AZS AWF Poznań kontra Stal Bielsko-Biała - rok temu było to starcie gigantów i finał mistrzostw Polski; w tym roku to starcie giganta z maluczkim. Maluczkim jest Poznań, który w pojedynku z mistrzyniami Polski niewiele miał do powiedzenia. Już rzut oka na obie ekipy przed meczem dawał mocno do myślenia. Trener Jacek Skrok miał do dyspozycji sześć zawodniczek i tylko jedną w rezerwie (tym razem była to Ewa Matyjaszek, bo Ewa Kotewicz znów dostała szansę gry w pierwszym składzie, a Magdalena Walczak wystąpiła jako libero). Brakowało m.in. nadal kontuzjowanych Moniki Trały i Agaty Sawickiej. Trener Zbigniew Krzyżanowski miał za to na ławce rezerwowych właściwie całą drugą drużynę (ostatecznie wpuścił na boisko wszystkie zawodniczki).
Krzyżanowski rozpoczął mecz podstawową szóstką, sadzając na ławie kadrowiczkę Podolec i niedoszłą kadrowiczkę Joannę Szeszko. - Ania Podolec gra lepiej, gdy wchodzi jako rezerwowa - mówił. - Gdy wystawiam ją w podstawowym składzie, popełnia błędy.
Rezerwowe weszły na boisko jednak dość szybko, bo nawet one wystarczały na AZS AWF. Większą część meczu pod ścianą przestały zatem m.in. Luba Jagodina i podstawowa rozgrywająca Stali, Słowaczka Monika Smak.
Skrok nie miał żadnego pola manewru. - Nie miałem zmienniczek, więc nie mogłem w żaden sposób pomóc dziewczynom. Pozostawało mi tylko brać czas, o ile jeszcze go miałem - rozłożył po meczu ręce.
Kiedy zawodził odbiór, zawodziło też rozegranie, a potem i atak. Wiele akcji powstawało przypadkowo i były one niedokładne. AZS AWF nie miał więc żadnych argumentów w starciu ze Stalą. Pierwszego seta przegrał więc w ekspresowym tempie - w niespełna kwadrans.
Trochę walki można było obejrzeć w secie drugim, gdy na parkiecie pojawiły się w Stali zmienniczki. Po przedziwnym odbiorze Ewy Kotewicz, po którym piłka wróciła na stronę Stali i trafiła tam w parkiet, poznanianki prowadziły 2:1. Przy 3:1 Krzyżanowski wziął czas. Podczas pierwszej przerwy technicznej AZS AWF jeszcze prowadził. Przy stanie 18:18 i wyrównanej walce trener Krzyżanowski uznał, że grozi mu strata seta. Wprowadził na parkiet Jagodinę, po chwili Smak. I Stal raz-dwa skończyła partię.
W trzecim secie punkty dla AZS AWF zdobywała zwłaszcza Alicja Szajek, której co jakiś czas udawało się "ukąsić" rywalki atakami z lewego skrzydła. Nieźle spisywała się też Dominika Koczorowska. Kiedy jednak na zagrywkę weszła Joanna Staniucha, bielszczanki objęły wysokie prowadzenie 10:5. To był najgorszy okres w grze poznanianek - przebijana przez Katarzynę Wellnę piłka trafiła w siatkę, po chwili akademiczki przepuściły w środek parkietu zagrywkę Katarzyny Biel. Zrobiło się 6:14 i na boisko znów mogły wejść bielskie rezerwowe.
dla Gazety
Agata Mróz
siatkarka Stali Bielsko-Biała
Myślałam, że poznanianki bardziej nam się postawią, a walki było niewiele. Rozumiem, że jest ich niewiele, ale spodziewałam się większego oporu.
Jacek Skrok
trener AZS AWF Poznań
Przewaga Stali w samej tylko zagrywce była tak wielka, że rywalki mogły zdobywać punkty seriami. Powalczyliśmy, gdy trener Krzyżanowski zdjął z boiska swe podstawowe atakujące. Gdy jednak traci się punkty z przyjęcia, gdy nie można wyprowadzić ataku, gdy napotyka się silny blok rywala, to można się podłamać.
Sety: 11:25, 19:25, 11:25
AZS AWF: Baran, Szajek, Wellna, Koczorowska, Żebrowska, Kotewicz oraz Walczak (libero), Matyjaszek
Stal: Smak, Staniucha, Przybysz, Jagodina, Mróz, Biel oraz Barszcz (libero), Sadurek, Podolec, Niedźwiecka, Szeszko, Rzenno