Polar Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2 (0:1)

Fatalna gra i kolejna porażka Polaru, a co gorsze na razie nie ma żadnych przesłanek, że wrocławianie mogą spisywać się lepiej. Czyżby Polar rozpoczął już rejs do III ligi?

Poziom spotkania momentami był żenująco słaby. Uwaga ta odnosi się głównie do zespołu Polaru, który rozegrał kolejny fatalny pojedynek. Drużyna trenera Mariana Putyry gra przedziwnie - zajmuje przedostanie miejsce w tabeli i rozpaczliwie broni się przed spadkiem, ale widmo degradacji praktycznie w żaden sposób nie wpływa na postawę piłkarzy Polaru. W ich grze nie ma żadnej agresji, wściekłości i chęci wyszarpania zwycięstwa. Piłkarze Polaru "nie gryzą trawy", nie walczą za wszelką cenę, wręcz przeciwnie, sprawiają wrażenie zadowolonych, spokojnych o przyszłość. Niestety, Polar jest drużyną zbyt grzeczną, pozbawioną na boisku duchowego przywódcy, który w przełomowych momentach pojedynku wstrząsnąłby kolegami.

W pierwszej połowie wrocławianie prezentowali statyczny, anachroniczny styl gry. Bezmyślnie i konsekwentnie większość akcji przeprowadzali środkiem boiska, bezsensownie rozgrywając piłkę w strefie, gdzie było największe zgromadzenie zawodników. Równocześnie pierwsza połowa była pokazem kompromitujących umiejętności strzeleckich piłkarzy obydwu zespołów. Zaczął Błasiak z Podbeskidzia, który potężnie strzelił sprzed pola karnego, ale piłka poszybowała w pobliże tablicy świetlnej, stojącej kilkadziesiąt metrów za bramką. W odpowiedzi po drugiej stronie boiska pomocnik Polaru Juraszek "machnął" się okrutnie, tak że o mało co nie urwał sobie nogi. Później Boldt egzekwował rzut wolny i zagrał jak kopacz z zespołu rugbistów, gdyż po jego uderzeniu piłka poleciała w pobliże parkingu żużlowego. Próbował dorównać mu Klaczka z Podbeskidzia - strzelił i znów piłka poszybowała w kierunku tablicy świetlnej.

Strzelecką niemoc przerwał Błasiak, który wykorzystał dośrodkowanie Pruska i pewnym uderzeniem głową posłał piłkę do siatki. Nikt mu w tym nie przeszkodził, mimo że Polar ma chyba najwyższych obrońców w II lidze.

Po przerwie mecz był minimalnie lepszy. Polar starał się odrobić starty, a goście spokojnie i dość pewnie bronili prowadzenia. Wrocławianie mieli jedną wymarzoną okazję do wyrównania, gdy po zagraniu Augustyniaka (dlaczego tak długo na ławce rezerwowych?) Pawlak znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak Merda w świetnym stylu obronił strzał napastnika wrocławian. Po spotkaniu trener Putyra w pewnym sensie słusznie narzekał, że ta okazja mogła odwrócić losy meczu. Problem w tym, że ani Pawlak nie jest tak wybitnym napastnikiem, ani Polar tak klasowym zespołem, aby jedna sytuacja bramkowa w meczu wystarczyła im do wywalczenia korzystnego wyniku. Słaby zespół, jakim bez wątpienia jest Polar, potrzebuje przynajmniej trzech, a może nawet czterech dobrych okazji strzeleckich, aby zdobyć gola.

Goście dobili Polar w końcówce gry. Po dośrodkowaniu Błasiaka z kilku metrów główkował Bujok - Foltyn instynktownie obronił, ale nadbiegający Bartosz Woźniak i Salami mogli wybierać, który z nich z metra wpakuje piłkę do pustej bramki. Trafił ten pierwszy.

Po zakończeniu spotkania kilku zrozpaczonych piłkarzy Polaru rzuciło się na murawę boiska i długo z niej nie podnosiło. Młody obrońca Stawowy w akcie wściekłości daleko wyrzucił swoje ochraniacze. Wiosną Polar przegrał dwa pierwsze mecze i obydwa u siebie, a teraz czekają go pojedynki z Bełchatowem i Pogonią Szczecin. Teraźniejszość Polaru jest fatalna, a najbliższa przyszłość rysuje się jeszcze gorzej - klub nieuchronnie zbliża się do degradacji.

