Leszek Ojrzyński: - Gdyby prześledzić moją karierę na to by wychodziło. Koronę brałem w trudnej sytuacji, w klubie bieda aż piszczała, ale udało nam się stworzyć fajną ekipę i utrzymać. Podbeskidzie przejąłem na ostatnim miejscu w tabeli, ale też zostaliśmy w ekstraklasie. Z Górnikiem dalej jesteśmy na samym dole, ale wierzę, że to się zmieni.
- Każdy myśli o tym, żeby być jak najwyżej, to jasne. My skupiamy się na tym, żeby zdobywać trzy punkty w każdym kolejnym meczu. Jak będziemy często wygrywać będzie można myśleć o czymś więcej. Jak nie to będzie stres i nerwówka. Widzę po chłopakach, że mają głowy podniesione do góry i są gotowi na walkę o wszystko. Mamy cztery punkty straty do grupy mistrzowskiej i dziewięć meczów, żeby to odrobić.
- Wierzę, że stanie się coś dobrego dla kibiców, bo przy tak małych stratach punktowych każdy, zaliczając dobrą serię, może zajść znacznie wyżej. Celem realnym jest jednak utrzymanie, bo jak się jest przez większość rozgrywek na ostatnim miejscu, to nie wypada mówić na przykład o pucharach. Czy coś lepszego nas spotka? Ciężkie do przewidzenia.
- Remisy. Pierwsze wrażenie z naszych gier nie było aż tak złe, mimo to wynik w tabeli był słaby. Zbyt często dzieliliśmy się punktami z rywalem. Jedno oczko to zdecydowanie za mało. Naszym celem są średnio dwa punkty na mecz. Wtedy będzie dobrze.
- Należy pamiętać, że w czterech pierwszych kolejkach w Górniku nie było Ojrzyńskiego. W piątej grałem z Termalicą, zobaczyłem jak wygląda skład i tyle. Przegraliśmy 3:0. Nie miałem wielkiego wypływu na te rezultaty. Dlatego te proporcje, liczby, procenty, nie są miarodajne w tym wypadku. Chyba, że policzymy je od szóstej kolejki.
- Przez tak krótki okres nie jesteśmy w stanie wyrobić swojego specjalnego stylu, dlatego nie nastawiajmy się na coś konkretnego. Zasada jest prosta: mamy wygrywać tak często, jak tylko się da. Będąc pod kreską musimy potrafić wydzierać punkty. Tego oczekuję. Poza tym, nasza gra ma dostosowywać się do rywala. W weekend gramy z Cracovią, czyli zespołem, który strzelił najwięcej bramek, gra najefektowniej i najczęściej jest przy piłce. Z nimi nasze założenia będą inne niż na przykład za tydzień z Ruchem w Wielkich Derbach.
- Zgadzam się, to okienko wyglądało inaczej niż transfery, które przeprowadzaliśmy, gdy przychodziłem go Górnika. Wtedy podjąłem decyzję, że jak najszybciej potrzebujemy ludzi do rywalizacji, kilku zawodników miało problemy zdrowotnie. Teraz przygotowywaliśmy się dłużej, obserwowaliśmy ich wcześniej. Niektórzy nie byli jednak naszym pierwszym wyborem. Tak już jest w życiu, że bierze się tego na kogo nas stać. Transfery klepnęliśmy szybko, żeby chłopcy mogli poznać się z drużyną, przepracować z nami kilka tygodni. Jesteśmy mocniejszą drużyną
- Każdy z nich przyszedł do drużyny z myślą natychmiastowego wzmocnienia składu. Jasne, w polu jest tylko dziesięć miejsc, dlatego nie znajdę miejsca dla wszystkich na raz. Wszyscy mają niezłą jakość. Liczę, że Kante zacznie strzelać.
- Tak. Kryterium, którym się kierowaliśmy w jego przypadku to klasa reprezentacyjna (27-latek 22 razy grał w swojej kadrze). No i potrzeba chwili, bo Rafał Kosznik przeszedł zabieg i prawdopodobnie nie zobaczymy go w tej rundzie, a kontuzji doznał też Mariusz Magiera. Przystał na nasze warunki, trzeba było działać i działaliśmy. Udało się.
- W ostatnich dniach nie trenował, od jakiegoś czasu jest chory. Być może w czwartek lub piątek dowiemy się czegoś nowego. Czekamy na Pawła, bo wiadomo, jaki to piłkarz.
- Trenuje, ale nie na sto procent. Ciągle boryka się z drobną kontuzją. Liczę, że będzie gotowy na Cracovię, ale nie da się tego powiedzieć na pewno.
- Nie jestem Romanem, jakbym nim był, to bym powiedział prawdę. To pytanie do niego, do jego menedżera. Ja się skupiam na pracy. A jak odejdzie, to odejdzie, przecież jest okienko transferowe. Mogę powiedzieć jedynie, że bardzo mi zależy na tym, by został w Zabrzu.
- Na skrzydle czuje się najlepiej, ale gdy jest potrzeba, to zagra również w ataku.
- Nie. Nie ma u nas gwiazd, jak ktoś jest w dobrej formie, to będzie grał, jak nie to nie. Mieliśmy dobry grudzień, ale nie będziemy się wiecznie klepać po plecach. Liczy się tu i teraz. Gramy dalej, to najważniejsze. A wciąż musimy nadrabiać.
- Żeby ktoś przyszedł, ktoś najpierw musiał z klubu odejść. To nie są proste decyzje, znów składa się na nie wiele czynników - decyzja gracza, decyzja klubu i kilka innych. Tak się ułożyło, że mieliśmy pewne ograniczenia i na pewno można było to inaczej poukładać. Nie chcę żyć przeszłością. Nie narzekamy. Kadra jest liczna, są też z nami młodzi, perspektywiczni zawodnicy.
- Bartłomieja Gajdę, Filipa Żagla czy Bartosza Pikula.
- Wielki bodziec. 24 tysiące, a 7 tysięcy to kolosalna różnica. Z tym związane są reklamy, marka i tak dalej. Nie ma tutaj jeszcze takiej mody, ze co by się nie stało, to przyjdzie dla nas cały stadion. Nic w tym dziwnego. Liczę na to, że stworzymy modę na Górnika. I w tym moja głowa. Musimy to pociągnąć.
- Ja jestem zadowolony. Pamiętam, jak byłem w Koronie i pierwszy mecz po przerwie zimowej graliśmy z Legią. Wszyscy mówili jaka to drużyna nie przyjedzie do Kielc, gazety pisały o ,"FC Hollywood". A ja zacierałem ręce. Wygraliśmy 3:2 i po tym meczu ruszyliśmy do przodu, morale wzrosło nieprawdopodobnie. Cracovia to także bardzo silny przeciwnik. Jeżeli wygramy - to będzie rewelacja, remis przyjmiemy jako dobry, a o porażce nie myślę.