Szefowie i kibice Rakiet nie obiecywali sobie zbyt wiele po tym sezonie. W ubiegłym sezonie karierę skończył Charles Barkley, a do Portland odszedł Scottie Pippen. Po obecnym wygasa kontrakt największej legendy Houston Hakeema Olajuwona. Miejsce starych gwiazd zajmują młode wilki. Steve Francis i Cuttino Mobley są uważani za jedną z najbardziej obiecujących par obrońców w całej lidze. Za niewielkie pieniądze do drużyny trafili Shandon Anderson i Mo Taylor. Wszyscy dopiero się uczą.
Początek sezonu zdawał się potwierdzać przewidywania niedowiarków. Sprowadzony z Utah Anderson zachowywał się jak Niewidzialny Człowiek. Taylor, pozyskany głównie po to, żeby miał kto zbierać piłki z tablic, rzeczywiście zbierał - ale tylko drwiące recenzje. Mobley gubił piłkę za piłką. Olajuwon nie nadążał za rozbieganą młodzieżą. Narzekał, że jest niedoceniany i że najchętniej poszedłby sobie gdzie indziej. Jedynie Francis dwoił się i troił, ale nie na wiele się to zdawało. Nic dziwnego, że trybuny świeciły pustkami, a drużyna była bez szans na play off.
Momentem przełomowym była rozmowa przeprowadzona przez właściciela klubu Lesa Alexandra z Olajuwonem. Hakeem oznajmił po niej, że wszelkie wątpliwości zostały wyjaśnione, a on już nie chce porzucać Houston. Że postara się pomóc drużynie w awansie do play off. I rzeczywiście - Olajuwon zaczął grać jak natchniony. Od spotkania z Knicks 5 lutego Hakeem zdobywał średnio 16 punktów, miał 10,6 zbiórki i 2,3 bloku. Ale co najważniejsze - tchnął dobrego ducha w kolegów. Mobley nabrał pewności siebie i coraz częściej jest liderem strzeleckim. Taylor zaczął zdobywać punkty, a i zbiera więcej. Szaleje właściciel największego afro w lidze, rezerwowy obrońca Moochie Norris. Nawet Anderson bywa widoczny...
Gdzie tkwi tajemnica sukcesów? Houston gra trochę zwariowaną, mało poukładaną, nieprzewidywalną koszykówkę. Trener Rudy Tomjanovich umiejętnie wykorzystuje talenty swych podopiecznych i potrafi dostosować do nich koncepcję taktyczną - dziś styl gry Houston niewiele ma wspólnego z monotonnym (choć efektywnym) inside-outside z czasów świetności Olajuwona. Ważne też, że Francis ma talent na miarę niemalże Allena Iversona - może jest ciut bardziej przewidywalny i łatwiejszy do zatrzymania w ataku, ale też jest bardziej od Iversona wszechstronny.
Entuzjazm, wola walki i żądza zwycięstwa młodzieży powodują, że Rockets, w przeciwieństwie do innych drużyn NBA (np. Chicago), przechodzą etap przebudowy bezboleśnie. Ale wszystko, co dobre, prędko się kończy. W ubiegłym tygodniu okazało się, że kontuzja, której doznał w meczu z Atlantą Olajuwon, jest bardzo poważna. Wielki center nie zagra już do końca sezonu. Na razie Rockets nadal wygrywają (sześć z ostatnich ośmiu meczów), ale wydaje się, że utraconego doświadczenia może zabraknąć w decydującej fazie rywalizacji o play off. To będzie też wielki test dla Francisa. Czy potrafi udowodnić światu, że słusznie porównuje się go do Iversona? Łatwo nie będzie. Ale Francis miał się od kogo uczyć: "W ciągu ostatnich dwóch lat mogłem obserwować najlepszego na świecie specjalistę w byciu liderem. Mam nadzieję, że troszkę się od Hakeema nauczyłem".
* Już drugi miesiąc trwają negocjacje w sprawie przenosin drużyny Vancouver Grizzlies. Kandydują: Anaheim, Memphis, Nowy Orlean. Nowym faworytem jest Louisville, bo mieszcząca się tam firma Tricon (właściciel fast foodów Pizza Hut i KFC) chce zapłacić Grizzlies 100 mln dolarów, pod warunkiem że drużyna zmieni nazwę na Kentucky Colonels (na cześć twórcy Kentucky Fried Chicken pułkownika Sandersa), a nowa hala przybierze nazwę KFC Bucket.
* Jeden z producentów słodyczy chciałby, żeby skrzydłowy Portland Rasheed Wallace wytatuował sobie w widocznym miejscu logotyp tego producenta i stał się żywym billboardem reklamowym. Agent Wallace'a obiecał wycenić centymetr powierzchni reklamowej, jaką byłoby ciało Wallace'a.
* Podczas meczu w Golden State rozgrywający Sacramento Jason Williams wdał się w pyskówkę z kibicem o azjatyckich rysach, niejakim Michaelem Chingiem. Williams musiał się bardzo zdenerwować, bo wykrzyczał podobno: "Hej, ty pedale! Powystrzelałbym was wszystkich żółtków. Pamiętasz wojnę w Wietnamie? Rozwaliłbym was wszystkich dokładnie tak samo", po czym wykonał gest przypominający serię z karabinu maszynowego.
* W zeszłym roku Sean Elliott z San Antonio jako pierwszy sportowiec zdołał powrócić do czynnego uprawiania sportu po operacji przeszczepu nerki. Elliott opowiada, jak ostatnio wszedł do sklepu w San Antonio i usłyszał szepty: "Zobaczcie, to chyba ten koleś, któremu przeszczepili nerkę". "Rzeczywiście, zaraz, zaraz, jak on się nazywał? Mario Elie?".
* Podobno miesiąc temu miały miejsce poważne rozmowy pomiędzy New Jersey Nets i Phoenix Suns dotyczące wymiany rozgrywających - Stephona Marbury'ego i Jasona Kidda. Być może zostaną wznowione latem. Jeśli dojdzie do transferu, to ciekawe, co powie skrzydłowy Suns Tom Gugliotta, który kilka lat temu opuścił Minnesotę głównie dlatego, że... nie mógł się dogadać z Marburym.
Rezerwowy center Chicago Michael Ruffin. Dwa miesiące temu, podczas meczu z Philadelphią 76ers, złamał prawą rękę. Po rehabilitacji powrócił na parkiet - po kilku meczach znowu zagrał z Philadelphią. No i złamał lewą rękę.
"Jest jak Moskwa. Wielki. Mnóstwo ludzi. I mnóstwo korków" - rosyjski center Phoenix Suns Jake Tsakalidis o Nowym Jorku.