 23-latek dał sygnał, że jest mocnym kandydatem do walki o grę w kadrze.

Odpowiedzi na pytania

Większych zastrzeżeń nie można mieć także do pozostałych obrońców. Każdy z nich w piątek rozegrał naprawdę dobre spotkanie. Jeżeli przed meczem z Włochami mieliśmy pytania to poznaliśmy odpowiedzi na kilka z nich. Czy Kamil Glik po kontuzji barku wciąż jest liderem naszej obrony? Niezmiennie tak. Czy Jan Bednarek dorósł do roli następcy Michała Pazdana i jest gotów do gry u boku Glika? Wydaje się, że tak. Czy Bartosz Bereszyński godnie zastąpi najlepszego prawego obrońcę w historii reprezentacji, czyli Łukasza Piszczka? To jeszcze nie ten kaliber, ale na piłkarza Sampdorii Genua można liczyć. Czy Arkadiusza Recę można nazwać objawieniem wyprawy do Włoch? Nie, ale Maciej Rybus nie może spać spokojnie.

Krychowiak jak sprzed lat

Kiedy zastanawialiśmy się czy partnerem Roberta Lewandowskiego będzie Krzysztof Piątek czy może u boku kapitana kadry zagra Arkadiusz Milik, Brzęczek zdecydował się na bardzo ofensywne ustawienie z trójką środkowych pomocników. Jakość mieli dawać drużynie Piotr Zieliński (ustawiony tuż za Lewandowskim) i wracający do drużyny narodowej po czterech latach Mateusz Klich. Do rozbijania ataków rywali wyznaczony został natomiast Grzegorz Krychowiak, który od kilku tygodni – co przyznał w rozmowie ze Sport.pl – znów cieszy się grą w piłkę nożną. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa (który jeszcze rok temu był o krok od gry w Milanie bądź Interze Mediolan) potwierdził to w Bolonii. Od początku grał bardzo pewnie, dawał siłę w destrukcji i zapewniał Zielińskiemu odpowiedni spokój w rozegraniu. To w dużej mierze dzięki Krychowiakowi gwiazdor Napoli mógł co kilka minut pędzić z piłką po połowie rywala. Taki „Krycha” – biegający i walczący – jest dla reprezentacji na wagę złota.

Zieliński na tak, Klich na nie

Tak samo zresztą jak Zieliński, który w piątek zdobył bramkę, a powinien dwie, bo wspaniałą okazję miał już w 6 min., gdy dograł mu Lewandowski. 24-latek na ziemi na której uczył się futbolu kolejny raz udowodnił, że drzemie w nim piłkarski geniusz. Nie tylko umiał utrzymać się przy piłce, ale także odważnie wchodził w dryblingi. Wisienką na torcie była uderzona z powietrza piłka, której nie zdążył zatrzymać Gianluigi Donnarumma. Znacznie gorzej zagrał Mateusz Klich, który niezbyt odnajdywał się na boisku. Piłkarz Leeds United reagował zbyt wolno. W pierwszej połowie sprokurował niebezpieczną sytuację pod bramką Fabiańskiego. O tym, że jego dyspozycja nie spełniała oczekiwań Brzęczka, może świadczyć pierwsza dokonana przez selekcjonera zmiana – wspominanego Klicha zastąpił Damian Szymański.

O ile desygnowanie do składu Krychowiaka i Zielińskiego nie pozostawia pola do dyskusji, o tyle wybór Klicha okazał się nietrafiony. Jednocześnie – 28-latka wciąż nie należy skreślać.

Kuba walczący. I tyle

Przeciwko Włochom o sile ofensywnej reprezentacji świadczył duet Zieliński-Lewandowski. Na skrzydłach wystąpili dwaj piłkarze, którzy w tym sezonie łącznie rozegrali zaledwie 38 minut. I ani Jakub Błaszczykowski, ani Rafał Kurzawa, nie przypominali swoich najlepszych wersji. Szczególnie starał się Kuba, który za wszelką cenę chciał udowodnić, że postawienie na niego przez selekcjonera-wujka było dobrym wyborem. Nawet największa jednak ambicja nie zastąpi setek rozegranych minut. Być może właśnie tych zabrakło w 76 min., gdy Kuba faulował w polu karnym jednego z Włochów. Chwilę później do piłki podszedł Jorginho, który doprowadził do remisu. Jeżeli Błaszczykowski i Kurzawa zaczną grać w klubach to z pewnością dostaną kolejne szanse. Na razie wydaje się jednak, że w meczach reprezentacji grać powinni inni skrzydłowi – Damian Kądzior i Przemysław Frankowski. O tym jak istotne są zebrane minuty może świadczyć postawa wspominanych Lewandowskiego i Zielinskiego.

Oby tak dalej!

Jakość i klasę jak zwykle pokazał Robert Lewandowski, który występ ukoronował cudowną asystą. Znów zobaczyliśmy kapitana, który nie słowami, a czynami, daje kolegom impuls do lepszej gry. Takim impulsem dla całej reprezentacji może być remis z Włochami, który po nieudanych mistrzostwach świata jest miodem (z łyżką dziegciu) na serca kibiców. Istotne jest także to, że w piątek trafił nie tylko Zieliński, ale także Brzęczek, który w premierowym meczu obronił się niezbyt oczywistymi decyzjami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA