Mogłoby się wydawać, że trener, który dopiero co ugrał z klubem historyczny sukces, musi mieć ze swoimi przełożonymi świetne relacje. Tymczasem w przypadku Radoslava Latala było zupełnie inaczej. Nieporozumienia między nim a władzami Piasta Gliwice narastały już od dawna, by w piątek przechylić szalę. Kontrakt Czecha został rozwiązany za porozumieniem stron. O co poszło?
Przede wszystkim trener i klub mieli odmienne wizje kształtu drużyny. O ile bowiem dla Latala oczywistym było, że po wywalczeniu wicemistrzowa kraju Piast powinien pójść za ciosem, o tyle działacze woleli być ostrożniejsi.
W ten sposób tłumaczyli chociażby fiasko starań o wykupienie ze Sparty Praga Martina Nespora, jednego z najlepszych piłkarzy gliwiczan w zeszłym sezonie. W swoim komunikacie pisali tak: - GKS Piast SA nie chce zachwiać sytuacji finansowo-organizacyjnej, dbając o budżet i dalszy stopniowy rozwój klubu, stąd też dalsze starania o napastnika nie będą czynione.
Latal miał jednak również pretensje o to, że pomijano jego zdanie przy kontraktowaniu nowych zawodników. O sprowadzonych tego lata Aleksandarze Sedlarze i Edvinasie Girdvainisie mówił, że za wiele o nich nie wie, że to ludzie wytypowani przez klubowy dział skautingu. Jednocześnie podkreślał, że obaj są obrońcami, podczas gdy on prosił o napastników. Po odejściu Nespora w linii ataku został mu bowiem tylko Josip Barisić.
Czech prowadził Piasta w 50 ligowych spotkaniach. 25 wygrał, 11 zremisował, 14 przegrał. W analogicznym czasie więcej punktów zdobył tylko jeden klub Ekstraklasy - Legia Warszawa.