Straszna rana obrońcy Jerzego Bułki podczas hokejowego meczu derbowego w Tychach

Hokeiści GKS Tychy zrobili urodzinowy prezent trenerowi Pavlovi Hulvie i łatwo pokonali rywala z Katowic. Spotkanie pechowo skończyło się dla Jerzego Bułki. Katowicki obrońca trafił do szpitala z przeciętą tętnicą.

W 43. min w niegroźnej sytuacji na środku lodowiska Bułka zderzył się z Markiem Szymańskim, obrońcą tyskiej drużyny. Bułka upadł tak nieszczęśliwie, że nabił się ręką na łyżwę rywala. Krew tryskała na lewo i prawo w rytm uderzeń serca. W jednej chwili na lodzie znaleźli się masażyści i lekarze obu drużyn. Krwotok udało się zahamować dzięki złamanej łopatce kija i kilku metrom bandaży. Wreszcie Bułką zajęli się lekarze z pogotowia. Zawodnik pojechał do szpitala.

Tyscy kibice po raz drugi i ostatni w sezonie mieli możliwość zobaczyć, jak bardzo podupadł poziom drużyny z Katowic (mecz został rozegrany w Tychach, bo w małej hali Spodka odbywały się zawody łyżwiarskie).

- Nic nie zostało z atmosfery derbów. Jeszcze kilka miesięcy temu to były takie wyrównane mecze. A teraz... Dobrze, że w Katowicach w ogóle jest hokej. Ambicji im nie brakuje, ale sił na pewno. My trenowaliśmy na lodzie od maja, oni od września. Teraz to wychodzi - mówił Łukasz Mejka, obrońca tyskiej drużyny.

- O czym tu mówić. Na ostatnim treningu mieliśmy cztery krążki. W meczu z Toruniem połamaliśmy kije, nie było czym grać. Na ten zespół nie ma już bata. Ileż można ich mobilizować obiecankami? - denerwował się trener katowiczan Andrzej Schubert.

Spotkanie zostało rozstrzygnięte już po 11 min. - Trzy bramki i trzy nasze błędy - mówił Schubert.

Zaraz potem popsuł się zegar. Liczby jak szalone "biegały" po elektronicznej tablicy, a w kibicach stopniowo narastał entuzjazm, gdy po stronie GKS Tychy rosła liczba zdobytych bramek. Gdy licznik zatrzymał się na 59:0, fani zaczęli skandować: "Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!", ale ich prośby nie zostały wysłuchane.

W drugiej tercji katowiczanie zagrali odważniej i stracili kolejne trzy gole. - Następne prezenty - kiwał głową Schubert.

Pavel Hulva, trener GKS Tychy, zaczął eksperymentować ze składem. Po dłuższej przerwie na lód wyjechali kontuzjowani ostatnio David Galvas i Marek Koszowski. - Zależało mi, żeby szybko zdobyć kilka bramek i uspokoić grę. Dzięki temu powracającym do zdrowia zawodnikom było łatwiej - podkreślał Hulva.

W 43. min w niegroźnej sytuacji na środku lodowiska Bułka zderzył się z Markiem Szymańskim, obrońcą tyskiej drużyny. Bułka upadł tak nieszczęśliwie, że nabił się ręką na łyżwę rywala. W jednej chwili na lodzie znaleźli się masażyści i lekarze obu drużyn. Krew tryskała na lewo i prawo w rytm uderzeń serca. Krwotok udało się zahamować dzięki złamanej łopatce kija i kilku metrom bandaży.

W ostatniej tercji wreszcie zaczęli trafiać goście. Jedną z bramek zdobył Marcin Trybuś, a podawał mu wujek - Marek Trybuś. - To mój drugi gol w lidze, ale pierwszy po asyście wujka. Mogło być lepiej, ale przytrafiło nam się za dużo błędów w obronie - mówił zawodnik z Katowic.

Po meczu tyszanie przekomarzali się, kto dziś postawi zgrzewkę piwa. Najwięcej zwolenników miała opcja, że Łukasz Mejka, który zdobył setną bramkę dla GKS w sezonie. - Nie wiedziałem o tej tradycji. Myślałem, że stawia ten, kto strzeli dziesiątą bramkę w meczu - mówił Mejka. Zawodnicy żartowali, że piwo powinien postawić jednak trener Hulva. Czech skończył wczoraj 40 lat. - Kiedy to minęło? Rano się obudziłem i nie wierzyłem, że to już dziś - uśmiechał się szkoleniowiec.

Dodajmy, że mecz rozpoczął się minutą ciszy. Uczczono śmierć 45-letniego Andrzeja Jarosza, byłego bramkarza Tychów.

GKS Tychy 10 (3 3 4)

GKS Katowice 3 (0 0 3)

Bramki: 1:0 Adamczik (5.), 2:0 Bagiński (310.), 3:0 Mejka (11.), 4:0 Słaboń (29.), 5:0 Bagiński (34.), 6:0 Koszowski (34.), 7:0 Sarnik (42.), 8:0 Koszowski (43.), 9:0 Ziober (43.) 9:1 Kowalski (52.), 9:2 Fonfara (53.), 9:3 Marcin Trybuś (55.), 10:3 Krzak (56.).

GKS Tychy: Zając; Śmiełowski - Kuc, Szymański - Gretka, Sosiński - (2) - Mejka; Sarnik (4) - Słaboń - Ślusarczyk, Bagiński - Belica (2) - Adamczik, Gurazda - Krzak (4) - Ziober oraz Gwiżdż, Galvas (2), Koszowski (2), Frączek.

GKS Katowice: Kowalczyk (34. M.Elżbieciak); K.Majkowski - Strzempek, Burzydło - Bułka (2), Wójcik - Kowalski (4); W.Majkowski - Pohl (2)- Ł.Elżbieciak, Pohrebny (2) - Marek Trybuś - Furo (2), Kątny - Plutecki - Fonfara oraz Marcin Trybuś, Marznica.

Widzów: 1000.

Pozostałe wyniki: Orlik Opole - Wojas-Podhale SSA Nowy Targ 0:3 (0:2, 0:1, 0:0), Stoczniowiec Gdańsk - TKH Nesta Toruń 5:0 (0:0, 2:0, 3:0)

W I-ligowym meczu SMS II Sosnowiec - KKH Sanok 1:4

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.