Katowiczanie, którzy po efektownej końcówce ubiegłego sezonu zakwalifikowali się do pucharu UEFA, jesienią mieli grać jeszcze lepiej. Stało się jednak inaczej. Najpierw Bukową wstrząsnęła zmiana trenera, gdzie Jana Żurka, który zrobił coś z niczego, nieoczekiwanie zmienił Edward Lorens. Później "Gieksa" odpadła z Pucharu UEFA ze słabiutką macedońską Cementarnicą Skopje. Po kompromitującej porażce z Łęczną szalikowcy pobili zawodników, a Lorens odszedł z klubu za porozumieniem stron. Mimo że do Katowic wrócił Żurek, drużyna nie grała już tak jak w poprzednim sezonie.
Później jak grom z jasnego nieba na klub spadła informacja o tym, że wycofuje się sponsor - częstochowska firma Dospel. Różne interpretacje umowy pomiędzy Dospelem a klubem prawdopodobnie doprowadzą do odejścia sponsora.
Pod koniec rundy prezes Piotr Dziurowicz, zdenerwowany kilkoma wysokimi porażkami, zarzucił zawodnikom brak zaangażowania w wykonywaniu obowiązków i rozpoczął w Polsce debatę nad możliwością redukowania piłkarskich kontraktów. W dodatku szef "Gieksy" zapowiedział, że zimą rozwiąże umowy z kilkoma piłkarzami.
Dlatego ósme miejsce i 18 pkt. to nie jest zły wyniki w obecnej sytuacji klubu. Trudno jednak przyrównywać to do przedsezonowych ambicji.
Bramkarze
Dariusz Klytta - kolejna runda jako zmiennik Tkocza. Prawie "przyrósł" do ławki rezerwowych - w bramce "Gieksy" jesienią pojawił się zaledwie raz, w meczu z Wisłą Płock. Mimo że zachował czyste konto, to jednak widać było u niego brak ogrania i pewności siebie.
Jarosław Tkocz - bramkarz, który jeszcze kilka miesięcy temu był noszony na rękach i uznawany za jednego z najlepszych zawodników ubiegłego sezonu. Wygrał kilka plebiscytów, dostał nawet powołanie do kadry Pawła Janasa. Jesień nie była już jednak tak udana dla "Szczupaka". 21 puszczonych bramek to jeden z najgorszych wyników w całej lidze. Tyle bramek katowiczanie stracili w całym ubiegłym sezonie! Tkocz, skonfliktowany z prezesem Dziurowiczem, być może odejdzie zimą z klubu.
Obrońcy
Paweł Adamczyk - zagrał we wszystkich meczach, jednak nie w pełnym wymiarze czasowym. Doświadczony obrońca miał spotkania lepsze i gorsze, ale raczej jesienią nie zachwycał. Podobno jest na "czarnej liście Dziurowicza", który chce rozwiązać umowy z kilkoma piłkarzami.
Admir Adżem - wśród wielu chybionych transferów Bośniak jest chyba jedynym zawodnikiem, który wniósł coś dobrego do gry katowickiej drużyny. Nie można jednak go porównywać z zawodnikiem, którego przyszło mu zastąpić, bo kibice na Bukowej jeszcze długo będą wspominać niezastąpionego Mirosława Sznaucera. Adżem starał się jak mógł, często brał udział w akcjach ofensywnych, zapędzając się aż pod pole karne rywali. Obok Bojarskiego ma najwięcej asyst w drużynie - obydwie zaliczył w meczu z Lechem Poznań, najlepszym w jego wykonaniu. Piłkarza chce odzyskać Pogoń Szczecin, w której grał jeszcze wiosną.
Grzegorz Fonfara - krok do tyłu. Tak w skrócie można ocenić jesienne występy zdolnego wychowanka katowickiego klubu. Po fantastycznej wiośnie wydawało się, że talent "Fonfiego" może już tylko rozbłysnąć jeszcze mocniej, ale Fonfara stracił miejsce w pierwszym składzie "Gieksy" i zaczął prezentować formę na poziomie rezerwowego. Taką też rolę głównie pełnił jesienią. Być może piłkarzowi zaszkodził wiosenny szum wokół jego osoby?