Osobna historia meczów Polaru to atmosfera na Stadionie Olimpijskim. Smutno i porażająco wygląda pusty kolos, na którym zasiada garstka widzów. Przygnębiająco wypadły próby kibicowania, gdy z loży honorowej kilka razy ktoś nieśmiało próbował skandować hasło: "Polar, Polar". Sytuacja całkowicie przypominała sławną scenę z filmu Marka Piwowskiego "Rejs", gdy kaowiec grany przez Stanisława Tyma próbował uczyć uczestników wycieczki radosnego odśpiewania słów "Sto lat" na cześć kapitana statku. Zawodzenie "Polar, Polar" brzmiało równie smętnie i przygnębiająco.

POLAR - PODBESKIDZIE 0:2 (0:1)

Bramki: 0:1 - Błasiak (37), 0:2 - B. Woźniak (86).

Polar: Foltyn - Stawowy, Romaniuk, Hirsz, Boldt Ż (60. Augustyniak) - Budka Ż, Chrzanowski, Juraszek Ż, Sorbian (70. Ilków, Ogórek (57. Piątkowski) - Pawlak Ż.

Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Piekarski, Bujok - Czak (60. B. Woźniak), Klaczka, Szyla, Agafon, Rączka (71. Żukowski) - Błasiak Ż, Prusek (80. Salami).

Sędziował: Marcin Pracz (Szczecin). Widzów: 500.

Pozostałe mecze II ligi:

Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok 1:0 (1:0). Bramka: Szczypkowski (37,z karnego)

ŁKS Łódź - Aluminium Konin 3:2 (2:1). Bramki: Kosmalski (32, z karnego), Kruk (45 samobójcza), Kardas (88) - dla ŁKS; Bekas (25), Sztandera (67) - dla Aluminium.

RKS Fameg Radomsko - Piast Gliwice 3:0 (0:0). Bramki: Filipczak (56), Mooc (78), Unierzyski (90).

Tłoki Gorzyce - MKS Pogoń Szczecin 0:1 (0:0). Bramka: Batata (46).

Szczakowianka Jaworzno - GKS Bełchatów 1:2 (0:0). Bramki: Gierczak (85) - dla

Szczakowianki; Pawlusiński (51), Chmiest (90) - - dla Bełchatowa.

Ruch Chorzów - Cracovia Kraków 0:0.

Pauzowały: Arka Gdynia i Stasiak Opoczno.

Uwaga! Szczakowianka Jaworzno przystąpiła do rozgrywek ukarana dziesięcioma punktami ujemnymi za udział w tzw. aferze barażowej.

Mówi Łukasz Augustyniak

Filip Mielcartek: Czy kolejna porażka przybliża Polar do III ligi?

Łukasz Augustyniak (pomocnik Polaru Wrocław): Na pewno tak. Uciekają nam kolejne punkty, które mogliśmy wywalczyć na własnym boisku. Nie możemy się jednak załamywać. To jest dopiero początek rundy wiosennej. Będziemy walczyć do ostatniego spotkania. Jest dużo meczów do rozegrania i jeszcze nie wszystko stracone. Cały czas wierzymy w utrzymanie.

Druga połowa potwierdziła regułę, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić?

- Zgadza się. Po przerwie mieliśmy zagęścić środek pola i to się udało. Ograniczyliśmy najmocniejszą broń gości, jaką jest kontratak. Tomek Pawlak nie wykorzystał jednak stuprocentowej sytuacji. Gdyby padła wyrównująca bramka, mecz inaczej by się potoczył. Myślę, że mogliśmy nawet wygrać, niestety, zabrakło szczęścia.

Drugie spotkanie na nowym obiekcie i druga porażka. Może to, że rozgrywacie mecze na Stadionie Olimpijskim jest problemem Polaru?

- Stadion nie jest problemem Polaru. Graliśmy już na dużych obiektach i jesteśmy przyzwyczajeni do takiej oprawy. To był dopiero drugi występ na Olimpijskim. Atmosfera i oprawa meczu na pewno są dużo lepsze. To, gdzie gramy, nie ma jednak żadnego znaczenia.