Czy Podbeskidzie zaliczyło falstart? Eksperci podzieleni

W pierwszych 7 kolejkach sezonu 2016/2017, pierwszoligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, zdobyło jak na razie 10 punktów. Byłby to być może niezły wynik, gdyby nie fakt, że na własnym stadionie "Górale" dotychczas jeszcze nie wygrali.

Bartłomiej Konieczny, były piłkarz Podbeskidzia i Ryszard Radwan z Urzędu Miasta w Bielsku-Białej, na temat początku sezonu dla Podbeskidzia mają odmienne zdania. Pierwszy widzi falstart, drugi z kolei więcej pozytywów, niż negatywów.

Bielszczanie początku sezonu raczej nie zaliczą do udanych. W pierwszych dwóch, wyjazdowych spotkaniach kolejno z Olimpią Grudziądź (0:2) i Bytovią (0:2), "Górale" zdobyli komplet 6 punktów. Później w pierwszy meczu przy Rychlińskiego zremisowali z Wigrami Suwałki (1:1), żeby tydzień później pojechać po pewne 2:0 do Głogowa. Ostatnie trzy spotkania, niestety znacznie zepsuły dobry obraz początku sezonu. Podopieczni Dariusza Dźwigały w ostatnich trzech seriach gier u siebie z Chojniczanką Chojnice (0:1), na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn (0:1), a ostatnio pod Klimczokiem ulegli w derbach GKS-owi Katowice (0:2). Po takich rezultatach, "Górale" zajmują 8 miejsce w tabeli. To zdecydowanie niżej, niż sięgałyby

marzenia kibiców i ekspertów.

Muszą lepiej biegać

W ostatnich spotkaniach Podbeskidzia słabo wygląda przygotowanie fizyczne zawodników. Po meczu z GKS-em Katowice zauważył to nawet sam Dariusz Dźwigała: - Byliśmy o tempo wolniejsi od przeciwnika w każdej akcji. Winę za porażki biorę na siebie, bo słabiej biegaliśmy, a to nie ich wina.

Motorykę ciężko jednak poprawić w środku sezonu. - Jeżeli zawodnicy nie mają powietrza w płucach żeby biegać, to nic dziwnego, że trener bierze winę na siebie. Co innego, kiedy nie ma ambicji i walki, wtedy trzeba wstrząsnąć szatnią i zmotywować piłkarzy do działania. Teraz, kiedy zaczęła się już liga i gra się co tydzień, ciężko jakkolwiek poprawić swoje przygotowanie do biegania - mówi "Wyborczej" Bartłomiej Konieczny, były piłkarz Podbeskidzia.

Długoletni środkowy obrońca bielskiego klubu, wskazuje na problemy swoich byłych kolegów. - Głupio stracone bramki ze stałych fragmentów, czy dośrodkowań z boku boiska. Brak konsekwencji w kryciu, szczególnie przy stałych fragmentach gry. Przykład straconej bramki z Wigrami: mecz był pod kontrolą i nagle bam! Jakaś dziwna wrzutka i piłka wpada do siatki - zauważa Konieczny. Jak sam zaznacza, takie błędy nie powinny się przytrafiać zespołom, które chcą walczyć o powrót do elity: - Jeżeli gra się o coś, to nie można popełniać takich błędów. Można przegrywać, kiedy przeciwnik gra świetnie piłką, albo po prostu jest dobrze przygotowany do meczu i ma dobry plan. Jak na razie brakuje koncentracji i Podbeskidzie daje sobie strzelać bramki w banalny sposób. Teraz chłopaki muszą tak naprawdę od początku zbudować sobie znowu zaufanie kibiców, bo wszyscy liczyli na świetne wyniki od początku sezonu do końca, a teraz jest lekki dołek - przyznaje Konieczny.

