Monika Pyrek po konsultacjach w Formii

LEKKA ATLETYKA. Tyczkarka wróciła już z trzytygodniowych konsultacji we włoskim ośrodku olimpijskim, gdzie trenowała pod okiem Witalija Pietrowa, twórcy sukcesów Siergieja Bubki.

We Włoszech tyczkarka przebywała od 6 listopada. - Było naprawdę ciężko - mówi Monika. - Praktycznie musiałam się uczyć skakania od nowa. Było to trochę dziwne, bo ciężko jest mi zmienić niektóre przyzwyczajenia nabyte siedem lat temu, jak np. uchwyt tyczki.

Na pierwszych zajęciach Pietrow obserwował skoki naszej lekkoatletki. Czujnym okiem wyłapywał błędy. Dopiero następnego dnia tłumaczył, co należy poprawić w technice.

Największe zastrzeżenia były związane z tzw. elementem założenia, czyli momentem, kiedy tyczka trafia do dołka, a zawodnik zaczyna oddawać skok.

- Chodzi o ułożenie ręki po tym, jak opuszcza się tyczkę. Wielu tyczkarzy ma z tym problem. Ja w tym momencie prostuję lewą rękę. Tymczasem, aby nie spłaszczać skoku, mam ją trzymać blisko ciała - wyjaśnia Pyrek.

Obok zawodniczki skakania od mistrza uczył się także jej klubowy trener Wiaczesław Kaliniczenko. Teraz oboje wskazówki Pietrowa wprowadzili do codziennych treningów. To jednak nie koniec konsultacji, które są jednym z głównych elementów w przygotowaniach do olimpiady w Atenach. W styczniu Pyrek ponownie pojawi się w Formio, gdzie przejdzie mały egzamin sprawdzający, na ile poprawiła skoki. Później będzie we Włoszech w marcu na trzytygodniowym obozie, a tuż przed samą olimpiadą w Atenach.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.