Teraz w kadrze, pół roku temu w trzeciej lidze. Rafał Pietrzak to duże zaskoczenie w reprezentacji Polski

Powołanie 26-letniego obrońcy Wisły Kraków to chyba najbardziej sensacyjna decyzja nowego selekcjonera reprezentacji Polski. - To przykład, że w życiu nigdy nie można się poddawać - mówi Rafał Pietrzak, którego Jerzy Brzęczek zaprosił na zgrupowanie przed wrześniowymi meczami z Włochami i Irlandią.

Bartłomiej Kubiak: Kto zadzwonił, selekcjoner?

Rafał Pietrzak: Tak.

Kiedy?

- W poniedziałek, jakoś w południe - kilkanaście minut, może pół godziny przed oficjalnym ogłoszeniem powołań.

I co powiedział?

- Że mnie obserwował i że dostanę od niego szansę.

Zaskoczenie?

- No, ogromne! Jeszcze to trochę do mnie nie dociera. Przecież pół roku temu grałem w trzeciej lidze, a teraz jadę na reprezentację! Ale spokojnie, nie zachłystuję się tym powołaniem. Najważniejsze są treningi w tym tygodniu i sobotni mecz ze Śląskiem.

Brzęczek nie wysyłał wcześniej żadnych sygnałów?

- Nie.

Trener Wisły Maciej Stolarczyk wspominał ostatnio, że selekcjoner obserwuje jego piłkarzy. On też nic ci nie sugerował?

- Nic a nic. Ale dziękuję mu, bo to, że selekcjoner mnie powołał, to w dużym stopniu jego zasługa. Trenera Stolarczyka, no i oczywiście moich kolegów z drużyny, z którymi w tym sezonie dobrze się prezentujemy.

Miałeś zapisany numer Brzęczka w telefonie?

- Miałem, wyświetlił mi się. Selekcjoner nie zmienił numeru przynajmniej od kilku lat. Od czasów pracy w GKS Katowice, czyli od jesieni 2015 r., kiedy tam się spotkaliśmy i pracowaliśmy razem przez kilka miesięcy, zanim odszedłem do Wisły Kraków.

Później mieliście ze sobą kontakt?

- W zeszłym sezonie pojawił się temat moich przenosin do Wisły Płock, gdzie trener Brzęczek pracował. Do transferu ostatecznie nie doszło, ale wtedy mieliśmy ze sobą kontakt. Poza tym kilka razy zdarzało nam się rozmawiać, ale tak zupełnie niezobowiązująco - na tematy czysto piłkarskie.

U trenera Brzęczka też grałeś na lewej obronie?

- Próbował mnie w środku pola, czyli na pozycjach „sześć” i „osiem”, ale grywałem też jako lewy obrońca. Pierwszym, który mnie tam przestawił, był trener Piotr Pierścionek z Zagłębia Sosnowiec. Ale moją karierę - przepraszam: przygodę z piłką - rozpoczynałem od boków pomocy. Grywałem i na lewym, i na prawym skrzydle.

Jakby ktoś trzy miesiące temu powiedział ci, że jesienią zagrasz w reprezentacji, pewnie byś nie uwierzył?

- Na pewno bym nie uwierzył! Ale to przykład, że w życiu nigdy nie można się poddawać. Że zawsze trzeba myśleć pozytywnie i nie dawać za wygraną. Trzy miesiące zmieniły w mojej karierze wszystko o 180 stopni. Ale czasami wszystko może odmienić się też w drugą stronę. Z góry można spaść równie szybko, jak się na niej znalazło. Nie zapominam o tym, ale myślę pozytywnie i patrzę do przodu. I na pewno nie spocznę na laurach, tylko dalej będę robił swoje. To powołanie jest dla mnie impulsem, takim kopniakiem, do jeszcze cięższej pracy.

Ale jakby ci ktoś powiedział sześć, może osiem lat temu, to wtedy chyba byłbyś w stanie uwierzyć w to, że zostaniesz reprezentantem?

- Grywałem w kadrze młodzieżowej, więc perspektywa występów w tej dorosłej była blisko. To znaczy, może nie blisko, ale myślałem sobie, że w niedalekiej przyszłości jest na to jakaś szansa. Stało się, jak się stało. W 2016 r. podczas treningu wyrównawczego w Wiśle - w pozornie niegroźnej sytuacji - zerwałem ścięgno Achillesa. Pamiętam jak klubowy lekarz przedstawił mi diagnozę: całkowite zerwanie. Sugerował, że może być trudno z powrotem. Zacząłem czytać o tej kontuzji, zerkać w stronę Marcina Komorowskiego, który z tego powodu zakończył karierę. To był bardzo trudny moment w moim życiu. Marzenia o grze w piłkę, nie mówiąc już o reprezentacji, gdzieś uleciały. Ale na szczęście tylko na chwilę, może na kilka tygodni. Mocno wspierali mnie wtedy rodzice. To oni zaszczepili we mnie chęć do grania w piłkę, dlatego jestem im bardzo wdzięczny i cieszę się, że teraz mogą mieć satysfakcję, że ich syn dostał powołanie do reprezentacji.

Rafał Kosznik i Adam Marciniak - wiesz, co ich łączy?

- Wiem. Obaj debiutowali u poprzedniego selekcjonera Adama Nawałki. Pojechali na pierwsze zgrupowanie i do dziś ostatnie.

Rafał Pietrzak nie podzieli ich losu?

- Na pewno nie chciałbym, żeby tak było. Wszystko jest w moich nogach i w mojej głowie. Wiadomo, fajnie będzie spotkać tych wszystkich piłkarzy, których oglądało się do tej pory głównie w telewizji, ale nie jadę tam tylko po to, by im się przyglądać. Zrobię wszystko, by na ich tle pokazać się z jak najlepszej strony. Przekonać trenera, by wysłał do mnie kolejne powołanie.

>>> Bartosz Kapustka zaliczył świetny mecz w Leicester u-23

>>> Jose Mourinho pokłócił się z dziennikarzem i wyszedł z konferencji prasowej [wideo]

>>> Thierry Henry nie zostanie trenerem klubu Igora Lewczuka

>>> Grzegorz Krychowiak w Moskwie wreszcie na właściwych torach?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.