Tytan Częstochowa - SKK Kotwica Kołobrzeg 94:97

Koszykarze Tytana przegrali kolejny mecz i ich sytuacja staje się coraz trudniejsza.

- Przed meczem w szatni ostrzegałem zawodników, że Kotwica zaczyna od bardzo mocnego uderzenia - mówił po mecz Arkadiusz Urbańczyk debiutujący w roli pierwszego trenera zespołu. - W większości spotkań, które wygrali, decydowała pierwsza kwarta.

Niestety, także w sobotę w Częstochowie o losach meczu przesądził jego początek. Nasz zespół grał wtedy fatalnie. Goście z Kołobrzegu zachowali spokój i raz za razem trafiali do kosza. W efekcie wygrali pierwszą kwartę 30:18. W drugich dziesięciu minutach było niewiele lepiej. Tytan odrobił część strat, ale to, co zyskał, roztrwonił tuż przed przerwą, na którą schodził, przegrywając aż 42:58. - Dwie pierwsze kwarty to jeszcze stare myślenie, dwie następne - odblokowanie i szukanie tego, co będziemy chcieli grać - tłumaczył po meczu Urbańczyk.

Rzeczywiście, początek trzeciej kwarty był bardzo udany dla Tytana. Zespół wykorzystał fakt, że goście wyszli na boisko rozluźnieni i chyba zbyt pewni siebie. W dwie minuty częstochowianie zdobyli dziewięć punktów, przy żadnym rywali. Poderwało to publiczność do dopingu i uskrzydliło drużynę gospodarzy. Trzeba też przyznać, że sędziowie w kontrowersyjnych sytuacjach wydali kilka korzystnych dla Tytana decyzji i atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. Nasz zespół doprowadził do remisu 71:71 na minutę przed końcem trzeciej kwarty, a ta część spotkania zakończyła się remisem 73:73.

Początek ostatniej części to udane akcje częstochowian. Najpierw trafił bardzo aktywny i skuteczny w obronie Tomasz Koczwara. Potem wsadem popisał się Marcin Miękus i gospodarze wygrywali 77:73. - Chwała chłopcom, że w trzeciej kwarcie udowodnili jednak, że mimo takiego dużej straty jesteśmy w stanie wyjść na prowadzenie - komentował Urbańczyk. - W ciągu kwarty odrobić 20 punktów to naprawdę dużo i myślę, że gdybyśmy nie grali takimi zrywami, to wynik byłby raczej na naszą korzyść.

Za chwilę było już 77:78 dla Kotwicy, ale rzut za trzy punkty Dariusza Szynkiela dał ponowne prowadzenie częstochowianom. Ostatni raz nasz zespół wygrywał (86:85) na 2 minuty i 50 sekund przed końcem meczu. Potem jednak zabrakło w szeregach częstochowian zawodnika, który pokierowałby grą. Tytan nie radził sobie z obroną rywali, zawodził rzut z dystansu, a do tego żaden z naszych koszykarzy nie potrafił przeprowadzić skutecznej indywidualnej akcji. - Nie da się wygrać meczu, jeżeli łapiemy wiatr w żagle, ciągniemy grę do przodu i nagle stajemy - mówił trener. - W miarę rozwoju sytuacji zaczęliśmy szukać dobrych pozycji do rzutu, niestety, było jeszcze kilka nieprzemyślanych zagrań i za dużo samodzielnie podejmowanych decyzji, co nie przynosiło efektów.

Goście nie mieli problemów z celnymi rzutami i opanowali grę. Nasz zespół próbował jeszcze ratować sytuację faulami, ale koszykarze z Kołobrzegu dobrze wykonywali osobiste i zasłużenie zdobyli dwa punkty.

Tytan Częstochowa - SKK Kotwica Kołobrzeg 94:97 (18:30, 24:28, 31:15, 21:24)

Tytan: Migała 19, Szynkiel 18, Koczwara 14, Motyl 13, Sośniak 11, Trepka 9, Miękus 5, Nogalski 3, Saran 2.

Kotwica: Walczuk 24, Surówka 22, Wichniarz 17, Kukuczka 9, Olszanecki 9, Gibalski 8, Bajer 6, Juszczak 4.

Inne wyniki:

Basket Kwidzyn - Legia Warszawa 87:76, Zastal Zielona Góra - SKS Starogard Gdański 79:85, Alba-Alstom Chorzów - Stal Stalowa Wola 74:71, Viking Gdynia - Turów Zgorzelec 86:96, Polpak Świecie - Pogoń Ruda Śląska 96:80.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.