Polonia Bytom spadła niemal na samo dno drugoligowej tabeli. Za serię porażek zapłacił posadą trener Ireneusz Kościelniak. Teraz czas na Andrzej Orzeszka. Przed laty podstawowego piłkarza Górnika Zabrze - trzykrotnego mistrza Polski - a dziś człowieka, który ma dźwignąć z kolan zasłużony śląski klub.
Andrzej Orzeszek: - W tej pracy już tak jest, że zazwyczaj wzywają cię na pomoc, gdy dzieje się źle. Nie ma co się oszukiwać, nie zapracowałem na takie trenerskie nazwisko, jak Piotrek Mandrysz. Żeby było jednak jak jasne - trafiam do klubu, który jest fundamentem polskiej piłki. To dla mnie olbrzymie wyróżnienie. Doceniam to.
- Staram się to zdiagnozować. Początek rzeczywiście był niezły. Tyle, że pewne słabości tuszował wtedy terminarz. Kolejni rywale. Potem, gdy poprzeczka poszła w górę i doszła do tego presja, to coś popsuło. Nastąpiło zderzenie ze ścianą, od której Polonia nie może się ostatnio odkleić.
- Nie rozmawialiśmy za wiele o celach. Zespół musi się odbudować. Zacząć regularnie punktować. Musimy wrócić do swojej dobrej, stabilnej gry. Najważniejszy zawsze będzie najbliższy mecz.
- Pracą. Nie ma innej drogi. Zespołu nie przebudujemy w trakcie rundy. Musimy na to zapracować. Większa dyscyplina taktyczna. Inny dobór zawodników. Konsekwencja i koncentracja w grze obronnej to podstawa. Kto śledzi moją pracę ten wie, jak dużą wagę przykładam do gry w defensywie. Nie interesują mnie spektakularne porażki po widowiskowej grze. Możemy być oszczędni, ale przede wszystkim skuteczni.
- Nie może być inaczej. Ten klub za dużo znaczy dla polskiej piłki, żeby nagle pogodzić się z rolą drugoligowego średniaka. Polonia przeżywa teraz trudny czas, ale wystarczy spojrzeć się za siebie, żeby zrozumieć, że tak już było, a potem klub z Bytomia wracał w wielkim stylu. Wychowywał znakomitych piłkarzy, reprezentantów Polski. Cieszył się z tytułów mistrza kraju. Ta fantastyczna przeszłość determinuje też naszą przyszłość. Nikt tu nie chce zatrzymać się w pół drogi.
- Pracujemy nad tym. To realny scenariusz. W Bytomiu spotkałem ludzi, których dobrze znam i na których mogę liczyć. Jest więc Jurek Szpernalowski. Jest Marcin Suchański. Jest z kim pracować.
- Przywiązuję wagę do szczegółów, ale nie chodzę z głową w chmurach. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie są realia pracy w drugiej lidze. Będziemy starali się wykorzystać wszelkie możliwości, jakie będą nam dane przez działaczy. Nie będzie miejsca na alibi.
Każdy chciałby idealnych warunków pracy, ale w piłce nożnej dostają je tylko nieliczni. Na początek musimy odbudować nasz fundament, czyli grę obronną. Nie możemy dłużej tracić głupich bramek. Naszym boiskowym motto musi być "odpowiedzialność". Za poczynania własne i losy drużyny.
- To rzeczywiście obiecujące zestawienie graczy. Na pewno nie powinni ciągnąć się w ogonie drugiej ligi. Tyle, że znane nazwiska przegrywały już niejeden mecz. Są umiejętności, a gotują się głowy. Także temu musimy zaradzić. Kto nie radzi sobie z presją na drugoligowym poziomie powinien raczej pomyśleć o zmianie zawodu.
- Od 2009 roku i Hetmana Zamość. Sporo czasu upłynęło... Potem związany byłem przede wszystkim z Górnikiem Zabrze. Jako dyrektor, skaut, koordynator ds. szkolenia, trener rezerw. Kilku piłkarzy przygotowałem do gry w pierwszej drużynie, ale ambicje miałem rzecz jasna większe.
- Nie obejdzie się oczywiście bez analizy, ale najważniejsze będzie to co sami zaproponujemy na boisku. Polonia to klub, który musi dominować. Dyktować swoje warunki.