Ekstraklasa w Sport.pl. Wizerunek ligi? Lyttelton: "Ludzie pamiętają złe rzeczy"

- W ostatnich kilku tygodniach wydarzenia z meczu Legii z Borussią Dortmund były jedyną informacją o tym, co dzieje się w Polsce. A przecież wizerunek kraju jest osadzony w jego kulturze piłkarskiej - mówi w rozmowie ze Sport.pl Ben Lyttelton z firmy Soccernomics, który był gościem Dariusza Mioduskiego na niedawnym Forum Polskiego Futbolu. W rozmowie tłumaczy, jaką strategię powinna obrać Ekstraklasa, by rozwinąć się i dołączyć do grona średnich lig europejskich.

Ben Lyttelton to angielski dziennikarz, wydawca oraz konsultant piłkarski, który doradzał klubom oraz federacjom w tworzeniu ich strategii, a także jej rozwoju na nowe rynki. Wraz z dziennikarzem "Financial Times" Simonem Kuperem oraz profesorem zarządzania w sporcie na Uniwersytecie w Michigan, Stefanem Szymanskim prowadzą firmę "Soccernomics". Jej podstawą i początkiem była książka Kupera oraz Szymanskiego o tym samym tytule, oparta na latach analizowania statystyk oraz trendów w futbolu i tłumacząca, jak funkcjonuje światowa piłka nożna.

Czy mógłbyś przede wszystkim wytłumaczyć, czym zajmuje się firma Soccernomics, którą prowadzisz razem z Simonem Kuperem oraz profesorem Stefanem Szymanskim?

Ben Lyttelton: - Gdy przeczytałem książkę Simona i Stefana pt. "Soccernomics", wiedziałem, że warto przenieść ich rozwiązania na świat futbolu. Znałem ich i postanowiliśmy zrobić z tego biznes. Teraz prowadzimy firmę zajmującą się strategią oraz analityką, oferującą usługi w tym zakresie klubom, federacjom oraz ligom. Dla przykładu, napisałem książkę o wszystkim, co jest związane z rzutami karnymi pt. "Twelve yards" i analizując je w klubach pomagam im rozwiązać problemy ze skutecznością w jedenastkach.

Od niedawna prowadzimy dla klubów także strategię transferową, czyli analizujemy kandydatów z rynku transferowego, by unikali kosztownych błędów. Sprawdzamy ich listy propozycji, rekomendujemy lub odradzamy inwestycje. Wierzymy, że jesteśmy dla nich wartością, ponieważ jesteśmy niezależni, działamy sprawiedliwie. Oczywiście kluby mają swoje osoby zajmujące się transferami, ale każdemu zdarzają się błędy. Kiedy wydaje się sporo pieniędzy na nowych piłkarzy, to Soccernomics jest łatwym i tanim wyborem, by uniknąć zbędnych kosztów.

W jaki sposób sprawdzacie tych piłkarzy?

- Liczy się jakość informacji. Przede wszystkim mamy swoje grono skautów, którzy oglądają na żywo piłkarzy, oceniają ich na sposób tradycyjny, po występach. Ale prowadzimy też analitykę statystyczną, by dostarczyć w raporcie podsumowania rankingowe, średnie i wskaźniki dotyczące zawodników. To pozwala klubom porównać kandydatów do tych piłkarzy, których już mają. Kalkulujemy również potencjalną wartość w przyszłości: taki wskaźnik oczywiście zależy od wieku, więc 30-letni obrońca ma niższy od 24-latka. To może zmienić decyzję klubu. Następnie spotykamy się z przedstawicielami i pokazujemy ranking, tłumaczymy, dlaczego z tych kandydatów jeden jest lepszy od drugiego. Potrafimy to udowodnić i ich przekonać.

Jak znalazłeś się na Forum Polskiego Futbolu?

- Dostałem zaproszenie od Tomasza Zahorskiego i Dariusza Mioduskiego, by powiedzieć coś więcej o pieniądzach w polskim futbolu. Gdy sprawdzałem informacje o Ekstraklasie, to dostrzegłem, że to naprawdę interesująca marka, ale jej historia nie jest opowiadana. Tylko w Polsce, ale uważam, że jeśli rozgrywki otworzą się na Europę, to mogą wiele zyskać.

Jak może się to stać?

- Nie będzie to łatwe, ale dobrym pomysłem jest stworzenie oficjalnej strony w języku angielskim. Wystarczy spojrzeć na Bundesligę i jak bardzo pomogło im otwarcie się na inne kraje. Oni mają stronę nawet w języku polskim. Wiedzą bardzo dokładnie na jakie rynki chcą się rozwijać. Tworzą swój własny magazyn, który jest świetnie wydawany, ma wysokiej jakości branding. Pokazują go np. w krajach azjatyckich, gdzie odbiór takich detali często decyduje o powodzeniu negocjacji. Uważam, że brak tego rodzaju przedstawienia ligi przeszkadza jej w rozwoju.