Kiedy Podbeskidzie ostatnio, czyli w 2011 roku, wywalczało awans do ekstraklasy, od początku sezonu grało bardzo dobrze i w tamtym terminarzu, na próżno szukać serii wpadek. W pierwszych 5 kolejkach, bielszczanie wygrali wtedy min. 5:0 z Termalicą i 6:1 w Katowicach z GKS-em. To robiło wrażenie. - Nie ma co porównywać naszej ówczesnej drużyny, z tą która biega z herbem Podbeskidzia na piersi dziś. To są inne warunki, inni rywale, okoliczności. Mogę jednak powiedzieć, jaka drużyna była wtedy. Byliśmy rodziną, nie było tak, że tylko trening i do domu. Prawie zawsze gdzieś razem wychodziliśmy, spotykaliśmy się wieczorami. To był zespół stworzony z ludzi oddanych dla klubu i mających coś wszystkim wokół do udowodnienia. Nie wiem jak jest teraz, bo nie jestem w szatni, ale mogę tylko powiedzieć, że bez tego ani rusz - twierdzi Bartłomiej Konieczny.

W ratuszu są spokojni

Warto zauważyć, że po słabszym wejściu w sezon, także można wywalczyć awans. W zeszłym roku po 7 kolejkach I ligi, Arka Gdynia, która ostatecznie wywalczyła awans do ekstraklasy z pierwszego miejsca, zajmowała 9 lokatę z dorobkiem 9 punktów. "Górale" są w o tyle dobrej sytuacji, że do szpicy tabeli tracą zaledwie 6 punktów.

Co o początku sezonu dla Podbeskidzia myślą ludzie obecnie związani z klubem? Ryszard Radwan, naczelnik wydziału sportu i kultury fizycznej Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej, do sprawy podchodzi dużo bardziej optymistycznie. - Start Podbeskidzia uważam za bardzo udany. Niewielu się spodziewało, że z pierwszych trzech wyjazdów, drużyna wywiezie 9 punktów - mówi "Wyborczej" . - Bolą niestety stracone punkty na naszym stadionie, pod Klimczokiem, bo kiedy w planach ma się wywalczenie promocji do wyższej ligi, podstawą jest, aby wygrywać wszystko u siebie, a na wyjazdach przede wszystkim nie przegrywać. Miejmy tylko nadzieję, że stracone teraz punkty, nie odbiją się czkawką przy końcu sezonu i przegrane z Chojniczanką, bądź GKS-em Katowice, nie zablokują Podbeskidziu drogi do awansu - mówi Radwan.

Człowiek odpowiedzialny za kontakt z Podbeskidziem z ramienia Urzędu Miasta pokusił się także o ocenę czysto sportowych aspektów. - Mam wrażenie, że trener doskonale zdiagnozował już problem. Z dzisiejszej perspektywy widzimy, że jest to kwestia obciążeń treningowych, przygotowania motorycznego i taktyki zespołu, którą trzeba dostosowywać do każdego kolejnego rywala - zaznacza Ryszard Radwan. - Wydaje mi się, że tym trzem wygranym na wyjazdach w Grudziądzu, Bytowie i Głogowie, pomógł trochę zbyt duży respekt przed nasza siłą ofensywną piłkarzy przeciwnika. W ostatnich meczach, zabrakło wprowadzenia większej siły ofensywnej, zagrania na dwóch napastników, a takie możliwości mamy - zauważa.

Zdecyduje organizacja

Zawsze na początku ligi znajduje się jeden zespół, który jest w samym czubie tabeli, a nikt wcześniej się tego nie spodziewał. W tym roku, w I lidze taką drużyną jest ekipa z Suwałk. Wigry jak na razie z 16 punktami na koncie, w tabeli wiodą prym. - W tej chwili jest kilka zespołów, które punktowo mierzą bardzo wysoko, ale po pierwszej rundzie wyklaruje się bezpośrednia czołówka, walcząca o awans. Wierzę i liczę na to, że znajdzie się w niej Podbeskidzie, bo organizacyjnie i sportowo jesteśmy przygotowani na ekstraklasę. W meczach z czołówką, trzeba zdobywać zawsze 3 punkty i nie pozwalać już sobie na wpadki, a takich piłkarzy, jakich mamy w Bielsku-Białej, na pewno na to stać - mówi Radwan. - Oddaliśmy wreszcie do użytku cały stadion i piłkarze mają warunki do dobrego grania. Ta murawa była bardzo droga, ale jest świetnej jakości i można na niej pokazywać wszystkie swoje najcenniejsze walory, grać piłką, technicznie. Trzeba dobrze się sprzedawać na tym boisku i wszystko pójdzie po naszej myśli. Ze strony władz klubu czy ratusza, zapewniam, że o warunki dbamy i dbać będziemy - kończy Ryszard Radwan.