Dzisiaj w południe przylatuje zespół Valerengi Oslo, podbudowany wygranym barażem o ligowy byt. Norwegowie zamieszkają w hotelu Novotel Centrum, zaś trenować będą o g. 18 na głównej płycie. Wiślacy mają zajęcia o g. 13.30.
Jeszcze dzień wcześniej występ Piekutowskiego stał pod znakiem zapytania. Co mu pomogło? - Terapia manualna, na Zachodzie znana jako chiropraktyka. Jest to ustawianie kręgosłupa przy pomocy specjalnego ułożenia ciała i ruchów rękoma, tak nastawia się kręgi - wyjaśnił lekarz Wisły Jerzy Zając.
Wiślacy wczoraj znowu oglądali Valerengę w akcji. Oprócz rewanżowego barażowego meczu ekipy z Oslo z Sandefjord nasi piłkarze śledzili najbardziej typowe dla Norwegów akcje z pucharowego spotkania z Grazerem AK.
- Już przed starciem z Lechem uważałem, że mecz z Valerengą jest najważniejszym akcentem końca rundy wiosennej - podkreślił Maciej Żurawski. - W czwartek nie możemy sobie pozwolić na potknięcie.
- Na szczęście nikt z was nie pyta już teraz, jakiego rywala chcielibyśmy wylosować w trzeciej rundzie - zauważył Mirosław Szymkowiak. - Choć teoretycznie jesteśmy faworytami, nie możemy sobie pozwolić na żadną dekoncentrację.
Piłkarze "Białej Gwiazdy" nie oszczędzali się podczas wczorajszej gierki. Trener Kasperczak co rusz przerywał zajęcia i tłumaczył, jak powinni się zachowywać zawodnicy, eliminował błędy. Nie wszyscy trenowali. Damian Gorawski, który i tak nie może jutro zagrać (pauzuje za czerwoną kartkę), miał zabiegi rehabilitacyjne. Nie ćwiczył też Lantame Ouadja, który leczy mały palec prawej nogi.
Zamiast kontuzjowanego Mariusza Jopa zagra Jacek Paszulewicz. Rosły obrońca uważa, że Wisła "musi narzucić swój styl gry w starciu z Valerengą". - Czeka nas walka przez 90 minut. Nawet gdybyśmy prowadzili 2:0, a nawet 3:0, w Valerendze nie będzie śladów zwątpienia czy odpuszczenia - uważa "Paszul". - Ale z drugiej strony rywale nie mają nas czym zaskoczyć.
Doktor Zając martwił się wczoraj, jak pomóc leżącemu w szpitalu ze złamaną szczęką i kością jarzmową Mariuszowi Jopowi. Klub będzie chciał mu zamówić specjalną maskę na twarz (w podobnej gra Sergio Batata, piłkarz Pogoni Szczecin). Zdaniem lekarza, maska będzie konieczna głównie dla poprawy poczucia bezpieczeństwa piłkarza. Na piątek planowany jest zabieg podniesienia opadłej kości jarzmowej. Jak wyjaśnił Jerzy Zając, na razie się tego nie robi, bo twarz jest nadal opuchnięta.
Mariusz Jop opuści szpital w poniedziałek. - Kostnienie czaszki potrwa parę miesięcy, minimum sześć tygodni - dodaje lekarz.
Popularny "Dżopik" długo nie będzie mógł biegać, a jedyne zajęcia czekają go w siłowni. Przez długi czas piłkarz będzie przyjmował pokarm przez rurkę. Podstawę jego diety będą stanowiły soki, witaminy, mięso mielone.
Adam Piekutowski
- Czuję się dobrze. Po pierwszym zastrzyku jest lepiej i ból w plecach za bardzo nie przeszkadza. Jeśli coś czuję, to jest to tylko skutek zastrzyku. Dałem radę jakoś wykonywać parady bramkarskie. Od rwy kulszowej ból przerzucił się na prawą nogę, dlatego starałem się ją dzisiaj oszczędzać, ale w czwartek nie będzie żadnej taryfy ulgowej.