Premier League. Guardiola w City, czyli poza strefą komfortu

Łatwo byłoby ograniczyć pracę Pepa Guardioli w Monachium do dwóch komfortowo wygranych mistrzostw Niemiec. Jednak prawdziwą, pewnie najważniejszą pracę wykonał u podstaw. Chociaż w Manchesterze City pod wieloma względami przychodzi na gotowe, to w nowym miejscu pracy zderzy się z inną piłkarską rzeczywistością.

Był to najgorzej strzeżony sekret ostatnich tygodni w futbolowym świecie - najpierw Pep Guardiola ogłosił odejście z Bayernu Monachium, by dopiero miesiąc później z Manchesteru City nadeszło potwierdzenie, że latem obejmie angielski klub. Chociaż Hiszpan wciąż musi mierzyć się z problemami , których w jego obecnym klubie nie brakuje, to spekulacji o tym, jak będzie działał w kolejnym nie zabraknie. Wyobrażenia o kolejnym rozdziale jego kariery mogą wręcz wiosnę zdominować - nie inaczej będzie z podsumowaniami pracy Guardioli w Monachium.

Co zostawi Guardiola?

Kilka tygodni temu miałem okazję posłuchać jednego z koordynatorów drużyn juniorskich Bayernu. Tam, chociaż nie czarują, że Guardiola bezpośrednio wpływał na decyzje dotyczące ich pracy, to inspiracje wypływające wprost od niego są niezaprzeczalne. To Hiszpan np. zmusił dział analityki do rozwoju, pójścia o kilka kroków w przód jeśli chodzi o zastosowanie technologii oraz interpretację, nie mówiąc o intensywności pracy.

Guardiola poświęcał dodatkowe godziny - te, których nie spędzał na oglądaniu czterech ostatnich spotkań najbliższego rywala - by nadrobić mecze rozegrane w weekend przez drużyny juniorskie. Żywo zainteresowany ich popisami opiniował także przygotowywane raporty na temat najbardziej obiecujących graczy. Doradzał w jakim kierunku powinni się rozwijać. Dawał im szansę - kilku znacie, np. Gianlucę Gaudino czy Lucasa Scholla. Ale już nazwisko czternastolatka, który dołączył do treningu seniorów Bayernu pozostało sekretem klubu, by nie robić chłopcu krzywdy. Nie taki był przecież zamiar Guardioli.

Jak zauważają najlepsi publicyści od Bundesligi, Guardiola pomógł popchnąć Bayern na nowy poziom także jeśli chodzi o osobowości piłkarskie. - Jeszcze parę lat temu Bayern pokornie sprzedałby Thomasa Muellera Manchesterowi United. Jeszcze parę lat temu żaden Xabi Alonso czy Thiago Alcantara nie przyjechaliby do Bundesligi. Pamięć ludzka jest bardzo krótka. Jeszcze niedawno w Bayernie grali Christian Lell i Andreas Ottl - pisze Michał Trela z "Przeglądu Sportowego". Brak zwycięstwa w Lidze Mistrzów nie zmieni oceny pracy Guardioli. Skoro Bayern zatrudniał go po zwycięstwie monachijczyków w tych rozgrywkach, to czy na pewno głównym celem było powtórzenie wyczynu, a nie skorzystanie z jego wiedzy i talentu? Zresztą i tak dokonał się postęp - przez Guardiolę Bayern wkradł się w prostą, kibicowską świadomość między Real Madryt i Barcelonę, gdy wymieniono pewniaków do gry w finale Ligi Mistrzów. Półfinał stał się niewytłumaczalnym rozczarowaniem, a nie po prostu przyjemną przygodą, która mogłaby trwać.

W Bayernie, wbrew temu, jak ostro ostatnio taktuje się Guardiolę, wiele z jego pracy zostanie. Choćby Hermann Gerland, który pracował w klubie przed Guardiolą i pewnie z Carlo Ancelottim będzie współdziałał. A to on świetnie dogadywał się z Hiszpanem, pierwszy szedł do chłopców, którzy imponowali Pepowi dojrzałością w grze i techniką i wprowadzał ich do szatni pierwszego zespołu. Był łącznikiem, którego Guardiola potrzebował i z którym doskonale się rozumiał. I czas na kolejne pytanie - czy znajdzie taką osobę w Manchesterze?

Poza własną strefą

Scenariusz przejęcia latem Manchesteru City dla Guardioli oznacza wyjście poza strefę komfortu. Pomimo tego, że od kilku lat lądowanie w Anglii przygotowują mu Txiki Begiristain i Ferran Soriano, których Pep zna z Barcelony. Oni po kilku latach bezwstydnej transferowej rozpusty mieli nieco wyciszyć działania klubu, miał w tym pomóc Manuel Pellegrini. O ile praca wychodziła im dobrze - akademia City ostatnio pod względem infrastruktury i statusu przerosła tą lokalnego rywala, United, a w młodzieżowej Lidze Mistrzów zdarzało im się gromić kilkoma bramkami juniorów Bayernu Monachium - o tyle w kilku niedawnym meczach "Citizens" widać było, że materiał piłkarski niekoniecznie jest dla Guardioli idealny.