Jacek Kowalczyk - jedyny reprezentant Polski w obecnym składzie katowiczan. "Kowal" jak reszta drużyny miał wahania formy i nie zawsze odpowiednio panował nad defensywą "Gieksy". Młody stoper w ostatnim czasie więcej niż o piłce myśli jednak o przejściu do innego klubu. Zainteresowanie nim wyrażały: Wisła Kraków, Groclin Grodzisk Wlkp., Legia Warszawa i niemiecki FC Kaiserslautern. Ostatnio jednak po słabszych występach w lidze i fatalnych w barażach z Białorusią, trochę o Kowalczyku ucichło, choć piłkarzowi najbliżej dziś do Wisły. Dla katowickiego klubu, wstrząsanego kłopotami finansowymi, sprzedaż tego zawodnika ma być ratunkiem. Prezes Dziurowicz ma nadzieję zgarnąć za niego sporo pieniędzy. Obok Widucha "Kowal" to jedyny piłkarz, który zagrał jesienią w pełnym wymiarze we wszystkich meczach.
Damir Kurtović - miał być zbawieniem obrony Katowic. Niestety, nie umiał się wpasować w defensywę "Gieksy". Nie stawiali na niego ani Lorens, ani Żurek. Głównie pojawiał się na boisku na ostatnie kilka minut. Zły, że się na niego nie stawia, chorwacki obrońca kilkakrotnie wyjeżdżał z Katowic. Raz kiedy wrócił, trener Żurek wyrzucił go z szatni. Najpierw próbował znaleźć miejsce w Zagłębiu Lubin, potem w Pogoni Szczecin. Ostatecznie jeszcze w trakcie sezonu wrócił do Chorwacji, bo skończyła mu się wiza.
Krzysztof Sadzawicki - jak większość drużyny miał lepsze i gorsze występy. Doświadczony obrońca, jednak nie zachwycał i na pewno jesieni nie zaliczy do szczególnie udanych w swojej długiej karierze. Prawdopodobnie również znajduje się wśród grupy zawodników, których chce się pozbyć Dziurowicz.
Pomocnicy
Marcin Bojarski - do skrajnego prawego pomocnika można mieć najmniej pretensji. Jego także nie ominęła obniżka formy, jednak zawsze imponował chęcią do gry. Dwie bramki, dwie asysty i sporo celnych podań w pole karne, z których mogły padać gole. Bardzo ambitny piłkarz, który po "kibicowskim klapsie" czuje żal do dziś i deklaruje chęć odejścia. Ma liczne propozycje z innych klubów. Chcą go: Widzew Łódź, Lech Poznań, Górnik Łęczna i Cracovia. Najbliżej mu podobno do Widzewa
Adam Bała - stracona runda z powodu kontuzji. Kiedy już lewy skrajny pomocnik Katowic pojawiał się na boisku, widać było, że brak mu ogrania, pewności siebie i siły. Nie szarpał, jak potrafi. Zaledwie jedna asysta, która otworzyła drogę do bramki Bojarskiemu w meczu z Odrą Wodzisław, to zbyt mało na tego piłkarza.
Mariusz Muszalik - solidnie i pewnie. W końcu po wielu latach nadziei i mówieniu o zmarnowanych rundach Muszalik w końcu wywalczył pewne miejsce w składzie drużyny. Dwie bramki, dwie asysty i najwięcej strzałów z całej drużyny - wszystko to przekonuje o jego przydatności do drużyny.
Anatolij Nankow - piłkarz, który miał decydować o obliczu katowickiej drużyny. To właśnie na bazie takich zawodników jak Bułgar Edward Lorens chciał stworzyć drużynę grającą ofensywny futbol. Doświadczony rozgrywający nie potrafił się jednak znaleźć w zupełnie inaczej grającej drużynie. Nankow, który zagrał jedynie 107 min, szybko opuścił Katowice. Obecnie chce sądzić Dziurowicza, żądając pieniędzy wynikających z kontraktu.
