Rutkowski, Wujec: Przyczajony tygrys, ukryty smok

Nadchodzi nowa era. Już wkrótce nic w NBA nie będzie takie jak wcześniej. Nadciąga chińska nawałnica. Trzech wielkich centrów, którzy na zawsze odmienią oblicze ligi.

Rutkowski, Wujec: Przyczajony tygrys, ukryty smok

Nadchodzi nowa era. Już wkrótce nic w NBA nie będzie takie jak wcześniej. Nadciąga chińska nawałnica. Trzech wielkich centrów, którzy na zawsze odmienią oblicze ligi.

Już w tym tygodniu prawdopodobnie zadebiutuje w Dallas Mavericks Wang Zhi Zhi (216 cm). Większość ekspertów przepowiada, że w tegorocznym drafcie z numerem pierwszym wybrany zostanie Yao Ming (228 cm). A kolejnym zaimportowanym do NBA Chińczykiem będzie niejaki Menk Batere.

Pierwszy był Wang. Dwa lata temu, znany z niekonwencjonalnych decyzji Don Nelson wybrał w drugiej rundzie draftu właśnie Zhi Zhi. Obserwatorzy szydzili z trenera Dallas, bo wydawało się, że z chińskiego centra nie będzie żadnego pożytku. Zwłaszcza że Wang - gracz zatrudniony w drużynie Rakiet z Bayi, sportowej odnodze chińskiej Armii Czerwonej - nie rokował specjalnych nadziei na prędką zmianę barw klubowych. Dumne ze swojego najlepszego żołnierza władze Rakiet nie miały ochoty zwalniać go ze służby.

A jednak. Trwające blisko dwa lata podchody i starania menedżerów Mavericks przyniosą chyba w końcu sukces. Syn Nelsona Donnie latał do Chin średnio raz w miesiącu, do Stanów zapraszano delegacje z Chin, a właściciel Dallas Mark Cuban kusił obietnicami finansowymi. No i udało się. Kiedy Wang, zdobywając w decydującym meczu ligi chińskiej przeciwko Rekinom z Szanghaju 40 punktów i 11 zbiórek, zapewnił swojej drużynie szósty z rzędu tytuł mistrza kraju - w nagrodę dostał zgodę na wyjazd do Ameryki. No i dobrze - już wkrótce przekonamy się, co potrafi.

Ale Wang to mały miś w porównaniu z gigantycznym Yao Mingiem. Yao jest wielki i budzi respekt u najlepszych. Trzy lata temu wprawił w zachwyt samego Michaela Jordana. Grając w meczu treningowym przeciwko wielkiemu mistrzowi, 17-letni wówczas zawodnik trafiał z uśmiechem "trójkę za trójką". Na igrzyskach wspólnie z Wangiem napędzili trochę stracha Dream Teamowi. Na początku meczu krótko prowadzili, a cały świat obiegły fragmenty meczu, kiedy ogromny Yao w widowiskowy sposób blokował rzuty Vince'a Cartera i Gary Paytona.

Eksperci prześcigają się w peanach na rzecz Minga. Niektórzy twierdzą, że będzie najwybitniejszym centrem wszech czasów. Bo potężny jak Shaquille'a O'Neal. Bo finezyjny jak Hakeem Olajuwon. Bo nawet kozłować i podawać potrafi - jak na centra - całkiem nieźle. Sceptycy przypominają, że podobne zachwyty towarzyszyły pojawieniu się talentu Shawna Bradleya. I że sylwetką to pan Yao przypomina raczej Manute Bola niż Kareema Abdul-Jabbara.

Yao Ming to sympatyczny gość. Ma 20 lat. Uwielbia żeberka i amerykańskie steki. Chętnie wyjechałby do Stanów, bo teraz ciągle musi jeść zupę ryżową. Jego oboje rodzice byli koszykarzami, a mama nawet kapitanem reprezentacji Chin. Jego życiowy mecz to zwycięski finał Mistrzostw Azji, kiedy to przeciwko Katarowi miał 17 bloków. Gra w Rekinach z Szanghaju. W przegranym meczu z Rakietami Yao uzyskał 22 punkty, miał 21 zbiórek, 5 bloków i 5 asyst. Za mało - tytuł znowu zdobyła drużyna Wanga. Ale przyszłość będzie podobno należeć do Yao.

Niestety, nie udało nam się dotrzeć do żadnych interesujących informacji dotyczących trzeciego wielkiego Chińczyka Menka Batere. Obiecujemy, że gdy już trafi do NBA, to napiszemy o nim więcej. A tak serio - to niespecjalnie wierzymy w te rewelacje dotyczące chińskich gigantów. Ale chcielibyśmy się mylić.

Kronika towarzyska

Podczas meczu Orlando - Los Angeles Lakers, jeden z kibiców zaczął pokrzykiwać na Kobe Bryanta: "Może byś czasem podał tę cholerną piłkę". Niesfornym fanem okazał się być ojciec Shaquille'a O'Neala. Shaq nie widzi w tym nic dziwnego: "Tata zawsze mówił to, co myśli. Nigdy nie był politycznie poprawny. Zresztą na mnie też się bez przerwy wydzierał".

Jeszcze raz okazało się, że najbardziej wiarygodne są plotki dementowane. Trener Miami Pat Riley straszliwie zbluzgał wszystkich dziennikarzy, którzy twierdzili, że Alonzo Mourning, który z powodu choroby nerek miał pauzować przez cały sezon, wróci do gry jeszcze w marcu. Riley twierdził, że to największy absurd, jaki w życiu słyszał, i że publikowanie tego typu wyssanych z palca bzdur jest niepoważne. Mourning wybiegł na parkiet w meczu przeciwko Toronto dokładnie 27 marca.

Obrońca Chicago Bulls Ron Artest tak tłumaczy swój talent do przechwytów: "Jestem dobrym złodziejem. Gdy byłem mały, kradłem ciastka z cukierni. Do czterech paczek ciastek dziennie. Tak wyglądały moje przygotowania do NBA". My kradzieży nie pochwalamy!

Rozgrywający Sacramento Jason Williams nosi na ręku opaskę z napisem "Nienawidzę was". Williams twierdzi, że chce, żeby wszyscy go nienawidzili, bo na tym świecie jest mnóstwo fałszywych ludzi. My Williamsa nie nienawidzimy.

Bohater tygodnia

Hakeem Olajuwon - tydzień temu lekarze jednomyślnie zakończyli jego sezon, a może i karierę, diagnozując skrzep w udzie i nakazując od 4 do 6 miesięcy pauzy. Hakeem się nie przejął, nie przerwał treningów, skrzep zniknął, a Olajuwon wrócił do gry, przywracając Rakietom nadzieję na walkę o awans do play off.

Niezłe numery

2850 g i 52 cm. Tyle waży i mierzy mój urodzony 24 marca 2001 synek - Tymon Rutkowski. Jestem pewien, że będzie lepszy nawet od Yao Minga.

Złota myśl

"Podobno w szkole średniej Kobe sabotował wysiłki swojej drużyny, żeby końcówki były zacięte. Wówczas jego gwiazda mogła błyszczeć jeszcze jaśniej. Zdumiewające, nieprawdaż?" - trener Los Angeles Lakers Phil Jackson o swoim ulubionym podopiecznym.