Mecz nr 2: Anwil Włocławek - Brok-M&S Okna Słupsk 83:62

Mecz nr 2: Anwil Włocławek - Brok-M&S Okna Słupsk 83:62

Kwarty: 18:22, 14:12, 30:12, 21:16. Anwil: Krstić 19 (3), Tomaszewski 17 (1), Marcelić 12 (1), Prawica 10 (1), Mutavdzić 2 oraz Szcześniak 9 (1), Jankowski 8, Griszczuk 6, Sneps 0. Brok: Shammgod 24 (4), Korytek 12, Wilangowski 11, Hyży 8, Pluta 7 (1) oraz Frank 0, Golański 0, Przybyszewski 0. Gracz meczu: Vladimir Krstić - w trzeciej kwarcie 6/8 z gry i 13 pkt.

Po kiepskiej pierwszej i wspaniałej drugiej połowie Anwil pokonał w drugim meczu play off Broka-M&S Okna Słupsk. W ćwierćfinale ligi rozgrywanym do trzech zwycięstw jest remis 1:1. Dwa kolejne mecze w przyszłym tygodniu w Słupsku.

- Musimy przeanalizować i poprawić nasze błędy z pierwszego meczu i po prostu zagrać lepiej. Przegraliśmy bitwę, ale wojna jeszcze trwa - mówił trener Anwilu Wojciech Kobielski po przegranym w środę pierwszym meczu z Brokiem.

Początkowo wydawało się, że włocławianie nie wyciągnęli jednak wniosków z porażki. W pierwszej połowie fatalnie grał Vladimir Krstić, który w inauguracyjnej kwarcie miał trzy straty. Chorwacki rozgrywający prezentował się szczególnie blado na tle swojego odpowiednika w Broku Goda Shammgoda, który rozgrywał znakomite spotkanie. Z łatwością mijał obrońców Anwilu i podawał na czyste pozycje swoim wyższym kolegom: Kordianowi Korytkowi i Krzysztofowi Wilangowskiemu.

Anwil miał znowu problemy ze zdobywaniem punktów. Zawodził znowu Davor Marcelić, który umiejętnie kryty przez Radosława Hyżego do przerwy trafił zaledwie dwa rzuty z gry. Dobrze grał jedynie Bartłomiej Tomaszewski (10 pkt).

Nic zatem dziwnego, że goście szybko odzyskali prowadzenie. Jeszcze w 16. minucie był remis 26:26, ale potem słupszczanie zdobyli sześć punktów z rzędu. Gdyby nie udana akcja Igora Griszczuka tuż przed przerwą, przewaga Broka byłaby znacznie większa niż dwa punkty.

Nie wiadomo co Kobielski powiedział swoim graczom w przerwie, ale w drugiej połowie na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Trener Anwilu zaskoczył rywali jeszcze przed wznowieniem gry wprowadzając za Miladina Mutavdzicia Pawła Szcześniaka. I właśnie on wspólnie z Krsticiem przesądzili o wyniku spotkania - wspólnie zdobyli 22 z 30 pkt. całego zespołu. Sam Krstić miał w tej części więcej punktów niż cała drużyna Broka i jeszcze zupełnie wyłączył z gry Shammgoda.

Rozgrywający Anwilu po prostu zaczynali kozłować pod własnym koszem, dobiegali do linii 6,25 m i trafiali (4/5 za trzy). Osiem pierwszych minut trzeciej kwarty Anwil wygrał 24:2. W 28. minucie spotkania gospodarze prowadzili 56:36 i praktycznie było po meczu. - Zadecydowała publiczność. W trzeciej kwarcie kibice robili taki hałas, że nie byliśmy w stanie realizować założeń taktycznych - przyznał Kordian Korytek.

Po meczu trener Stevan Tot nie był specjalnie rozczarowany występem swoich podopiecznych. - Jestem zadowolony, że mój zespół podjął walkę, ale zabrakło nam skuteczności w ataku, a o porażce przesądziła dobra obrona Anwilu. Dziś nie grał Zadravec, bo w środę doznał drobnego urazu i chciałem go oszczędzić na dwa mecz w Słupsku - powiedział szkoleniowiec Broka.

- W pierwszej połowie chcieliśmy tylko zmęczyć przeciwnika, a w drugiej już rzucić się na niego wszystkimi siłami - dodał z uśmiechem Kobielski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.