18. kolejka piłkarskiej III ligi

Piłkarze Zagłębia słabo zagrali w Czarnowąsach, ale ostatecznie udało im się uporać z przedostatnią drużyną w tabeli. Wygrali także zawodnicy Śląska i sosnowiczanie mają wciąż cztery punkty przewagi nad wrocławianami.

Mimo że była to już 3. kolejka rundy rewanżowej, dwóm drużynom z naszego regionu nie udało się jeszcze zagrać wiosną o punkty w lidze. Spotkanie Carbo Gliwice z Górnikiem MK Katowice nie odbyło się, bo na boisku w Ostropie leżała kilkucentymetrowa warstwa śniegu, który w sobotnie popołudnie wciąż prószył.

Czarnowąsy - Zagłębie 0:2

Zajmujący przedostatnie miejsce w tabeli gospodarze w meczu z liderem rozgrywek zagrali bardzo ambitnie. Przy odrobinie szczęścia mogli nawet zremisować. Ostatecznie jednak - po słabym meczu - Zagłębie wygrało w Czarnowąsach.

Podopieczni trenera Wiesław Korka rozpoczęli spotkanie z animuszem. Już w 1. min mogli objąć prowadzenie, ale Radosław Grądowski nie zdołał przelobować Grzegorza Kurdziela. Piłkarze z Sosnowca szybko uporządkowali grę i w 7. min objęli prowadzenie. Po podaniu z lewej strony Tomasza Łuczywka piłkę w bramce beniaminka wślizgiem umieścił Dawid Skrzypek.

Lider osiągnął wyraźną przewagę, ale dobrze w bramce gospodarzy spisywał się Krzysztof Stodoła Wydawało się, że kolejne trafienia dla Zagłębia będą kwestią czasu. Tymczasem młodzi zawodnicy z Czarnowąsów zaczęli grać coraz lepiej i na boisku nie było widać różnicy między obydwoma zespołami. W 24. min po dośrodkowaniu Roberta Wierdaka piłka przeleciała wzdłuż bramki, a o centymetry minął się z nią Tomasz Piechaczek. Chwilę później strzał Grądowskiego z 16 metrów był minimalnie niecelny.

Mecz był wyrównany także po przerwie. W 70. min Mariusz Ujek w polu karnym rywali zderzył się z bramkarzem gospodarzy, a sędzia - ku zdziwieniu piłkarzy z Czarnowąsów - podyktował rzut karny. Daniel Treściński wykorzystał "jedenastkę" i było po meczu.

- Trudno być zadowolonym z debiutu, skoro się przegrywa, ale cieszę się, bo chłopcy zagrali z zaangażowaniem. Ta porażka ujmy nam nie przynosi - dowodził trener Korek. -Zadowolony mogę być jedynie z wyniku, bo z gry mojego zespołu na pewno nie - narzekał szkoleniowiec Zagłębia Krzysztof Tochel.

BRAMKI

Zagłębie: Skrzypek (7.), Treściński (70., karny).

SKŁADY

Swornica: Stodoła - Sobocki Ż, P. Dudek, Maciuszek Ż - Wierdak, Kotala, Grendziak Ż, Franek (75. Maciejewski), Jeleniewski (69. Góra) - Grądowski, Piechaczek (46. Jędrzejewski).

Zagłębie: Kurdziel - Stemplewski Ż, Drzymont, Treściński, Chwalibogowski - Skrzypek (70. J. Rak), Malinowski Ż, Lachowski (46. Bugaj), Łuczywek - Ujek Ż (84. Antczak), Stolpa (74. Koźmiński).

Polonia B. - Rozwój 0:0

Po raz pierwszy w tym sezonie bytomianie zremisowali na własnym boisku. Ich tajemnicą pozostanie, jak tego dokonali, bo sytuacji do strzelenia bramek mieli sporo.

Zarówno dla Polonii, jak i dla Rozwoju był to pierwszy mecz tej wiosny (dwa wcześniejsze zostały przełożone ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe). Na początku spotkania bytomscy piłkarze sprawiali wrażenie jeszcze nie do końca rozbudzonych. Poruszali się po murawie nieco sennie i mieli wyraźne kłopoty z przewidzeniem tego, co zrobi piłka, gdy już uda się ją kopnąć. Dużo lepiej prezentowali się nastawieni na obronę i szybkie kontrataki katowiczanie.