Choćby przy okazji grudniowego meczu z Arsenalem. Pellegriniemu już w poprzednich dwóch sezonach zarzucano, że jest taktycznie naiwny - zwłaszcza przy okazji meczów Ligi Mistrzów, które Manchester City przegrywał w stylu zawstydzającym, jak na posiadany potencjał; zwłaszcza, że Chilijczyk w poprzednich latach potrafił z Malagą i Villarealem osiągać wyniki ponad stan - ale przeciwko "Kanonierom" przebił wszystko. Każdy jego ruch był korzystny dla rywali, którzy tak naprawdę w końcówce meczu sami utrudnili sobie spotkanie. Wcześniej powinni dobić gości po kontrach oraz łatwych okazjach stwarzanych po dosyć oczywistych błędach w ustawieniu "Citizens" w środku pola. Pamiętajmy - w środku pola, strefy dla Guardioli świętej.

Hiszpan w Manchesterze zastanie piłkarzy bardzo dobrych, ale takich, którzy w oczywisty sposób nie wpasowują się w jego rozmaite pomysły. Ustawianie Otamendiego oraz Mangali wysoko przed własną bramką jest samobójstwem. Są obrońcami zbyt wolnymi, ale też Joe Hart boi się wybiegać na nawet kilka metrów z linii bramkowej. W pomocy Fernandinho czy Fernando czy Delph dalecy są od klasy, uniwersalności i talentu w rozegraniu do zawodników, których Hiszpan miał w Monachium.

Idąc dalej, Yaya Toure biega tylko w jednym kierunku - w stronę bramki przeciwnika, gdy wszyscy doskonale wiedzą, jaki nacisk Guardiola kładzie na fazę gry bez piłki. Pressing? Toure już dawno o czymś takim nie pamięta. A o istocie tego elementu gry w ostatnim wydaniu kwartalnika "The Blizzard" mówił Robert Lewandowski. - Nam, piłkarzom ofensywnym, Pep lubi mówić, że ufa naszym instynktom. Ludzie myślą, że u niego wszystko jest zaprogramowane. Nie, nie jest. Tylko w fazie defensywnej wymaga od nas pewnych zachowań - tłumaczy Polak. U Pellegriniego w oczy rzuca się niedbałość w organizacji defensywy. Guardiola prędzej zburzy konstrukcję Chilijczyka, niż miałby na nierówno ułożonych klockach tworzyć City na swoje wyobrażenie.

Eksperyment na życzenie

To chyba ten eksperyment, którego od Guardioli się domagano, choć może nie jest to spadek do "ligi regionalnej", którego życzył mu w "Suddeutsche Zeitung" szef niemieckiej szkoły trenerów, Frank Wormuth. Ale przejęcie City to wyzwanie rzucające genialnego szkoleniowca poza jego strefę komfortu. Jasne, będzie miał do dyspozycji budżet, którego w Monachium nie mógł sobie nawet wyobrazić - Bayernowi nawet mówił, by zrezygnowali z trzech transferów, by rzucić kilkadziesiąt milionów na nową akademię dla młodzieży. Teraz przychodzi do klubu, który bazę ma pewnie na najwyższym poziomie w Europie, ale nie ma pojęcia, jak przeprowadzić utalentowanych piłkarzy do pierwszego zespołu. Do tego cierpi na brak zawodników nadających się do rywalizacji w finałowej fazie Ligi Mistrzów i to w jednym konkretnym systemie taktycznym, nie mówiąc nawet o płynnym przychodzeniu na kilka innych.

Prosty przykład - gdybyście mieli wyobrazić sobie sytuację z niedawnego meczu z Inglostadt, gdy Guardiola przekazał Lahmowi instrukcje na kartce, które przeczytało i zrozumiało także trzech innych piłkarzy Bayernu, to komu mógłby on podać świstek w City? Pellegrini z Arsenalem najbardziej inteligentnego i najzdolniejszego zawodnika zdjął na kwadrans przed końcem meczu, by dodać zespołowi szybkości - i to przeciwko drużynie broniącej się na trzydziestym metrze od własnej bramki. Nie chodzi o stwierdzenie, że Chilijczyk jest beznadziejnym szkoleniowcem od nietrafionych decyzji, ale pokazanie, że zaraz ten zespół ma wejść na zupełnie inny poziom rozumienia futbolu. I nie jest na to w żadnym stopniu przygotowany.

Także po ławkach trenerskich widać, że czeka go wyzwanie ponad miarę, bo akurat postaciami menedżerów Anglia może się chełpić. Mourinho prawdopodobnie latem wejdzie do szatni United i zespół z potencjałem pod jego plan właśnie tak ulepi. Chelsea jeszcze działa na ślepo (mówi się m.in. o Pellegrinim), Arsenal na pewno utrzyma Arsene'a Wengera, a Liverpool oraz Tottenham wydają się o krok (finansowy, piłkarski?) za tą czołówką, choć mają niezwykle ambitnych trenerów. Z nimi City Guardioli stoczy walkę, a przecież Hiszpan idzie do Manchesteru, by w pierwszej kolejności mieć na celu Europę. Od pierwszego dnia będzie musiał patrzeć globalnie. Ciekawe, czy nie zderzy się wtedy z ziemią.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.