Historyczny sukces Piasta, a potem brak porozumienia w sprawie transferów. Radoslav Latal nie był pierwszy

Ostatnie nieporozumienia na linii Radoslav Latal - władze Piasta Gliwice do złudzenia przypominają to, co działo się przy Okrzei trzy lata temu. - Działacze nie wierzyli, że możemy osiągnąć jeszcze więcej. I tak te nasze drogi zaczęły się rozchodzić - mówił Marcin Brosz, ówczesny trener Piasta.

Czy Piast Gliwice ma szansę powtórzyć sukces z poprzedniego sezonu? Podyskutuj na Facebooku >>

Zamieszanie związane z odejściem Radoslava Latala z Piasta Gliwice odbiło się - co zrozumiałe - dużych echem. Mało kto jednak pamięta, że do bardzo podobnej sytuacji doszło przy Okrzei już trzy lata temu - zaraz po wywalczeniu przez klub czwartego miejsca w lidze, które wtedy było jego najlepszym wynikiem w historii. Na dodatek gliwiczanie dokonali tego jako beniaminek Ekstraklasy.

Marcin Brosz, który prowadził wówczas Piasta, mówił później tak: - My - trenerzy i piłkarze - uważaliśmy, że to nie jest szczyt naszych możliwości, a dopiero początek. Inaczej natomiast myśleli ludzie rządzący klubem, którzy akurat w tamtym momencie się zmieniali. Nie wierzyli, że możemy osiągnąć jeszcze więcej. I tak te nasze drogi zaczęły się rozchodzić. A z klubem jest jak z rodziną - jeśli wszyscy nie mówią jednym głosem, prędzej czy później przyniesie to problemy. Wszyscy na tym straciliśmy. (...) Widziałem w Piaście silny klub na już, bez zwlekania, ale wokoło słyszałem: "Trzeba to robić wolniej". Osoby rządzące klubem wychodziły z założenia, że filozofia, która dała nam europejskie puchary - opierająca się na wyszukiwaniu zawodników tanich w utrzymaniu - będzie się nadal sprawdzać. Chcąc jednak podnosić nasz poziom, trzeba było ją zmienić. Zwłaszcza że klubowa młodzież nie była jeszcze gotowa realnie wspomóc pierwszą drużynę.

Latal, tak samo jak Brosz, chciał pójść za ciosem, liczył na wzmocnienia (mówił nawet, że klub mu je obiecał). Różnica między nimi była właściwie tylko jedna - o ile Czech postawił sprawę na ostrzu noża i w końcu postanowił odejść, o tyle Brosz zdecydował się w Piaście zostać. Jak się jednak okazało, jego przygoda z Gliwicami długo już nie potrwała. Drużyna, która straciła swojego najlepszego strzelca, Marcina Robaka (w sierpniu za 150 tysięcy euro odszedł do Pogoni Szczecin), zaczęła słabnąć, a wiosną znalazła się już niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Wtedy Brosz został zwolniony.