Przebudzenie mogło być mało przyjemne. W 10. min grający w Rozwoju na prawym skrzydle Tomasz Wróbel popisał się ładnym rajdem, zbiegł do środka i mocno uderzył. Piłka odbiła się od pleców obrońcy Polonii, przeleciała nad palcami interweniującego Marcina Suchańskiego i wylądowała na poprzeczce. Była to już trzecia dogodna sytuacja piłkarzy Rozwoju. Przekonała ona ostatecznie bytomian, że runda wiosenna już się rozpoczęła. Poloniści zaczęli grać.

U gospodarzy widoczny był jednak brak wyczucia piłki. Starali się oni jednym podaniem otworzyć drogę do bramki rywali, grając głównie górne piłki. Przy dobrze zorganizowanych i rosłych obrońcach Rozwoju ta taktyka nie mogła przynieść rezultatu. Katowiczanie skutecznie rozbijali ataki rywali i cierpliwie czekali na dogodną okazję do kontry. Wyraźna przewaga Polonii zaznaczyła się tuż przed przerwą. Najpierw w idealnej sytuacji prosto w bramkarza rywali główkował Fryderyk Wolny, chwilę później tuż nad poprzeczką strzelił Piotr Lasyk. A powinien paść gol.

W II połowie mecz stał się szybszy i ciekawszy, ożywiła się też publiczność. Z każdą upływającą minutą gospodarze coraz bardziej dominowali na boisku, mieli coraz więcej okazji do zdobycia bramki. I coraz bardziej irytowała ich strzelecka niemoc. W 47. min w jednej sytuacji piłkarze Polonii czterokrotnie strzelali na bramkę katowiczan. Po uderzeniach Dietmara Brehmera, Mirosława Wani i Marcina Kondzielnika piłka odbijała się od obrońców Rozwoju i z uporem wracała pod nogi gospodarzy. Akcję zakończył Piotr Smolec, strzelając równie mocno jak niecelnie. A powinien paść gol.

- Drąży nas cały czas ta sama choroba. Szukamy środków, żeby jej zapobiec, ale ona wciąż nas gnębi. Mówię o nieskuteczności. Mamy mnóstwo sytuacji i cały czas czekamy na kogoś, kto będzie je potrafił wykończyć - tłumaczył po meczu trener Polonii, Grzegorz Kapica.

Tym kimś miał być Marek Szemoński. Niespełniony talent polskiej piłki miał zastąpić najskuteczniejszego w rundzie jesiennej Kamila Locha. Kibice z niecierpliwością oczekiwali jego debiutu w barwach Polonii i doczekali się. Szemoński wszedł na boisko w 74. min i od razu mógł sam wygrać ten mecz dla nowej drużyny. Wyłuskał piłkę od katowickich obrońców i popędził na bramkę, mając przed sobą tylko Marka Kolonkę. Odchylił się jednak przy strzale i piłka poszybowała nad poprzeczką. A powinien paść gol.

Parę minut później miała miejsce najbardziej kontrowersyjna sytuacja meczu. Po ładnej kombinacyjnej akcji Polonii i kilku podaniach z pierwszej piłki, okazję miał znów Szemoński. Otrzymał piłkę, stojąc tyłem do bramki, obracając się jednak upadł i nie zdołał oddać strzału. - To był ewidentny faul, byłem pociągany za koszulkę - żalił się później były piłkarz Górnika Zabrze. Próbował jeszcze Damian Tukaj, ale znów szczęście uśmiechnęło się do gości. Będąc w dobrej sytuacji, sam przed Kolonką, trafił w głowę bramkarza Rozwoju. A powinien paść gol.

Gole jednak nie padły i mecz zakończył się bezbramkowym remisem, z którego zadowolony mógł być przede wszystkim trener gości Mirosław Mosór. - Na inaugurację rozgrywek, przy takiej pogodzie i na boisku rywala, to dobry rezultat. Bardzo dobrze zagrał blok defensywny. Biorąc pod uwagę, że przełożenie dwóch kolejek pokrzyżowało nam plany i to nasz pierwszy mecz na trawie, trzeba się cieszyć - uzasadniał.

SKŁADY

Polonia: Suchański - Byrski, Jurczyk, Brehmer, Komar - Kondzielnik (78. Zachnik), Lasyk (74. Szemoński), Wania Ż, Smolec (61. Mużyłowski) - Tukaj, Wolny Ż (85. Gacek).

Rozwój: Kolonko - Will Ż, Polarz, A. Bosowski, Lis - Wróbel, Mogilan (80. Derek), Tomczyk Ż, Rajman - Buffi (90. Witek), Kwiatkowski (75. Afeltowicz).

