Marek Saganowski: Do każdego meczu staram się podchodzić w ten sam sposób. Nie jest tak, że do jednego przykładam się mniej, a do drugiego bardziej. Gdy grałem w ŁKS, to wiadomo, że inaczej się czułem. Od wyniku derbowego spotkania zależało, kto przez najbliższe pół roku będzie najlepszy w mieście. Na tym to polegało. Teraz jest inaczej.
- Mecze Legii z Widzewem to po prostu piłkarskie "klasyki". Mecze atrakcyjne same w sobie. Takie spotkania mobilizują, ale nie staram się wyzwolić jakiejś dodatkowej agresji.
- Wydaje mi się, że w pewnym momencie zrobiono wokół mnie zbyt wiele szumu. Wiem, że napastnika rozlicza się wyłącznie ze strzelonych bramek, a tych w tym sezonie nie zdobywam za wiele. Mam z tym jakiś problem. Niemniej chciałbym przypomnieć, że ostatnio nastąpiła poprawa. Zdobyłem bramkę w meczu ze Świtem, a poprzednio z Amicą. Czyli trafiam w co drugim spotkaniu. To już zdecydowanie lepsza średnia niż na początku sezonu.
- Z tym się zgadzam. Martwiłbym się jednak bardziej, gdybym nie dochodził do sytuacji. Nie chcę się tłumaczyć, ale to gorzej wygląda, niż jest naprawdę. W każdym meczu mam po kilka okazji. Chodzi tylko o to, abym był w stanie choć jedną z nich wykorzystać. Wiem, że liga już się kończy, ale postaram się poprawić ten nie najlepszy dorobek. Mam na to jeszcze dwie okazje - w piątek w Łodzi i potem w Warszawie w meczu z GKS Katowice.
- Szanujemy Widzew. Grają w nim zawodnicy, którzy swobodnie znaleźliby miejsce w większości ligowych zespołów. W dodatku przeciw Legii zmobilizują się dodatkowo, bo to będzie dla nich dodatkowe wyzwanie. Będzie ciężko, ale każdy wie, po co tam jedziemy. Legia chce zdobyć w Łodzi trzy punkty.
- Nie strzeliłem tylko wtedy, gdy byłem zawodnikiem Odry Wodzisław. Jedną strzeliłem jako gracz Orlenu Płock, gdy byłem w ŁKS, to trzy strzeliłem i ostatnio dwie dla Legii. Czyli w sumie sześć. Postaram się, by nie był to koniec.