Rozmowa z Adrianem Sikorą, powołanym do kadry piłkarzem Górnika Zabrze

Chcę zagrać przynajmniej w jednym z dwóch meczów Polski na Malcie - mówi piłkarz Górnika Zabrze, który został niespodziewanie powołany do reprezentacji

Podczas niedawnej konferencji prasowej Marek Koźmiński, właściciel Górnika Zabrze, dziwił się, że Adrian Sikora nie został jeszcze poddany próbie w reprezentacji. - To bardzo dobry, zdolny napastnik, który wyróżnia się w naszej lidze - przekonywał do swojego zawodnika. Trener Paweł Janas zareagował bardzo szybko i we wtorkowy wieczór powołał utalentowanego snajpera Górnika na zbliżające się zgrupowanie na Malcie. Nominację dostał także pomocnik Odry Wodzisław Marcin Radzewicz, który przebywa akurat ze swoim klubem w USA.

Piotr Płatek: Telefon od trenera Janasa mocno pewnie Pana zaskoczył?

Adrian Sikora: Jeszcze z nim nie rozmawiałem, o powołaniu dowiedziałem się we wtorek późnym wieczorem. Zajrzałem do telegazety, a tu moje nazwisko! Niesamowicie mnie to zaskoczyło, a jeszcze bardziej ucieszyło.

Podobno ostatnio był Pan kontuzjowany. Czyżby wyjazd na Maltę stał pod znakiem zapytania?

- W żadnym razie. Miałem wprawdzie lekkie skręcenie kostki, ale już wszystko jest w najlepszym porządku. Na Maltę muszę pojechać i pokazać się tam z jak najlepszej strony. Będzie do tego okazja przynajmniej w jednym z dwóch meczów - przeciwko Litwie albo Malcie.

Jest Pan zadowolony ze swoich jesiennych występów?

- To była dobra runda dla Górnika, skończyliśmy ją serią siedmiu meczów bez porażki. Dla mnie to też była całkiem niezła jesień. Zdobyłem co prawda cztery gole, dwa mniej niż wiosną, ale i tak jestem zadowolony.

Rywalizacja z obcokrajowcami daje efekty?

- Na pewno uczymy się od siebie. Dymitar Makriew to bardzo solidny napastnik, a Aco Stojkov jest bardzo dobry technicznie i chyba najlepszy ze wszystkich obcokrajowców. Mógłby tylko więcej podawać, a mniej grać indywidualnie...

Dzięki udanym meczom wpadło Panu w ręce trochę drobiu [to nagrody fundowane piłkarzom przez jednego z kibiców - przyp. red.]. Sporo tego było?

- Dwa koguty i kaczka. Koguty są na gospodarstwie u cioci, a kaczka żyje sobie niedaleko mojego bloku w Nierodzimiu.

W reprezentacji będzie Pan miał jakichś znajomych?

- Jest Andrzej Niedzielan, który wcześniej grał w Górniku. No i mój dobry kolega Irek Jeleń. On jest też z Podbeskidzia, pochodzi z Cieszyna, mieszka niedaleko mnie. Często dzwonimy do siebie, widujemy się na meczach Beskidu Skoczów, w którym wcześniej obaj graliśmy.

Pochodzi pan z Nierodzimia, maleńkiej wioski między Ustroniem a Skoczowem. Po tym powołaniu jest Pan chyba najbardziej znanym piłkarzem w swoich stronach?

- Nie przesadzajmy z tą popularnością. Przecież w Nierodzimiu piłkarską karierę zaczynał Jan Woś, który jest wychowankiem miejscowej Czantorii. Jest nas więc dwóch, którzy się wybili do ekstraklasy.

Powołanie do kadry pewnie nieco pozmienia plany urlopowe?

- Planowałem wybrać się na narty, ale może i dobrze, że nic z tego nie wyjdzie, bo ze śniegiem na razie krucho...