Szczakowianka - Cracovia 2:1

Sześć tysięcy kibiców, szybkie tempo i walka na całego - tak w skrócie wyglądał hit rundy jesiennej w Jaworznie. Cracovia nie sprostała jednak Szczakowiance i piłkarską zimę spędzi na drugim miejscu w ligowej tabeli.

W piątek najważniejszy rywal Cracovii - Pogoń Szczecin - zremisował u siebie z Zagłębiem Lubin i gdyby "Pasom" udało się w Jaworznie wygrać, zostałyby samodzielnym liderem. Szczakowianka zaś to zeszłoroczny pierwszoligowiec i drużyna, która w tegorocznych rozgrywkach drugiej ligi zdobyła najwięcej punktów (na początku sezonu odebrano jej dziesięć w związku z aferą barażową). Spotkały się więc drużyny najściślejszej czołówki.

Po kilku minutach rozpoznania sił bliscy zdobycia gola byli goście. Po składnej akcji całego zespołu Marcin Dudziński z kilku metrów strzelił za słabo i doskonale spisujący się Andrzej Bledzewski na raty złapał piłkę (12. min). W odpowiedzi po uderzeniu Roberta Chudego Szczakowianka wywalczyła tylko rzut rożny.

W 15. min niespodziewanie zrobiło się 1:0 dla gospodarzy. Kazimierz Węgrzyn zbyt krótko wybił piłkę, dopadł do niej Janusz Wolański i przepięknym strzałem z 25 metrów umieścił ją tuż przy słupku. - Na dziesięć takich strzałów tylko jeden wpada do siatki - nie ukrywał "Kazek". Krakowski stoper miał swoją szansę w 25. min, gdy otrzymał dokładną centrę z rogu. Jego główkę w niewiarygodny sposób obronił Bledzewski, a Wolański wybił piłkę z linii bramkowej. Do przerwy Bledzewski miał okazję wykazać się znakomitym refleksem po strzałach z dystansu Dudzińskiego i Piotra Bani. Z drugiej strony po uderzeniu Dariusza Kozubka piłkę z bramki wybił Marcin Makuch.

W pierwszej połowie Cracovia mogła się podobać, ale brakło jej szczęścia i precyzji. - Ten mecz był lepszy od niejednego spotkania ekstraklasy - na gorąco komentował były piłkarz GKS Katowice Marek Koniarek, który był przymierzany na trenera Szczakowianki.

W przerwie trener Wojciech Stawowy przemeblował skład Cracovii. Boisko opuścili Makuch i Piotr Giza. Paweł Nowak trafił na środek pomocy, a jego miejsce na lewej stronie drugiej linii zajął Krzysztof Radwański. Miejsce Makucha zajął Dudziński, a w ataku pojawił się Łukasz Szczoczarz. - Zmiennicy zagrali na tyle na ile ich stać - skomentował Stawowy. Roszady nie powiodły się, bo w 52. min Kozubek zacentrował na głowę Chudego, który z bliska głową (piłka jeszcze skozłowała) pokonał Sławomira Olszewskiego. - Byłem bez szans, bo piłka poszła na długi słupek - tłumaczył się bramkarz.

Po tej bramce na trybunach zapanowała euforia, ale przyjacielską atmosferę zmącił doping miejscowych, wspierający Wisłę Kraków. Cracovia na chwilę odzyskała rezon i stworzyła dwie dobre okazje. Najpierw Bledzewski instynktownie wybił strzał Arkadiusza Barana. Po chwili dośrodkowanie z wolnego Nowaka zgrał do środka Łukasz Skrzyński, a Węgrzyn celnie strzelił do siatki.

Przez następne pół godziny "Pasy" nie stworzyły już klarownej okazji do wyrównania. Za to bardzo gorąco było pod bramką Olszewskiego. Dwa razy Grzegorz Król i po razie Kozubek oraz Marek Kubisz fatalnie spudłowali. Strzał Wolańskiego sparował "Olsza", a dwa uderzenia Witolda Wawrzyczka lądowały na poprzeczce. "Santa Guerra" ("Świętą wojnę"), jak na jednym z transparentów nazwali mecz kibice z Jaworzna, zasłużenie wygrała Szczakowianka.

Strzelcy:

Szczakowianka: Wolański (15.), Chudy (52.).

Cracovia: Węgrzyn (60.).

Składy:

Szczakowianka: Bledzewski - Wiśniewski Ż, Hosić, Wawrzyczek - Wolański, Czerwiec, Kubisz (90. Chylaszek), Iwański, Kozubek - Chudy (88. Górak), Król (81. Księżyc).

Cracovia: Olszewski - Wacek Ż, Węgrzyn, Skrzyński, Baster (64. Kubik) -Makuch (46. Szczoczarz Ż), Baran, Giza (46. Radwański), Nowak - Bania, Dudziński.

Sędziował Adam Konarski z Poznania. Widzów 6000.