Wojciech Todur: Podobno zaczynają już Pana męczyć ekscesy Kanadyjczyka?
Andrzej Schubert, trener GKS: Mam do niego żal, że tak łatwo go sprowokować. To już nie chodzi o bójki. W meczu ze Stoczniowcem dostał dwie minuty kary i zaraz pojechał "nawrzucać" coś sędziemu. Pół biedy gdyby powiedział mu coś po cichu, ale on rozmawia rękami. Puka się w czoło, lamentuje. Sędziowie nie pozwolą robić z siebie idiotów i Bremner musi o tym pamiętać.
Jaką metodę wychowawczą Pan zastosuje?
- Najlepiej byłoby go odsunąć od składu. Jednak kto miałby grać za niego? Ostatnio jeździmy na mecze w piętnastu. Kary finansowe? W naszej sytuacji?! (śmiech). Przecież on tu prawie nie zarabia.
Może po prostu trzeba go zrozumieć. Wygląda na to, że to taki drugi Krzysztof Oliwa, ochroniarz gwiazd.
- Nie bardzo. Poza lodem to spokojny facet, ale w czasie meczu inni hokeiści cały czas go prowokują. Wiadomo, każdy chce sprawdzić Kanadyjczyka. Trevor nie da sobie w kaszę dmuchać i takie są tego efekty.
Jest Pan zadowolony z jego umiejętności?
- To taka rezerwa naszej ligi. Gdybym miał silniejszy zespół, pewnie nie miałby szans na grę. Chłopak może i ma talent, ale chyba nie poparł go ciężką pracę. W młodości nie wykorzystał szansy i teraz podróżuje po świecie. Hokej traktuje raczej jak hobby. Mówi, że na Śląsku czuje się dobrze. Nie ma samochodu, dużo zwiedza. Podobają mu się nasze dziewczyny.