24 563 kibiców, czyli komplet, podczas lutowego meczu z Ruchem Chorzów czy 18 321 przy okazji majowego starcia z Koroną Kielce. Pierwsza część tego roku - mimo że na boisku Górnik kompletnie zawodził - potwierdziła, jak duży kibicowski potencjał drzemie przy Roosevelta. Czy w pełni objawi się w pierwszej lidze?
W klubie o frekwencji w nadchodzących spotkaniach mówią niechętnie. Widać niepewność, którą dodatkowo spotęgowała przedsezonowa prezentacja. Z jednej strony - w środku tygodnia zobaczyć drużynę przyszło aż 3000 ludzi. Z drugiej - prezesa Bartosza Sarnowskiego fani przyjęli bardzo chłodno, a Małgorzatę Mańkę Szulik, prezydent miasta, po prostu wygwizdali. Przewidzieć liczbę zajętych krzesełek podczas piątkowego spotkania ze Stalą Mielec (godz. 20.30) jest więc trudno.
- Tu nie chodzi o cyfry... - mówi trener Marcin Brosz. - We wtorek mieliśmy okazję, by spotkać się z kibicami. Przyszło ich naprawdę wielu, za co bardzo dziękuję. Pokazali, że zależy im na tym klubie. Mieli sporo uwag, które bierzemy sobie do serca. W ich wypowiedziach jednak słychać było też nadzieję. Ludzie wierzą w to, nad czym pracujemy - podkreśla Brosz.