W Katowicach od wielu lat mówi się o budowie nowego silnego klubu hokejowego na bazie GKS-u i Naprzodu. Wygląda jednak na to, że do tego nie dojdzie.
Na przeszkodzie stoją silne animozje fanów. Naprzodem wspierają bowiem fani Ruchu Chorzów, którzy nie pójdą pod ręką z kibicami GieKSy.
Miasto chce więc zbudować silny zespół w oparciu o wielosekcyjny GKS. Ten zagra w elicie dzięki wykupieniu "dzikiej karty".
Mirosław Minkina, wiceprezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie mówił nam, że możliwy był też scenariusz gry nowego klubu z Katowic na licencji Naprzodu.
Do tego jednak nie dojdzie. Z dwóch powodów. Po pierwsze Naprzód wcale nie podjął decyzji o wycofaniu zespołu z rozgrywek. Drużyna trenera Waldemara Klisiaka przygotowuje się do rywalizacji.
Po drugie - wspomniane już animozje wśród fanów. "Gdyby Naprzód oddał licencję GKS-owi, to na drugi dzień spalono by dom prezesa klubu z Janowa" - usłyszeliśmy pod czwartkowej prezentacji wielosekcyjnego GKS-u.
Nowy klub może liczyć na znaczące, finansowe wsparcie miasta. Co więc z Naprzodem? - Nie zamykamy przed nikim drzwi. Miasto nie zapomina o innych klubach. Będę jednak priorytety, a w przypadku hokeja klubem numer 1 w mieście będzie GKS. Pamiętamy jednak o trenującej w Janowie młodzieży. To normalne, że potęgę jednego klubu buduje się na potencjale tych mniejszych. Nie wszyscy mają przecież na tyle talentu, żeby grać w najlepszym klubie w mieście. Nie zamykamy więc nikomu drogi do rywalizacji w lidze. Oczkiem w głowie będzie jednak GKS. Tak wynika z miejskiej strategii, którą popierają też wyniki badań - podkreśla Krupa.
Przypominamy, że GKS ma też trenować i grać na lodowisku w Janowie. W dzielnicy Katowic powstanie druga tafla.