Walka - Ruch 1:1

- Piłkarze Walki mają nad nami przewagę, bo już grali o punkty w Głogowie, na dobrze przygotowanej murawie. Ten mecz to dla mnie wielka niewiadoma, bo sparingi i mecze o punkty to zupełnie co innego - martwił się przed pierwszym meczem piłkarzu Ruchu wiosną, trener radzionkowian Jan Pietryga. Również trener Walki, Zdzisław Iwański nie krył obaw, co do rezultatu. - Nie mieliśmy warunków do treningu. Najpierw był śnieg, a gdy już się stopił, to grzęźliśmy w błocie - tłumaczył.

Sobotnie spotkanie również zostało rozegrane w ciężkich warunkach, przy padającym śniegu i w temperaturze bliskiej zera. W takich warunkach goście byli zespołem lepszym, szczególnie w II części spotkania. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem, skoro o sile drugiej linii Ruchu decydują piłkarze z I-ligową przeszłością tacy jak: Czesław Wrześniewski, Damian Galeja i pozyskany w przerwie zimowej Grzegorz Bonk.

Zziębnięci kibice (250 fanów, w tym około 150 sympatyków Ruchu) na pierwszą składną akcję czekali aż 21. min, kiedy to Galeja zbyt lekko strzelił głową, żeby pokonać Andrzeja Jarkiewicza. Gospodarze odpowiedzieli groźnym strzałem Marcina Kocura, ale Andrzej Urbańczyk popisał się udaną interwencją. Chwilę później - po przepięknym strzale z rzutu wolnego z około 25 metrów - zabrzanie objęli prowadzenie. - Na treningach byłem najlepszym wykonawcą rzutów wolnych i trener nakazał mi ich wykonywanie w czasie meczu - opowiadał później szczęśliwy strzelec bramki.

Od tego momentu przewaga piłkarzy z Radzionkowa była coraz bardziej wyraźna. Niewiele z niej jednak wynikało. Najbliżej strzelenia wyrównującej bramki był Artur Opeldus, jednak jego uderzenie w ostatniej chwili zablokował Grzegorz Świetlicki. Gospodarze odpowiedzieli strzałami Tomasza Wańka i Kocura.

Niedługo po przerwie, po strzale Piotra Żaby, piłka wpadła do bramki Walki, ale sędzia gola nie uznał, bo - jego zdaniem - napastnik Ruchu był na spalonym. Arbiter był jednak odosobniony w swoim sądzie. - Bramka padła prawidłowo - upierał się trener Pietryga. - Spalonego chyba nie było - wtórował mu strzelec bramki dla zabrzan.

Kilka minut później nie mogło być już mowy o spalonym. Bonk uciekł Grzegorzowi Kowalskiemu, dośrodkował do Żaby, a ten ulokował futbolówkę w bramce. Drużyna Ruchu dążyła do strzelenia zwycięskiej bramki i miała ku temu doskonałą okazję. Bohaterem przyjezdnych mógł zostać Galeja. Niedługo przed końcem pomocnik Ruchu miał przed sobą tylko Jarkiewicza, ale nie potrafił go pokonać. - Jestem zadowolony z tego punktu. Dzisiaj trochę pomogła ciężka murawa, bo przy normalnej płycie boiska przewaga gości byłaby jeszcze bardziej widoczna - ocenił przebieg meczu trener Iwański.

Na swój debiut w polskiej lidze nadal musi czekać Brazylijczyk Gaudinho, który całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. - To nie były warunki dla niego. W następnych spotkaniach powinien zagrać - tłumaczył Iwański.

BRAMKI

Walka: Szmieszek (25.)

Ruch: Żaba (61.)

SKŁADY

Walka: Jarkiewicz - Gałecki, Sieczka, Świetlicki Ż - Szmieszek (85. Wójcik), Kowalski, Sosna, Maj, Michalak - Waniek (56. Domagała), Kocur.

Ruch: Urbańczyk - Banaś Ż, Nocoń, Szczygieł Ż - Rudyk Ż, Wrześniewski, Bonk Ż, Galeja, Kałwak - Opeldus (74. Mitura Ż), Żaba.

BRAMKI

Śląsk: Wielgus (27.), Wróbel (30.), Kosztowniak (64.)

Chrobry: Tomasiak (77.)

BRAMKI

Lech: Sawicki (52.)

Włókniarz: Trzeciak (7.)

BRAMKI

Polonia S.: Nowakowski (23.), Kawczyński (27., karny, 31.)

Promień: Dudek (45., karny)

Mecz Carbo Gliwice - Górnik MK Katowice nie odbył się.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.