Tkoczem interesuje się Ałania Władykawkaz. Ciągle także jest otwarta sprawa z przejściem do ligi austriackiej, gdzie w swoim składzie widzą go działacze FC Kaernten. - Na razie jestem piłkarzem "Gieksy". Jeśli oferta będzie superkonkretna, być może usiądziemy wspólnie z prezesem i zastanowimy się, co dalej - mówi Tkocz. Drugim piłkarzem z Katowic, który nie narzeka na brak zainteresowania, jest Krzysztof Gajtkowski. Piłkarza od kilku dni chce pozyskać Widzew Łódź, który po odejściu Piotra Włodarczyka szuka klasowego napastnika. - Wiem, że pan Grajewski chętnie widziałby mnie w Łodzi. Z drugiej strony Lech ma zobowiązania finansowe wobec Widzewa, więc jest im na rękę, żebym przeszedł do tego klubu - tłumaczy piłkarz. O "Gajtka" walczy również austriacka Admira Wacker. - Na razie jestem w Katowicach i to właśnie tutaj mam ważny kontrakt - podkreśla Gajtkowski. - Nikt przecież nie może mnie zmusić, żebym grał gdzieś indziej. Jeśli prezes Dziurowicz wywiąże się ze zobowiązań, na pewno nie będę niczego szukał. Gdybym miał jednak wybierać, to chętniej przeniósłbym się do Austrii - dodaje zawodnik.
W tym tygodniu ostatecznie powinna rozstrzygnąć się sprawa transferu Jacka Kowalczyka do Wisły Kraków. - W piątek wyjeżdżamy na obóz, więc na pewno będziemy chcieli do tego czasu sfinalizować sprawę. Nadal chcemy w naszej drużynie Kowalczyka - mówi Jarosław Krzoska, rzecznik prasowy Wisły. W Katowicach jednak coraz mniej liczą na transfer piłkarza do Krakowa. - Trudno mi zrozumieć tę sytuację, ponieważ wszystkie strony doszły już do porozumienia, a jakoś ciągle nie udaje się zakończyć tej sprawy. Szczerze mówiąc, powoli przestaję wierzyć, że transfer dojdzie do skutku - mówi Dziurowicz. Dodaje, że rozpoczął już wstępne rozmowy z innym klubem zainteresowanym Kowalczykiem. Nieoficjalnie mówi się, że to Legia Warszawa. Dziurowicz zażądał od Wisły jasnego stanowiska dziś do godz.12. Według Dziurowicza ewentualne niepowodzenie w sprawie transferu Kowalczyka nie będzie miało negatywnego wpływu na sytuację finansową klubu.