Marek Saganowski: Szanujemy Widzew

W każdym meczu mam po kilka okazji. Chodzi tylko o to, abym był w stanie choć jedną z nich wykorzystać - mówi Marek Saganowski, który w rundzie jesiennej strzelił dopiero trzy gole. W poprzednim sezonie w meczu z Widzewem strzelił jednak dwa. No i urodził się w Łodzi. W sobotę ma być gościem honorowym na meczu II ligi pomiędzy ŁKS a Cracovią

Maciej Weber: Mecz z Widzewem dla kogoś urodzonego w Łodzi, kto reprezentował barwy ŁKS, to musi być szczególna okazja.

Marek Saganowski: Do każdego meczu staram się podchodzić w ten sam sposób. Nie jest tak, że do jednego przykładam się mniej, a do drugiego bardziej. Gdy grałem w ŁKS, to wiadomo, że inaczej się czułem. Od wyniku derbowego spotkania zależało, kto przez najbliższe pół roku będzie najlepszy w mieście. Na tym to polegało. Teraz jest inaczej.

Na kibiców Legii nazwa Widzew działa jednak tak samo jak na kibiców ŁKS, czyli jak przysłowiowa płachta na byka.

- Mecze Legii z Widzewem to po prostu piłkarskie "klasyki". Mecze atrakcyjne same w sobie. Takie spotkania mobilizują, ale nie staram się wyzwolić jakiejś dodatkowej agresji.

Ostatni mecz Legii z Widzewem miał bardzo przyjemny przebieg. Wygraliście 3:1 i to właśnie Pan strzelił dwa gole. Jednego z nich wspaniałym lobem, po którym zachwycano się, jakim wspaniałym spokojem i przeglądem pola dysponuje zawodnik Saganowski. Tych cech jakby ostatnio brakuje?

- Wydaje mi się, że w pewnym momencie zrobiono wokół mnie zbyt wiele szumu. Wiem, że napastnika rozlicza się wyłącznie ze strzelonych bramek, a tych w tym sezonie nie zdobywam za wiele. Mam z tym jakiś problem. Niemniej chciałbym przypomnieć, że ostatnio nastąpiła poprawa. Zdobyłem bramkę w meczu ze Świtem, a poprzednio z Amicą. Czyli trafiam w co drugim spotkaniu. To już zdecydowanie lepsza średnia niż na początku sezonu.

Trzy gole w całej rundzie to jednak niewiele, w dodatku dla reprezentanta kraju.

- Z tym się zgadzam. Martwiłbym się jednak bardziej, gdybym nie dochodził do sytuacji. Nie chcę się tłumaczyć, ale to gorzej wygląda, niż jest naprawdę. W każdym meczu mam po kilka okazji. Chodzi tylko o to, abym był w stanie choć jedną z nich wykorzystać. Wiem, że liga już się kończy, ale postaram się poprawić ten nie najlepszy dorobek. Mam na to jeszcze dwie okazje - w piątek w Łodzi i potem w Warszawie w meczu z GKS Katowice.

W poprzednim sezonie Legia pokonała Widzew na wyjeździe w lidze po 25 latach, a po dziesięciu latach w ogóle. Czy na następne zwycięstwo trzeba będzie czekać tak długo?

- Szanujemy Widzew. Grają w nim zawodnicy, którzy swobodnie znaleźliby miejsce w większości ligowych zespołów. W dodatku przeciw Legii zmobilizują się dodatkowo, bo to będzie dla nich dodatkowe wyzwanie. Będzie ciężko, ale każdy wie, po co tam jedziemy. Legia chce zdobyć w Łodzi trzy punkty.

Panu przeciwko Widzewowi na jego stadionie zawsze grało się dobrze. I przede wszystkim strzelał Pan bramki.

- Nie strzeliłem tylko wtedy, gdy byłem zawodnikiem Odry Wodzisław. Jedną strzeliłem jako gracz Orlenu Płock, gdy byłem w ŁKS, to trzy strzeliłem i ostatnio dwie dla Legii. Czyli w sumie sześć. Postaram się, by nie był to koniec.

Copyright © Agora SA