Dwa łódzkie kluby chcą się dzielić kibicami [KOMENTARZ]

Czy dwa kluby z jednego miasta mogą ze sobą współpracować? Teoretycznie powinny, bo przecież jest coś takiego jak lokalny patriotyzm, ci sami kibice. Jednak w dzisiejszych czasach sporo je także dzieli, jak choćby rywalizacja o pomoc z miejskiej kasy. Każdy stara się udowodnić, że jest ważniejszy, popularniejszy, bo to przekłada się na pieniądze. Orzeł Łódź i Budowlani Łódź, ci siatkarscy, postanowiły pokazać, że sport może, a nawet powinien łączyć. Jak zauważyli prezesi - Witold Skrzydlewski i Marcin Chudzik - teoretycznie obie dyscypliny bardzo dużo dzieli: w pierwszej startują mężczyźni, w siatkówkę (w Łodzi) grają kobiety. Jednak na mecze żużlowców i siatkarek przychodzą podobnie zachowujący się fani. - Trafiamy do tych samych ludzi - zauważył Skrzydlewski. I nie chodzi o doping, bo na torze żużlowym jest tak głośno, że trudno wesprzeć zawodników w czasie wyścigu, tak jak siatkarki podczas akcji. Jednak na trybunach jest spokojnie i przede wszystkim bezpiecznie. Nawet gdy przyjeżdżają fani z innego miasta, nie trzeba sprowadzać dziesiątek policjantów czy ochroniarzy, praktycznie nie dochodzi do zadym czy bójek.

Prezes Chudzik opowiada, że podczas badań przeprowadzanych wśród ludzi przychodzących na mecze jego drużyny wyszło, że oprócz Budowlanym kibicują PGE Skrze Bełchatów i właśnie łódzkim żużlowcom. Co jeszcze może połączyć Orła i Budowlanych? Choćby to, że kiedy ten pierwszy kończy sezon, siatkarki właśnie zaczynają rozgrywki Orlen Ligi. Skrzydlewski przypomniał, że są już firmy pomagające obu drużynom, i dodał, że nie wyobraża sobie, by zabierać sobie sponsorów.

Słuchając o umowie, od razu pomyślałem o dwóch najpopularniejszych łódzkich klubach. Nie wyobrażam sobie, że ŁKS i Widzew będą się wspierać, a oferując bezpłatne zaproszenia (tak jak chcą to robić Orzeł i Budowlani), wymieniać kibicami, ale marzy mi się koniec wciąż narastającej agresji. Pamiętam jeszcze czasy, gdy działacze niemal się przyjaźnili, a piłkarze i trenerzy nie bali przechodzenia do lokalnego rywala. Bywały też derby bez ciągłych wyzwisk i obelg. Dziś nawet ktoś nieinteresujący się piłką nożną wie, że zbliża się mecz ŁKS z Widzewem, co doskonale widać na łódzkich murach. Dlatego apeluję do szefów klubów, by wzięli przykład z Orła i Budowlanych. Nie muszą współpracować, ale niech pokażą, że się szanują. A wówczas może kilku, może kilkunastu kiboli stanie się kibicami. Wiem, że jestem naiwny, ale każdemu wolno mieć marzenia.

Więcej o: