STASIAK KSZO CELSA OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI - RADOMIAK RADOMIAK 4:0 (2:0).
Bramki: Sojka 2, Kacprzak, Miklosik.
Radomiak: Kościukiewicz - Cieciura, Michalski, Szary, Bonin, Gołoś, Rysiewski, Rosłaniec, Wojtaś, Barzyński, Kucenko oraz Ziółek, Sobieska, Iwanowski, Wachowicz, Koniarczyk, Janas.
Trenerzy twierdzą, że każdy sparing jest pożyteczny, bo prawie bez żadnych konsekwencji można próbować różnych ustawień zespołu i rozwiązań taktycznych. Można też uzyskać odpowiedź, w jakiej formie są poszczególni zawodnicy. Jeśli tak byłoby w istocie, to po meczu z KSZO trenerzy Radomiaka mogliby się załamać.
Do Ostrowca z powodu choroby nie pojechał pierwszy szkoleniowiec "zielonych" Włodzimierz Andrzejewski. Może i dobrze, bo gdyby zobaczył postawę swoich podopiecznych, rozchorowałby się jeszcze bardziej.
Radomianie przeszli obok meczu. Ambicję poszczególni gracze zostawili chyba w domu, bo zupełnie nie podjęli walki. Oprócz zaangażowania brakowało też myśli taktycznej. Odbiór piłki przeciwnikowi właściwie nie istniał, obrona była jak ser szwajcarski, a o napastnikach można powiedzieć jedynie tyle, że przebywali na boisku.
Testowany w Radomiaku bramkarz Tomasz Kościukiewicz spotkania nie może zaliczyć do udanych. Wpuścił cztery gole, ale na pocieszenie zostaje mu fakt, że nie zawinił przy żadnym.
Zażenowany całą sytuacją był prezes Radomiaka Wiesław Pietrzyk. - Sparing sparingiem, ale nie można wyjść na boisko tylko po to, żeby sobie pobiegać - złościł się. - Inna sprawa, że liga tuż-tuż, a my jeszcze nie rozegraliśmy żadnego meczu w optymalnym składzie.
Z KSZO z powodów osobistych nie mogli zagrać: Edward Minda i Marek Gołębiewski, a Ryszard Krześniak pauzuje z powodu kontuzji barku.
Gospodarze powinni to spotkanie wygrać o wiele wyżej. Na śliskim boisku grzeszyli jednak nieskutecznością.
POGOŃ STASZÓW - MG MZKS KOZIENICE 1:3 (1:2).
Bramki dla Kozienic: Kołodziejczyk, Sokół, Misztal (karny).
Kozienice: Stawiarski - Zajączkowski, Procki, Gogacz, Misztal, Skórnicki, Sokół, Czaplarski, Kołodziejczyk, Sawa, Kocyk oraz Bilke, Strąg, Ogonek, Kalinka.
Że kozieniczanie mają spory potencjał, udowodnili w Staszowie. Co ważne, nie tylko wynik, ale i gra "żółto-zielonych" mogą cieszyć. - Zadowalający jest zwłaszcza fakt, że forma wzrasta wraz ze zbliżającymi się meczami mistrzowskimi - zauważa trener Kozienic Ryszard Kupis. - Widzę, że zawodnicy czerpią przyjemność z gry, coraz szybciej biegają, a w akcjach jest coraz mniej przypadkowości.
W Staszowie goście rzeczywiście mieli przewagę. Choć wystąpili bez dwóch podstawowych graczy: Grzegorza Seremaka (lekka kontuzja) i Sylwestra Kulawika (sprawy rodzinne), swą wyższość udowadniali strzelanymi bramkami.
Czy dobra forma zespołu w takim właśnie zestawieniu sprawia, że taki będzie skład kozieniczan w pierwszym meczu o ligowe punkty? - Na razie nie można mówić, że to jest skład optymalny - odpowiada Kupis. - W zespole jest rywalizacja i każdy z zawodników w każdej chwili może wskoczyć do "jedenastki".