Co jeszcze zauważyłeś badając Ekstraklasę?

- Zwróciłem uwagę na kibiców, których autentyczność jest obecnie rzadkością w europejskim futbolu. Ale znów: jeśli nie jest to pokazywane w Europie, to nikt o tym nie wie. Każdy słyszał o "robieniu Poznania", czyli tańcu plecami do boiska, ale nikt nie wiąże tego bezpośrednio z Lechem, że to i ogromne flagi, kartoniady to coś regularnego w Polsce. A to wszystko robi wrażenie, jest unikalne. Samo to może zachęcić ludzi w Europie do oglądania i przyjeżdżania na mecze. Mając kibica, który był już w np. Lille, Amsterdamie i zastanawia się, gdzie jeszcze pojechać, to widząc takie obrazki nie będzie się długo zastanawiał. Będzie chciał zobaczyć coś tak spektakularnego, poczuć taką atmosferę.

Miałeś okazję poznać i posłuchać ludzi, którzy rządzą polską piłką. Czy to zmieniło twoje postrzeganie futbolu w tym kraju?

- Zdecydowanie są oni oddani temu, by piłka nożna w tym kraju się rozwijała. Jest spory optymizm wokół futbolu, mógłbym nawet powiedzieć, że jest pewna łatwość w mówieniu o tym, co jest dobre. Ale uważam, że jeśli chce się coś poprawić, to uda się to tylko mierząc z trudnymi sprawami, a wśród nich wymieniałem w prezentacji bezpieczeństwo kibiców. W Anglii udało się to zrobić dzięki zabraniu klubom odpowiedzialności i oddaniu tego policji oraz firmom zewnętrznym.

Gdy wszyscy na Forum Polskiego Futbolu mówili o rozwoju, ty ze swoim spojrzeniem z dystansu pokazałeś zupełnie inną, bardziej krytyczną perspektywę. Ale czy uważasz, że jest szansa, by Ekstraklasa dorównała nawet tym średnim ligom europejskim?

- Zdecydowanie tak. Skoro angielskie kluby są gotowe wydawać niemałe pieniądze na np. Bartosza Kapustkę, a Robert Lewandowski dobija do najlepszych piłkarzy na świecie, to czemu nie? Oczywiście między przychodami obu lig różnica jest zdecydowana i może to zabrać trochę czasu, ale nie uważam, by i pod względem poziomu czy atmosfery na stadionach tak wiele Polskę dzieliło od Holandii. To realistyczna ambicja, którą można spełnić pracując wedle wspólnej strategii. Jednak to, co dziś usłyszeliśmy pokazało, że PZPN, liga oraz kluby mają swoje różne strategie. Jeśli nie uda im się nakreślić wspólnej drogi, to osiągnięcie kolejnego stopnia rozwoju będzie bardzo trudne.

W swojej prezentacji pokazałeś również obrazki z zamieszek na trybunach stadionu Legii Warszawa w trakcie meczu Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund. W Polsce ten temat nieco pominięto, ale jak kosztowne mogły być te wydarzenia w kontekście wizerunku ligi czy klubu w Europie?

- Mówimy o ogromnym problemie Legii. Pod względem krótkoterminowych kosztów choćby przez zagrożenie zamknięcia stadionu na mecz z Realem Madryt. Niemal jedyną w swoim rodzaju okazję, by taki rywal po dwudziestu latach braku polskiego zespołu w Lidze Mistrzów przyjechał tutaj zagrać. Tego nie trzeba mówić. Te 170 osób zachowujących się w sposób skandaliczny odbije się na klubie także w dalszej perspektywie. Mowa o potencjalnych klientach tzw. "pierwszego kontaktu". Jeśli dla wielu to były pierwsze obrazki z polskiego futbolu, to raczej nikt nie zdecyduje się tu przyjechać na mecz, albo w ogóle do Warszawy czy do kraju. Przecież wizerunek kraju jest osadzony w jego kulturze piłkarskiej.

Uważam się za obywatela Europy, ale w ostatnich kilku tygodniach to była jedyna informacja o tym, co dzieje się w Polsce. Zastąpiło to inne wiadomości, więc teraz także inni będą utożsamiać sytuację kraju z wydarzeniami na meczu Legii z Borussią. A przecież było tak blisko osiągnięcia czegoś odwrotnego, bo kilkadziesiąt minut wcześniej kibice zaprezentowali fantastyczną oprawę, która pewnie także byłaby pokazywana na całym świecie. Ale to zaangażowanie, humor, autentyczność i fanatyczność, które spowodowało, że cieszyłem się na nadchodzącą wizytę w Polsce zastąpiło wspomnienie przykrych zdarzeń. Ludzie niestety pamiętają głównie o złych rzeczach.

Zobacz wideo

Sporting Lizbona - Legia Warszawa w Sport.pl LIVE! [NA ŻYWO]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA