Szczecinianie szykują się do nowojorskiego maratonu

LEKKA ATLETYKA. Już za tydzień odbędzie się jedna z największych ulicznych imprez na świecie - maraton w Nowym Jorku. W gronie ponad 30 tys. biegaczy pojawi się spora grupa polskich maratończyków, którzy pojadą tam dzięki dwójce szczecińskich entuzjastów biegania.

33. maraton w Nowym Jorku, który jest najbardziej prestiżowym biegiem ulicznym na świecie, odbędzie się 2 listopada. Wstępem do tego wydarzenia będzie tradycyjny Międzynarodowy Bieg Przyjaźni, tzw. bieg śniadaniowy, zaplanowany na 1 listopada.

W tym roku w imprezie widoczni będą Polacy - 70 zawodników poprowadzi chorąży Bogusław Mamiński (były olimpijczyk, wicemistrz świata i Europy na 3000 m z przeszkodami). Tak liczna grupa rodaków weźmie udział w maratonie dzięki dwójce miłośników biegania, którzy kilka lat temu założyli firmę Marathon Team Poland. Robert Szych i Norbert Tatarczak są obecnie jedynymi w środkowo-wschodniej części Europy oficjalnymi przedstawicielami organizatorów maratonu.

Włoski temperament

W niedalekiej przeszłości obaj uprawiali lekką atletykę i specjalizowali się w biegach średnich. W 1991 r. Szych został młodzieżowym mistrzem Polski na dystansie 800 m. Po studiach obaj pracowali w dużych firmach. Cały czas jednak biegali, coraz częściej w maratonach (zadebiutowali w 1999 r. w Sztokholmie).

- Po raz pierwszy zobaczyliśmy, że na starcie mogą stanąć zarówno najlepsi zawodnicy na świecie, jak i zupełni amatorzy - mówi Norbert Tatarczak.

Jeszcze w tym samym roku pobiegli w Berlinie. Rok później ukończyli maraton w Rotterdamie.

- Wtedy zobaczyliśmy, że przy największych maratonach funkcjonują tzw. tour operatorzy, którzy zajmują się organizowaniem wyjazdów dużych grup na poszczególne biegi - opowiada Tatarczak.

- Ważnym momentem był maraton w Sztokholmie. Mocno zmęczeni po biegu poszliśmy do restauracji. Obok nas siedziała grupa Włochów. Mimo zmęczenia przekrzykiwali się w opowieściach i wspomnieniach z biegu. Było nam wtedy przykro, że my siedzimy tam sami, a oni mogą bawić się w większej grupie rodaków - wspomina Robert Szych.

Postanowili wozić Polaków na maratony. W 2001 r. wysłali pierwszego maila do organizatorów nowojorskiej imprezy. Chcieli zmierzyć się z najtrudniejszym biegiem na świecie, mimo iż łatwiej i taniej byłoby zorganizować wyjazd np. do Berlina.

- Chodziło o prestiż. Nowy Jork to najważniejszy maraton na świecie. Sami o nim marzyliśmy - wyjaśnia Szych.

Przez dłuższy czas nie dostawali odpowiedzi. Kilka tygodni później, 11 września, Nowy Jork przeżył zamach terrorystyczny. Organizatorzy odezwali się dopiero w listopadzie. Było już zbyt mało czasu, aby zebrać grupę. Szych i Tatarczak postanowili pojechać sami, wystartować w biegu, przetrzeć szlaki i przedstawić ofertę swojej firmy. Na pamiątkę zostawili organizatorom oficjalny strój reprezentacji Polski na olimpiadę w Sydney. Po powrocie do kraju otrzymali z Nowego Jorku ofertę, a właściwie jej najważniejszą część, czyli przydział numerów startowych. I tak zostali tour operatorami.

Uroczyste powitanie

Pierwszy zorganizowany wyjazd z grupą odbył się przed rokiem. Pojechało ponad 30 osób. Nasi rodacy byli na tyle widoczni, że podczas uroczystego powitania przed gmachem ONZ zostali oficjalnie przywitani w nowojorskim maratonie. Wszyscy ukończyli bieg, chociaż nie obyło się bez dramatycznych wypadków.

- Jeden z uczestników, szczecinianin, na dwa dni przed biegiem zachorował. Miał wysoką gorączkę. Bardzo się o niego obawialiśmy, ale on postanowił wystartować. Długo czekaliśmy na niego na mecie, wypatrywaliśmy go także w karetkach. Na szczęście cały i zdrowy ukończył bieg - opowiada Robert Szych.

Chętnych na wyjazd było więcej, mimo iż impreza nie należy do najtańszych. Tegoroczna oferta obejmuje: przelot w dwie strony, cztery noclegi w Nowym Jorku, karnet na metro, ubezpieczenie oraz zwiedzanie miasta z przewodnikiem. W zależności od standardu to koszt 1089 lub 1498 dolarów.

- Ludzie ostrożnie podchodzą do naszej oferty - mówi Szych. - To zrozumiałe, gdyż w Polsce pojawił się człowiek, który proponował taki wyjazd po bardzo atrakcyjnych cenach. Zbierał zaliczki, a później okazało się, że nie miał umowy z organizatorami. Sporo czasu zabrało nam zdobycie zaufania wśród biegaczy-amatorów.

Na trasie maratonu dzieją się różne rzeczy. Był już nurek, który trasę w pełnym sprzęcie pokonywał przez kilkanaście dni, para, która pobrała się w kościele w trakcie biegu i resztę trasy pokonała już jako małżeństwo. Swój zwyczaj mają także dwaj Polacy - na 30. kilometrze zbaczają do pobliskiego pubu na kufelek piwa, a potem biegną dalej.

Dwuletnia współpraca z nowojorczykami bardzo ułatwia rozmowy z innymi przedstawicielami maratonów. W tym roku pojawiła się oferta z Chicago. Prawdopodobnie w przyszłym roku pobiegnie tam pierwsza grupa. W ofercie Marathon Team Poland są również biegi w Londynie, w Paryżu i Sztokholmie.

Ładowanie akumulatorów

Tegoroczny wylot do Nowego Jorku zaplanowano na czwartek. Od dwóch miesięcy Robert i Norbert przygotowują się do startu. Aby dobrze wypaść za oceanem, treningowo zaliczyli maratony w Berlinie i Poznaniu. Biegają kilka razy w tygodniu po kilkanaście kilometrów.

Dlaczego tak ich pasjonuje maraton?

- Dla mnie to prawdziwe oczyszczenie. Mimo ogromnego zmęczenia po dotarciu na metę jestem szczęśliwy. To naładowanie akumulatorów na najbliższe miesiące - mówi Norbert Tatarczak.

- To coś niesamowitego. Na trasie dopinguje nas ponad dwa miliony ludzi. To wielkie święto - wtóruje Robert Szych.

Maraton w NY

Pierwszy maraton w Nowym Jorku odbył się 1970 r. Na trasę wybiegło 127 uczestników, ukończyło go 55. Trasa biegu prowadzi przez wszystkie pięć dzielnic nowojorskiej metropolii: State Island, Brooklyn, Queens, Bronx i Manhattan.

Maraton tradycyjnie rozpoczyna się od wystrzału z armaty na drugim pod względem długości wiszącym moście świata - Verazzano Bridge w dzielnicy State Island. Budżet imprezy wynosi ponad 100 mln dolarów. Nazajutrz po biegu w specjalnym dodatku "New York Timesa" opublikowane są szczegółowe wyniki wszystkich uczestników.

Chętnych na start w nowojorskim maratonie jest 120 tys., a wystartować może niewiele ponad 30 tys. Dwie trzecie miejsc jest zarezerwowanych dla Amerykanów. Reszta to pula dla cudzoziemców. Ok. 80 proc. z tej liczby trafia do ponad 60 tour operatorów na całym świecie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.