Rosyjskie próbki antydopingowe jak wrak Tupolewa. "Rosja ich nie wyda, bo prowadzi swoje śledztwo"

- Rosja to wielki gracz i tylko dlatego jeszcze nie wiemy, czy będzie wyrzucona z igrzysk czy nie. Gdyby chodziło o doping małego państwa, nikt by tak nie zwlekał - mówi Sport.pl Michał Rynkowski, p.o. dyrektora polskiej agencji antydopingowej POLADA

Paweł Wilkowicz: 5 grudnia Międzynarodowy Komitet Olimpijski ma ogłosić: czy za oszustwa w Soczi wyrzuca Rosję z igrzysk w Pjongczang, czy też wybiera łagodniejszą karę. POLADA była wśród agencji, które w listach otwartych wzywały MKOl do surowego karania. Czyli: wyrzucać z igrzysk?

Michał Rynkowski: Rzeczywiście, podpisywaliśmy się pod listami wzywającymi do zdecydowanego działania. Ale sytuacja się komplikuje i my też trochę łagodzimy podejście. Światowa Agencja Antydopingowa przyjęła teraz stanowisko raczej wyczekujące. Wszystko jest w rękach MKOl. Czy my będziemy mówić ostro czy nie, i tak to MKOl podejmuje decyzję. To on pierwszy będzie znał efekty pracy dwóch komisji, które powołał  w sprawie rosyjskiego dopingu: komisji Oswalda, która analizuje indywidualne przypadki sportowców. I komisji Schmida, która ma ustalić, czy w Rosji był państwowy system dopingu. Ja bym obstawiał, że MKOl jednak nie zdecyduje się na wariant odpowiedzialności zbiorowej. Nie wykluczy całej Rosji. Mamy z tą Rosją jeden podstawowy problem: są poszlaki, a nie ma kluczowego dowodu, czyli próbek zanieczyszczonych dopingiem.

To nie przeszkadza Komisji Oswalda wykluczać sportowców. Odebrała Rosji już sześć medali z Soczi, wykluczyła dożywotnio z igrzysk dziesięcioro sportowców. To znaczy że te poszlaki wskazujące na zorganizowany system tuszowania dopingu muszą być mocne.

Trudno się nie zgodzić.

Niemiecki adwokat, który broni dwóch ukaranych przez MKOl biegaczy narciarskich, Aleksandra Legkowa i Jewgienija Biełowa, mówi tak: „Znam na wyrywki dopingowy raport McLarena (prokurator Światowej Agencji Antydopingowej, który weryfikował dowody w sprawie Rosji – red.) i nie mam żadnych wątpliwości: zorganizowany doping istniał w Rosji. Może nie był państwowy, jeśli państwo to Władymir Putin. Ale wysocy rangą urzędnicy wiedzieli. Natomiast dowodów na indywidualną winę w raporcie nie ma”.

MKOl jest w niewygodnym położeniu, bez dwóch zdań. Rosja to wielki gracz. Gdyby chodziło o kraj średni czy mały, nikt by się nie zastanawiał, decyzje już byśmy znali. Główny problem polega na tym, że władze rosyjskie wypierają się wszystkiego. I nie sądzę, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie. Zobaczymy, czy dane, które ostatnio dostała WADA, zmienią ten obraz.

Mówi pan o bazie danych rosyjskich testów dopingowych z ostatnich lat, którą miał przekazać WADA informator?

Tak, o bazie danych z laboratorium w Moskwie. Może ona rzuci nowe światło na sprawę.

Gdyby ta baza danych nie była wartościowa, to WADA raczej by się nie chwaliła, że udało się ją zdobyć.

No właśnie. Dlatego jestem tej bazy danych bardzo ciekawy. Pozostanie jednak nadal problem próbek z laboratorium w Moskwie. WADA nie ma do nich dostępu. Bo zabezpieczyła je rosyjska prokuratura ze względu na prowadzone przez siebie śledztwo.

Czyli z próbkami jest trochę jak z Tupolewem: nie oddamy ich wam, bo jeszcze prowadzimy śledztwo?

Tak.  

I jaki pan przewiduje dalszy scenariusz? Wybory prezydenckie w Rosji są w marcu, czyli już po igrzyskach. Kampania wyborcza to nie jest dobry moment, by iść na kompromisy z MKOl. Zamieszanie jest coraz większe, bo zawodnicy ukarani przez MKOl mogą startować w Pucharze Świata, itd. Zaraz się pojawią głosy, że chaos jest już nie do wytrzymania i ważniejszy święty spokój niż ukaranie winnych.

Zawodnicy startują, bo mogą. Trudno się było spodziewać, że nie będą chcieli tego wykorzystać. Czy to etyczne, to już inna sprawa. Sytuacja jest trudna. MKOl chyba chciałby już tę sprawę jak najszybciej mieć za sobą. Dlatego moim zdaniem tutaj odpowiedzialności zbiorowej nie będzie, choćby środowiska antydopingowe naciskały tak mocno jak się da. Szef MKOl Thomas Bach wrzucił tylko kamyczek do ogródka agencji antydopingowych, krytykując je, że z góry domagają się kar. Ale był w tym jeszcze łagodny. A ludzie z niższego szczebla MKOl już się nie gryzą w język, tylko mówią że środowisko antydopingowe się myli, nie ma pełnych informacji, a wydaje wyroki, itd. I rzeczywiście, my dokładnych informacji nie mamy. Ma je MKOl. Ale my znamy raport McLarena. I uważamy że jest tak mocny, iż sprawę trzeba drążyć. Ale co my możemy teraz zrobić? Tylko czekać.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.