Pierwsze bojery pojawiły się na zamarzniętych jeziorach i kanałach Europy jeszcze przed II wojną światową. Przeważnie były to jachty zbudowane z tego, co akurat było pod ręką. Dopiero w drugiej połowie lat 30. XX w. pojawiły się klasowe bojery - Monotyp XV - narodowej klasy niemieckiej. Po wojnie w kierskiej Lidze Morskiej (obecnie PKM LOK) były co najmniej trzy bojery tego typu. Po jednym miała Mewa Poznań i Jachtklub Wielkopolski. Były ciężkie - ważyły ok. 200 kg. Płoza sterowa była zamocowana na rufie (z tyłu), a z przodu znajdowała się tzw. płozownica - dwie olbrzymie, masywne nieruchome płozy okute fosforobrązem. - Minimalny limit dla bojerów tej klasy wynosił 115 kg, więc żeby uzyskać wagę minimalną i zwiększyć tym samym prędkość ślizgu, trzeba było zbudować bojer samemu - mówi Teofil Różański z PKM LOK. Tego zadania podjęli się inżynier elektryk Romuald Rowecki i mechanik-metalowiec Andrzej Groński. Swoje dzieło nazwali "Kaszalot". Był to bojer dwuosobowy. Jeden z zawodników jest w nim sternikiem, a drugi załogantem. Sternik był kapitanem jednostki, a załogant obsługiwał szoty grota i spełniał rolę balastu. Bojery bowiem osiągają spore szybkości. Monotyp XV mógł jeździł nawet 130 km na godzinę (rekord Polski w latach 50. - 115 km/godz.). Przy dużej szybkości jedna płoza unosiła się, więc trzeba było się natrudzić, żeby utrzymać jacht na lodzie. Jednak największym niebezpieczeństwem były tzw. korkociągi (ruch wirowy), w które wpadały bojery. Jeśli załogant trzymał się słabo, to mógł być wyrzucony z kokpitu nawet na kilkanaście metrów w górę.
Monotyp XV był bojerem bardzo ciężkim i trudnym w obsłudze. Przełom nastąpił w Stanach Zjednoczonych. Gazeta "Detroit News" urządziła konkurs na projekt ślizgu lekkiego, łatwego w obsłudze i transporcie. Nowa klasa DN (skrót od Detroit News) opanowała Amerykę, a pod koniec lat 50. trafiła do Europy. Zainteresowali się nią najpierw Holendrzy. Została ona wprowadzona głównie dzięki Wimowi van Ackerowi. Różnica pomiędzy dotychczasowymi bojerami a klasą DN była kolosalna. W "deenkach" Amerykanie konstrukcyjnie wywrócili wszystko do góry nogami: teraz płoza sterowa była z przodu, a płozowanica z tyłu. Cały jacht ważył zaledwie 70 kg i był przeznaczony dla jednej osoby. - Każdy zawodnik mógł wrzucić taki bojer na bagażnik średniego samochodu. Myśmy nawet po dwa takie "maluchem" wozili na zawody do Holandii - wspomina Różański.
Istniejącą do dzisiaj klasę DN wprowadził do Polski Romuald Rowecki, który wziął od Wima van Ackera plany konstrukcyjne, sam przetłumaczył je na język polski i budował bojery. To właśnie od poznaniaka uczyli się inni żeglarze w klubach z całego kraju. To właśnie PKM LOK Poznań był bojerowym prekursorem i najsilniejszym klubem w Polsce w latach 60. Już po roku istnienia klasy DN w Polsce trenujący w PKM LOK Romuald Knasiecki i Bogdan Kramer dorównywali umiejętnościom Amerykanom.
Pierwszym polskim bojerowym mistrzem świata był Knasiecki - w 1976 r. Dwa lata po nim tytuł mistrzowski wywalczył Kramer.
- Romuald Rowecki na DN własnej konstrukcji, własnego wykonania, własnymi pazurami wydrapanym bojerze, był wicemistrzem USA konferencji wschodniej - pamięta Teofil Różański, wielokrotny organizator zawodów bojerowych. Rowecki zasłynął w tych regatach, bo po jednym z wyścigów całą noc naprawiał poważną awarię ślizgu. - Cały dziób był zgnieciony w wypadku. Wszyscy się dziwili, że Rowecki w ogóle wrócił na taflę. Ale wrócił. Gdyby nie ta kraksa, to by był mistrzem Stanów Zjednoczonych - mówi Różański. PKM LOK może pochwalić się zdobyciem pierwszych tytułów mistrzów Polski w klasie DN zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Mistrzami byli w 1967 r. Rowecki i Anna Kościelna (dzisiaj nazywa się Pawłowska, jest kreatorką mody). Poznaniacy przeprowadzili też pierwszą próbę bicia rekordu prędkości na DN. Wówczas 80 km/godz. osiągnął Andrzej Groński.
- Byliśmy wtedy w ścisłej światowej czołówce wraz z Amerykanami i Holendrami. Dopiero od nas wszyscy się uczyli - twierdzi Różański. - Po nas największe sukcesy wśród Europejczyków święcili Estończycy, startujący w barwach Związku Radzieckiego. Nic dziwnego: mieli znacznie lepsze warunki lodowe niż my, dłuższą zimę i świetnych konstruktorów - tłumaczy Różański.
Juniorzy ścigali się kiedyś na bojerach klasy Weyland L-8 (od nazwiska konstruktora Ottona Weylanda). Krzysztof Witczak i Józef Mikulski z PKM LOK byli indywidualnymi mistrzami Polski w tej klasie. Poznański klub, który wprowadził je w naszym kraju, do dziś posiada jeden jacht lodowy L-8 - najlżejszy w Polsce. Teraz juniorzy ścigają się na bojerach klasy Ice-Optymist. Na zakończonych w poprzedni weekend zawodach na Balatonie mistrzem świata został Łukasz Przybytek z Dobrzynia, a zawodnicy PKM LOK Poznań - Patrycja Żeberska i Adam Szyburski - zajęli kolejno miejsca 11. i 14.
Bojerowcy, tak jak chyba nikt inny, z uwagą śledzą długoterminowe prognozy pogody. Przynajmniej do końca tygodnia temperatury w Wielkopolsce będą ujemne w dzień i w nocy. Będą więc znakomite warunki do przeprowadzenia w weekend pierwszych w tym sezonie zawodów. Odbędą się one na Jeziorze Kierskim. Bazą będzie przystań PKM LOK. Ślizgi co najmniej kilkunastu bojerów będzie można obserwować w sobotę od godz. 11 i w niedzielę od godz. 13. Wśród startujących będzie można zobaczyć "starych mistrzów": Roweckiego i Kramera.
KLASY BOJERÓW
Monotyp XV
Długość: 7,5 m Rozstaw płóz: 4,0 m Maksymalna prędkość: ok. 130 km/godz. Wysokość masztu: 7,45 m Powierzchnia żagla: 15,0 m kw. Załoga: 2 osoby
DN
Długość: 3,7 m Rozstaw płóz: 2,4 m Maksymalna prędkość: ok. 150 km/godz. Wysokość masztu: 4,8 m Powierzchnia żagla: 5,7 m kw. Załoga: 1 osoba
Ice-Optymist (juniorski do lat 16)
Rozstaw płóz: 2,0 m Maksymalna prędkość: 50 km/godz. Wysokość masztu: 2,4 m Powierzchnia żagla: 3,25 m kw. Załoga: 1 osoba
BOJEROWI MISTRZOWIE ŚWIATA I EUROPY