GKS Tychy pokonał GKS Katowice. Rezerwowy bohaterem. Rekordowa frekwencja na Stadionie Miejskim [ZDJĘCIA]

Tyszanie wygrali na własnym boisku z katowiczanami, dla których była to pierwsza porażka od ponad dwóch miesięcy.

Gorące newsy i złośliwe komentarze. Dołącz do nas na Facebooku >>

Na Stadionie Miejskim w Tychach, na którym mecz oglądało rekordowe 11,5 tysiąca widzów, od początku inicjatywę mieli goście. Gospodarze w zasadzie ograniczali się tylko do rozbijania ich ofensywnych akcji i nielicznych prób kontrataków.

- Katowice to tak groźny przeciwnik [dziewięć kolejnych meczów bez przegranej i drugie miejsce w tabeli - przyp. red], że nie możemy z nim prowadzić otwartej gry - tłumaczył w przerwie taktykę tyskiej drużyny Mateusz Bukowiec. Kapitan GKS-u dodał, że na nierównej murawie nie da się grać, ale to akurat sprzyjało jego zespołowi. - Piasek pomalowany na zielono. Kompromitacja - kręcił głową napastnik gości Grzegorz Goncerz.

Mimo dużej przewagi w posiadaniu piłki, w pierwszej połowie wicelider pierwszej ligi właściwie tylko raz poważnie zagroził tyskiej bramce. Miało to miejsce w 37. minucie, kiedy gospodarze zostawili stanowczo za dużo miejsca aktywnemu Goncerzowi, ale kapitan GieKSy - po wrzutce z rzutu rożnego - minimalnie przestrzelił.

Po przerwie zmieniło się tylko tyle, że cały czas atakujący goście nieco częściej mieli sytuacje do objęcia prowadzenia. Z dystansu kilka razy uderzał Bartłomiej Kalinkowski, głową po rogu próbował Damian Garbacik, ale najbliżej zdobycia gola znowu był Goncerz, który po dośrodkowaniu Dawida Abramowicza nie wykorzystał... zderzenia bramkarza Pawła Florka z obrońcą Maciejem Mańką i z kilku metrów nie trafił do pustej bramki.

Gola nie potrafili strzelić goście, co dość nieoczekiwanie udało się nieco ponad kwadrans przed końcem gospodarzom. Łukasz Grzeszczyk został w porę powstrzymany, ale piłka trafiła na lewą stronę pola karnego do Marcina Radzewicza, który kilka minut wcześniej wszedł na boisko. Doświadczony pomocnik nie zastanawiał się i kropnął lewą nogą, a piłka wpadła w długi róg bramki GieKSy.

Do końca, mimo naporu próbujących wyrównać gości, wynik nie uległ już zmianie.

- Byliśmy lepsi od rywali, stworzyliśmy więcej sytuacji. Zawsze jednak czegoś brakowało, a za styl nie dostaje się punktów. Przegraliśmy to prestiżowe dla nas spotkanie, ale zagraliśmy dobrze i wierzę, że w następnych meczach odrobimy dzisiejszą stratę - podsumował Goncerz.

GKS Tychy - GKS Katowice 1:0 (0:0)

Bramka: 1:0 Radzewicz (73.)

Tychy: Florek - Górkiewicz, Boczek, Tanżyna Ż, Mańka - Kowalski, Hirskyj Ż (74. Arezina), Bukowiec Ż (90. Varadi), Grzeszczyk, Mączyński (66. Radzewicz) - Świerczok.

Katowice: M. Abramowicz - Czerwiński, Kamiński Ż, Garbacik, D. Abramowicz - Foszmańczyk, Kalinkowski (84. Wołkowicz), Zejdler, Prokić (78. Mandrysz) - Goncerz, Lebedyński (84. Sobków).

Sędziował: Zbigniew Dobrynin (Łódź).

Widzów: 11 489.

ŚLĄSK.SPORT.PL ćwierka na Twitterze. Obserwujesz? >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.