Ruch Chorzów - Cracovia 0:0

To był najgorszy mecz krakowian z dotychczas rozegranych w rundzie wiosennej. Przy większym opanowaniu napastnika Ruchu Mariusza Śrutwy gospodarze mogli z powodzeniem wygrać z Cracovią.

- Jak nie można meczu wygrać, to przynajmniej trzeba zremisować - skomentował trener Cracovii Wojciech Stawowy. Trudno nie przyznać mu racji, bo przez 90 minut więcej sytuacji bramkowych stworzyli "niebiescy". Mecz był rozgrywany w trudnych warunkach, przy nieustannie prószącym i zacinającym śniegu, a w drugiej połowie grząska murawa nie ułatwiała gry.

Pod nieobecność kontuzjowanego Kazimierza Węgrzyna na środku obrony Łukasza Skrzyńskiego wspierał Michał Świstak. W nowo utworzonej parze stoperów widać było, niestety, małe zgranie. W 15. min po podaniu Marka Szyndrowskiego Śrutwa minimalnie minął się z piłką w polu bramkowym. Za moment Artur Błażejewski z 10 m mocno strzelił w Sławomira Olszewskiego. Ataki chorzowian były coraz groźniejsze, choć dość schematyczne: podania szły albo do szalejącego na prawej stronie boiska Dawida Bartosa, albo wprost do Śrutwy.

W 35. min krakowska obrona zupełnie się zagapiła, może dlatego, że Michał Smażyński zacentrował, nietypowo, z lewej strony. W każdym razie w sytuacji sam na sam znalazł się Śrutwa, ale fatalnie skiksował. Za moment napastnika Ruchu (wolnego i mało zwrotnego) ubiegł Olszewski. Tuż przed końcem pierwszej połowy przypadkowa rotacyjna centra Szyndrowskiego omal nie zaskoczyła bramkarza "Pasów".

Cracovia w pierwszej połowie mogła się pochwalić tylko dwoma sygnalizowanymi strzałami w wykonaniu Arkadiusza Barana (23.) i Piotra Bani (34.). Na domiar złego w jednej z akcji urazu głowy nabawił się Marcin Dudziński i w przerwie został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.

Wejście Marcina Makucha nie poprawiło gry "Pasów". Wprawdzie na boisku trwała męska, twarda i nieustępliwa walka, ale to gospodarze byli bliżsi zdobycia zwycięskiej bramki. Śrutwa, kiedyś król strzelców ekstraklasy (członek Klubu 100 - 103 gole), na długo zapamięta ten mecz. W 53. min dostał podanie od Piotra Ćwielonga, ale strzelił obok słupka. W 66. min Błażejewski odebrał w polu karnym piłkę Świstakowi, podał Śrutwie, ale w porę zdążył wrócić debiutujący w Cracovii Artur Czerwiec i wybił piłkę spod nogi napastnika Ruchu.

- Mariusza mogę tłumaczyć tylko śliskim i grząskim boiskiem - bezradnie rozkładał ręce trener Ruchu Jerzy Wyrobek.

Dopiero po serii okazji Ruchu sytuacje bramkowe stworzyli krakowianie. Najpierw Stanisław Wróbel precyzyjnie, ale zbyt słabo posłał piłkę z rzutu wolnego i Sebastian Nowak zdołał sparować ją na róg, potem Marcin Bojarski minimalnie przestrzelił zza szesnastki. - Już widziałem bramkę, piłka minęła słupek nie więcej niż o pół metra - przyznał "Bojar", który w całej piłkarskiej karierze tylko raz wygrał w Chorzowie, w barwach Legii.

W odpowiedzi po rzucie wolnym Edward Cecot posłał głową futbolówkę tuż koło słupka.

W drugiej połowie Baran dostał siódmą żółtą kartkę w tym sezonie i zabraknie go w Cracovii w meczu z Radomskiem.

Składy

Ruch: Nowak - Szyndrowski, Mosór Ż, Fornalik, Cecot - Bartos, Malinowski, Błażejewski Ż (87. Wawrzyńczok), Smażyński Ż + Cz (90.) - Śrutwa (76. Plewko), Loch (46. Ćwielong).

Cracovia: Olszewski - Radwański, Świstak, Skrzyński, Baster - Bojarski, Baran Ż (64. Czerwiec), Przytuła Ż, Dudziński (46. Makuch) - Bania, Wróbel (77. Szczoczarz).

Sędziował Piotr Kotos z Wrocławia. Widzów 4000.