Tomasz Owczarek - głównie zmiennik. Trudno jednak było się spodziewać, że po kilkuletniej przerwie gry w piłkę "Owczar" nagle zabłyśnie formą. Piłkarz solidnie jednak podchodzi do walki o miejsce w składzie i już wkrótce może stać się znaczącą postacią drużyny.
Mirosław Widuch - coraz większe doświadczenie i rutyna, ale tym razem nie do końca się sprawdziły. Co prawda "Wiluś" zagrał we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty i często był ostoją drużyny, jednak od tego zawodnika chciałoby się wymagać czegoś więcej, niż tylko poprawności. Tym razem nie zawsze sprawdzały się słynne "kółeczka", nie zawsze udawało się tak sprawnie zatrzymywać rywali jeszcze przed polem karnym.
Leonardo da Silva - kolejna stracona runda dla tego zawodnika. Sympatyczny piłkarz głównie skupiał się na swojej wiosennej kontuzji i na tym, że lekarze usunęli mu ze stopy śrubę łączącą kości. O Brazylijczyku właściwie można napisać tylko tyle, że w trakcie rundy ożenił się, ściągnął do Polski żonę i... zagrał pół godziny. Prawdopodobnie zimą, po wygaśnięciu kontraktu, odejdzie z Katowic.
Krzysztof Gajtkowski - olbrzymie zamieszanie związane z odejściem do Lecha Poznań, a kilka miesięcy później powrót do Katowic, żeby odbudować nadszarpniętą psychikę i formę. "Kusza" szybko spadł z pierwszych stron gazet i teraz musi ciężko zapracować na ponowne uznanie. Zaraz po powrocie z Lecha piłkarz "gryzł" trawę, żeby udowodnić kibicom z Bukowej, że nadal zależy mu na grze w "Gieksie", jednak z czasem wtopił się w ligową szarzyznę. Dwie bramki w ciągu pół roku to zdecydowanie za mało na zawodnika wartego 1,2 mln zł.
Sebastian Kęska - niziutki napastnik, który przywędrował do Katowic z Polonii Warszawa, nie okazał się wzmocnieniem drużyny. "Wieczny zmiennik" zaliczył jedną efektowną bramkę - to wszystko, co można o nim powiedzieć.
Damian Kroczek - kolejna runda w oczekiwaniu na eksplozję talentu. Zdolny wychowanek Stadionu Śląskiego nadal nie może się przebić do pierwszego składu "Gieksy". Pół godziny gry i jeden celny strzał na całą rundę to zdecydowanie za mało dla tego zawodnika.
Stanisław Wróbel - najlepszy strzelec drużyny z zaledwie trzema zdobytymi golami to wyznacznik tego, ile katowiczanie strzelali w tej rundzie. Ze skutecznością piłkarze z Bukowej mieli jesienią problemy, ale większym kłopotem był brak sytuacji strzeleckich. Dla piłkarza to był jeden z lepszych okresów w ostatnich latach. Wróbel często naprawdę harował na boisku. Do tego trzeba dodać stalowe nerwy przy wykonywaniu rzutów karnych. Mimo że katowicki klub miał kupić "Stana", wszystko wskazuje na to, że jednak zawodnik wróci do Zabrza. Tam nie ma jednak dla niego miejsca - prezes Koźmiński zaproponował Wróbla Cracovii.
Moussa Yahaya - po raz trzeci pojawił się w Katowicach i po raz trzeci odszedł w niesławie. Przed sezonem z powodu braku napastników Dziurowicz po raz kolejny zdecydował się podpisać kontrakt z piłkarzem z Nigru. Będący jednak zupełnie bez formy Yahaya szybko został odesłany do rezerw, gdzie zarzucono mu brak zaangażowania i ostatecznie umowę rozwiązano. Nieoficjalnie mówiło się również, że zawodnik miał kłopoty z prowadzeniem sportowego trybu życia.