Mecz na Wybrzeżu będzie pierwszym spotkaniem drugiej rundy. Gospodynie prowadzone przez doskonale znanego w Lublinie trenera Jerzego Cieplińskiego mają ostatnio świetną passę. W dwóch ostatnich kolejkach gdańszczanki pokonały na wyjeździe Piotrcovię Piotrków Trybunalski, a przed tygodniem wręcz rozgromiły na własnym boisku Kolportera Kielce. Zespół prowadzącego jeszcze kilka miesięcy temu Montex Andrzeja Drużkowskiego uległ Nacie aż 24:38. W zwycięskiej drużynie wystąpiły trzy zawodniczki grające niegdyś w Lublinie - bramkarka Galina Łotariewa, Agnieszka Truszyńska i Hanna Strzałkowska. Wszystkie zaliczały się do najlepszych w swoim zespole.
Z kolei lublinianki w ostatnim spotkaniu zremisowały w Jeleniej Górze z Vitaralem Jelfą 23:23. Mecz był niesłychanie dramatyczny, a dwie ostatnie bramki w tym spotkaniu padły z rzutów karnych. Najpierw dla Bystrzycy trafiła Inna Silantiewa, a sześć sekund przed końcem spotkania wyrównała Agata Wypych. Po pierwszej rundzie lublinianki są liderem, choć mają tyle samo punktów, co drugi Marcus Zagłębie Lubin. Obie drużyny zgromadziły po 18 punktów. O trzy mniej zdobyły gdańszczanki i plasują się na czwartej pozycji. Warto przypomnieć, że w pierwszym meczu Bystrzycy z Natą padł remis 25:25.
- Czeka nas bardzo ciężka przeprawa - prognozuje Edward Jankowski, który wraz z Tomasem Kutką prowadzi lubelski zespół. - Nata jest ostatnio na fali, ale my też nie gramy źle. Jesteśmy liderem i jedziemy do Gdańska po punkty. Chcemy po raz dziesiąty z rzędu wywalczyć mistrzostwo Polski. Mamy ciężki układ spotkań, szczególnie trudne będą cztery pierwsze kolejki, więc musimy grać maksymalnie skoncentrowani. Przeciwko akademiczkom zagra już Sabina Włodek. Oczywiście nie będzie to występ w pełnym wymiarze czasu, ale przez kilkanaście minut nasza skrzydłowa na pewno będzie przebywała na parkiecie. W zasadzie wszystkie zawodniczki są zdrowe. Wprawdzie na drobny uraz narzekała Beata Aleksandrowicz, ale sądzę, że do meczu wszystko powinno wrócić do normy.