Śląski i zagłębiowski klub nie otrzymały licencji na grę w ekstralidze. Najpierw wnioski zespołów z Janowa i Sosnowca odrzuciła Komisja Licencyjna, a w drugiej instancji podobnie zachowała się Komisja Odwoławcza.
To teoretycznie zamyka drogę do skutecznego odwołania, ale kluby nie zamierzają się poddać. Zawiązała się nieformalna śląsko-zagłębiowska koalicja, która ma doprowadzić do zmiany wcześniejszych decyzji.
- Jednym ruchem przekreślono pracę wielu osób. Położono na szali dorobek zasłużonych dla polskiego hokeja klubów - mówi Dariusz Kisiel, prezes Zagłębia.
Komisja Odwoławcza miała różne uwagi do Zagłębia i Naprzodu. W przypadku sosnowieckiego klubu wraca temat braku gwarancji finansowych w wysokości 2 milionów brutto na sezon. - Ale to nie jest prawda!
Przedłożyliśmy weksel, który wystawiła nam jedna z firm. Co mogliśmy jeszcze zrobić? - pyta prezes.
Z naszych informacji wynika, że Zagłębie mogło liczyć na pomoc finansową firmy deweloperskiej. Umowa o współpracy miała obowiązywać przez kilka lat, a firma miała zyskać w zamian reklamę na koszulkach.
- Nie posądzam członków Komisji Odwoławczej o stronniczość czy działanie na niekorzyść klubu. Sprawa podważenia wiarygodności tego weksla jest jednak dla mnie niezrozumiała - mówi Arkadiusz Chęciński.
Prezydent Sosnowca deklaruje swoją pomoc dla Zagłębia. - Sprawa jest bardzo delikatna, więc lepiej nie powiedzieć teraz o słowo za dużo. Jest jeszcze cień nadziei, że Zagłębie zagra z najlepszymi. Czekają mnie rozmowy z przedstawicielami Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Na pewno nie zostawimy Zagłębia samego z tym problemem - mówi.
Hokeiści z Sosnowca mogą liczyć na finansowe wsparcie miasta. To może sięgnąć - w przypadku wygrania konkursu - 700 tysięcy złotych. Gdyby te pieniądze były już zaksięgowane na koncie klubu, to o licencje też byłoby łatwiej.
Spółka, którą zarządza Kisiel nie mogła jednak liczyć na te pieniądze przed rozpoczęciem procesu licencyjnego, gdyż wtedy o miejsce w ekstralidze starała się jeszcze spółka na czele, której stał Leszek Tokarz - były prezes ekstraligowego klubu. - To zamieszanie i sosnowiecka wojenka sprawiły, że pieniędzy nie otrzymał nikt - przyznaje Chęciński.
Na pomoc władz miasta nie ma raczej co liczyć Naprzód. W Katowicach nie ukrywają, że hokejową sekcją numer jeden w mieście jest GKS, który nie miał problemów z otrzymaniem licencji. - Na pewno się tak łatwo nie poddamy. Nam też zarzuca się uchybienia, które nie mają żadnego potwierdzenia w faktach - zapewnia Janusz Grycner z Naprzodu Janów.
Komisja Odwoławcza również zarzuciła Naprzodowi brak gwarancji finansowych. - Tymczasem przedstawiliśmy oświadczenia sponsorów, które zdaniem prawników mają taką samą wartość jak umowy, do których się odnoszą - mówi Grycner.
Klubowi z Janowa zaszkodziło też zamieszanie ze zmianą trenerów na początku minionego sezonu. Na tydzień zawitał wtedy do Katowic Josef Halouzka. Czech szybciutko pożegnał się z klubem, ale że z czasem - gdy okazało się, że nadal pozostaje do pracy - to wystąpił do Naprzodu o odszkodowanie w wysokości 14 tysięcy euro! Najdziwniejszy jest jednak fakt, że wygląda na to, że Komisja Odwoławcza uznała jego żądania za zasadne!
- Takich kwiatków jest więcej. Będziemy walczyć o swoje, gdyż zwyczajnie czujemy się pokrzywdzeni - kończy Grycner.