Choć pierwszy set potwierdził najgorsze oczekiwania. Borykający się z kontuzjami Mostostal nie może radzić sobie tak jak w poprzednich edycjach europejskich pucharów, tym bardziej że w zespole nie grają już Paweł Papke i Sebastian Świderski. Wczoraj w pierwszej szóstce Mostostalu musiał wyjść Roland Dembończyk, zdecydowanie rezerwowy siatkarz mistrzów Polski, który w tym sezonie właściwie miał się już zająć tylko szkoleniem kędzierzyńskich juniorów. - Zostałem w drużynie głównie po to, żeby był 12. zawodnik do treningu - nie ukrywał kapitan kędzierzynian. - Teraz gram, bo muszę. Staram się najlepiej, jak mogę. Raz wychodzi, a raz nie - przyznawał.
Jednak i Bułgarzy zupełnie zmienili skład, co z pewnością także ich osłabiło. A jednak to goście wygrali pierwszą partię, bo Mostostal, choć prowadził już 7:3 popełniał mnóstwo błędów i pretensje o porażkę mógł mieć tylko do siebie. - Graliśmy nerwowo, ale zawsze tak jest w pierwszym meczu Ligi Mistrzów - tłumaczył swoich zawodników Waldemar Wspaniały.
W drugim secie było już trochę lepiej. Przede wszystkim dlatego, że bardzo dobrze zaczął grać Jirzi Popelka. Momentami właściwie tylko na nim opierała się gra mistrzów Polski, a on zdołał utrzymać ten ciężar. Nerwowo było już tylko przy stanie 21:20, później punkty zdobywali jedynie gospodarze. - To był decydujący set tego spotkania - przyznawał kapitan Levskiego Danail Michajłow. - Gdybyśmy go wygrali, wygralibyśmy całe spotkanie - zapewniał.
Najwyraźniej jednak Bułgarzy wtedy właśnie stracili wiarę w zwycięstwo. Po kilku minutach trzeciego seta Mostostal prowadził już 8:1, chwilę później - 14:7 i 22:10. Levski gubił się w swoich poczynaniach, miał problemy z odbiorem zagrywki i wydawał się po prostu bezradny. - Mam młody zespół. Momentami zawodnikom brakuje doświadczenia, by w trudnych sytuacjach nie stracić głowy - przyznawał bułgarski szkoleniowiec Milorad Kijac.
Trudno ocenić, jak skończyłby się mecz, gdyby Bułgarom udało się wygrać czwartego seta. Mogli to uczynić, bo było już 23:23. Tę końcówkę kędzierzynianie rozegrali jednak tak jak przyzwyczaili już dawno do tego kibiców. Ze skupieniem i bez błędów. Najpierw skutecznie zaatakował Popelka, a później Robert Szczerbaniuk i Bartłomiej Soroka [ten drugi wszedł na boisko dopiero w czwartym secie - przyp. red.] zablokowali najlepiej punktującego zawodnika z Sofii Todora Aleksjewa.
- Ważny jest dobry początek. Teraz jednak musimy szukać punktów na wyjeździe - podsumował Wspaniały. Jeszcze w tym roku pojedzie z Mostostalem na mecze Ligi Mistrzów do Wiednia i Maaseiku.
Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle - Levski Siconco Sofia 3:1
sety: 22:25, 25:20, 25:15, 25:23
Mostostal: Kardos, Dembończyk, Szczerbaniuk, Stancelewski, Popelka, Chadała, Kubica (l), Soroka, Lipiński
Levski: Atapow, Jordanow, Gajdarski, Michajłow, Stojanow, Aleksjew, Sekulow (l), Stefanow, Kowaczew