Martin Pribula stał się nieoczekiwanie najlepszym strzelcem Zagłębia Sosnowiec

Martin Pribula nieoczekiwanie zapracował na miano najskuteczniejszego napastnika Zagłębia Sosnowiec. Słowak - chociaż gra z kontuzją - ma już na swoim koncie sześć bramek.

Zagłębie tak, jak i rok temu znajduje się czubie ligowej tabeli, ale ciężar zdobywania bramek spoczywa na innych graczach, niż w minionym sezonie.

Wtedy o miejsce w ataku rywalizowali Jakub Arak i Michał Fidziukiewicz. Ten duet poszedł w rozsypkę latem tego roku, gdy Arak zdecydował się na przeprowadzkę do Ruchu Chorzów. Jakby problemów było mało, to kontuzji doznał też Fidziukiewicz, który ma być do dyspozycji trenerów dopiero wiosną.

Opcją numer jeden w ataku Zagłębia jest obecnie Vamara Sanogo. Francuz zluzował w tej roli Tina Maticia, który na początku sezonu zaczynał mecze w podstawowym składzie. W ataku zespołu z Sosnowca grywa też Wojciech Łuczak, ale nie jest to jego wymarzona pozycja.

Tyle, że obecnie to wcale nie napastnik jest najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu. Ostatnie tygodnie należą do Martina Pribuli, który strzelił sześć bramek w sześciu ostatnich meczach.

Tej sztuki dokonał piłkarz, który wychodzi na boisko z kontuzją. W meczu Miedzią Legnica (1:0) Słowak strzelił bramkę i zaraz potem upadł na murawę trzymając się za nogę. Trzy minuty później został zmieniony.

- Cały tydzień męczyłem się z kontuzją przywodziciela. W drugiej połowie, wraz z narastającym zmęczeniem, czułem ją mocniej.

Po strzeleniu bramki pomyślałem, że nie ma co ryzykować i pogłębiać urazu, bo jednak najważniejsze jest to co przed nami - podkreśla.

Trener Piotr Mandrysz obawia się, że Słowak na dobre wyleczy kontuzjowaną nogę dopiero zimą. - Jesień, ciężkie boiska, nie sprzyjają leczeniu tego typu urazów - przypomina.

Dzięki wygranej z Miedzią Zagłębie obroniło pozycję lidera pierwszej ligi, którą straciło na chwilę na rzecz GKS-u Katowice.

- Cieszy, że po dłuższej przerwie zagraliśmy dobrze z tyłu. Ostatnio traciliśmy dużo bramek, a z Miedzią było zero z tyłu. To jest podstawa. Dobrze ustawialiśmy się w defensywie i byliśmy blisko siebie. Miedź nie miała za dużo miejsca i nie stwarzała sobie za dużo sytuacji. A tabela? Za wcześnie, żeby na nią patrzeć. Skupmy się na najbliższym meczu - kończy Pribula.

Więcej o:
Copyright © Agora SA