Józef Wojciechowski w poprzednim tygodniu uzyskał wymaganych piętnaście rekomendacji i wystartuje w wyborach na stanowisko prezesa PZPN. Wsparły go kluby Lotto Ekstraklasy, m.in. Śląsk Wrocław i Piast Gliwice, a były właściciel warszawskiej Polonii został wystawiony jako delegat Stali Rzeszów. W pierwszym oficjalnie przedstawionym stanowisku w mocnych słowach zarzuca Zbigniewowi Bońkowi niegospodarność, wspieranie "szarej strefy" i odwracanie się od polskich klubów, które popadły w kłopoty finansowe.
- W czasie gdy Boniek zgromadził na koncie PZPN 160 milionów złotych, w ogromne kłopoty finansowe popadło 15 klubów z trzech najwyższych klas rozgrywkowych - pisze Wojciechowski. - W ciągu mojej kadencji PZPN zainwestuje co najmniej 500 milionów złotych w polską piłkę. Będą to środki własne, które Boniek "trzyma" na koncie 2 proc. - dodaje i obiecuje, że w razie potrzeby zainwestuje swoje prywatne pieniądze.
Wojciechowski swój start w wyborach motywuje swoją pasją do sportu i dwójką synów, którzy w przyszłości chcą zostać zawodowymi piłkarzami. Swoje niepowodzenie w prowadzeniu Polonii Warszawa tłumaczy koniecznością wycofania się ze względu na kryzys rynku budowlanego, porównuje też osiągnięcia tego klubu do Widzewa w który kilka lat temu angażował się Boniek. Łódzki klub występuje obecnie na czwartym poziomie rozgrywkowym, a Polonia - na trzecim.
- Kibice, dziennikarze i miłośnicy polskiej piłki boją się zmian - dodaje Wojciechowski, sugerując, że jest to efekt wyników osiąganych przez reprezentację Polski oraz troską Bońka o dobry PR. Jedyną trafioną decyzją kadencji swojego rywala nazywa wybór Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera kadry narodowej. Porównuje też polski futbol do domu, który "jest pomalowany i z zewnątrz wygląda elegancko, ale jego fundamenty są w opłakanym stanie".
Na dowód przytacza statystyki. - Polska zajmuje w klasyfikacji ilości trenerów 14 miejsce w Europie. Za Irlandią, Walią, Austrią, Belgią i Norwegią. Polska ma zbliżoną liczbę piłkarzy poniżej 18 roku życia do Białorusi. To wstyd. Wyprzedza nas Turcja, Dania czy Norwegia. Trzykrotnie więcej ma Holandia - wylicza i dodaje: - Co (Boniek) zrobił przez cztery lata, żeby to zmienić? Dlaczego zamiast współpracować ze spółką Ekstraklasa S.A. odcina się od jej działań i szuka kłótni zamiast rozwiązań.
Jednym z mocniejszych zarzutów jest to, że Boniek ma akceptować wybryki kibiców. Jako przykład podaje tegoroczny finał Pucharu Polski między Lechem i Legią na stadionie narodowym w Warszawie. W końcówce mecz został przerwany przez race rzucane na murawę ze strony sektorów kibiców z Poznania. - Tajemnicą poliszynela jest fakt, że na finał Pucharu Polski race na stadion wjechały akredytowanym samochodem PZPN - pisze Wojciechowski.
Zaznacza: - Jestem przekonany, że niezależnie od wyników wyborów mój start i tak przyniesie pozytywne efekty. Z jednej strony polska piłka potrzebuje dziś debaty jak kluby finansowania. Pierwsze dobre efekty mojego startu już widać. Zbigniew Boniek "ostatni raz" zadeklarował pomoc Legii Warszawa w rozmowach z UEFA w temacie dopuszczenia widowni na mecz Legia - Real, podczas gdy obowiązkiem federacji jest wspierać wszystkie polskie kluby. Jak donoszą media wrócił też do rozmów ze Stowarzyszeniem Trenerów Piłki Nożnej, któremu wstrzymano dotację i usunięto z siedziby PZPN. Kto wie, co jeszcze spośród rzeczy, którymi nie interesował się Prezes PZPN albo które zepsuto za jego kadencji, uda się zrealizować lub naprawić do 28 października? - pyta.
- Kiedy kolejny raz zobaczycie Państwo Zbigniewa Bońka na meczu reprezentacji Polski, spróbujcie spojrzeć na niego nieco inaczej. Popatrzcie na niego, jak na człowieka, który podjął, jako Prezes PZPN, jedną bardzo dobrą decyzję dotyczącą wyboru selekcjonera. Może miał szczęście, co oczywiście ważne, ale bardziej przydatne jak lubi się hazard. (...) W każdym razie dziś, na tej jednej decyzji obudowanej wyjątkową troską o dobry PR oraz wpływy w mediach, opiera się cała jego kadencja jako Prezesa PZPN. W mojej opinii to za mało, ale każdy ma prawo ocenić to sam - kończy.