Porażka w Ostrowcu Świętokrzyskim spowodowała na dodatek dymisję szkoleniowca Podbeskidzia Bielsko-Biała Wojciecha Boreckiego.
Przed wczorajszym meczem na Cichej było nerwowo. Kibice zapowiadali protest przeciwko decyzjom działaczy oraz szefa chorzowskiego klubu Krystiana Rogali. Powód - słabe wyniki spadkowicza, pięć kolejnych meczów bez zwycięstwa i coraz niższe miejsce w ligowej tabeli.
Wczoraj jednak liczono, że zły los się odwróci. Na oficjalnej internetowej stronie chorzowskiego klubu napisano przed meczem, że wreszcie trafia się dogodna okazja do przerwania fatalnej passy, bo trudno wyobrazić sobie łatwiejszego rywala od Polaru Wrocław. Goście wygrali do tej pory ledwie jeden mecz, a z Pogonią Szczecin przegrali aż 1:7! "Niebiescy" to jednak nie portowcy. W Chorzowie Polar poczynał sobie bardzo odważnie, zdobył dwa gole, a w końcówce mógł nawet strzelić trzeciego i wywieźć komplet punktów.
Ruch dwukrotnie obejmował prowadzenie, ale goście za każdym razem dość szybko doprowadzali do wyrównania. Zaczęło się od jedenastek. Najpierw z karnego dla chorzowian trafił Mariusz Śrutwa (za zatrzymanie piłki ręką w polu karnym przez Marcina Kruszelnickiego), a kwadrans potem z tego samego miejsca wyrównał Kruszelnicki (jedenastka za faul Marcina Molka na Łukaszu Augustyniaku).
W drugiej części znowu najpierw gola strzeli "niebiescy" - Krzysztof Bizacki z bliska wepchnął piłkę po podaniu Bajery. Ale ledwie osiem minut później Tomasz Pawlak wyrównał, gdy z bliska pokonał bramkarza gospodarzy.
W końcówce wrocławianie mogli nawet wygrać, ale Augustyniak zmarnował dwie niezłe sytuacje w polu karnym i skończyło się na remisie.
Piłkarze Ruchu schodzili do szatni wściekli. - Byliśmy słabi, zrobiliśmy katastrofalne błędy w obronie i znowu zagraliśmy jak trampkarze - podsumował Śrutwa.
Ruch Chorzów - Polar Wrocław 2:2 (1:1)
Strzelcy bramek
Ruch: Śrutwa (19., karny), Bizacki (65.).
Polar: Kruszelnicki (34., karny), Pawlak (73.).
SkładyRuch: Nowak - Szyndrowski, Masternak, Cecot - Bartos (80. Krajanowski), Śrutwa, Malinowski, Kundra, Molek (60.Fornalik) - Suker (46. Bizacki), Bajera.
Polar: Foltyn - Kruszelnicki Ż, Hirsz, Ozimina - Budka, Kluzek (86. Kalinowski), Sorbian, Grabowski, Augustyniak (90. Piątkowski), Chrzanowski - Pawlak (89. Jasiński).
Widzów: 2500.
Zespoły Piasta i Pogoni po raz siódmy spotkały się w II lidze. Dotychczas cztery razy wygrała Pogoń, a dwa razy Piast. Wczoraj po raz pierwszy padł remis. - To nie jest dla nas dobry wynik, bo pozbawił nas pozycji lidera - żałował po meczu Bogusław Baniak, trener Pogoni. Już po kwadransie gospodarze prowadzili. Na polu karnym Rafał Andraszak sprytnie zagrał do Pawła Gamli, który popisał się ładnym strzałem z 12 metrów. - To mój pierwszy gol w barwach Piasta. Szkoda, że nie dał nam zwycięstwa - żałował Gamla. Gospodarze z prowadzenia cieszyli się tylko dwie minuty. Przed polem karnym przewrócił się Artur Bugaj, ale sędzia uznał, że faulował go Tomasz Szeja i podyktował rzut wolny. Na ławce Piasta po tej decyzji sędziego zawrzało, wszyscy wybiegli na bieżnię. Skutecznym płaskim strzałem z wolnego popisał się Grzegorz Matlak. - Nie powinniśmy stracić tej bramki, to był nasz błąd. Przecież piłka przeszła między murem - mówił Janusz Bodzioch, stoper Piasta. W ostatniej minucie pierwszej połowy goście mogli zdobyć zwycięską bramkę - piłka po strzale Adriana Napierały trafiła w poprzeczkę. - Przy odrobinie szczęścia mogłem zdobyć bramkę. Żeby utrzymać fotel lidera, chcieliśmy wygrać i po to przyjechaliśmy do Gliwic. Remis nic nam nie daje - mówił później Napierała, który pod koniec meczu musiał opuścić boisko, bo po faulu na Piotrze Ussie dostał drugą żółtą kartkę. - Druga kartka była słuszna, bo faulowałem, natomiast pierwsza nie, gdyż trafiłem w piłkę, a nie w przeciwnika - usprawiedliwiał się obrońca Pogoni. W drugiej połowie zespołem lepszym był Piast. Dwóch dobrych sytuacji dla gospodarzy nie wykorzystał Andraszak. - Zaraz po wejściu do szatni Rafał przeprosił kolegów, że nie wykorzystał tych okazji. Ale to się zdarza najlepszym napastnikom - usprawiedliwiał swojego piłkarza trener Józef Dankowski. W ostatniej minucie meczu po strzale Przemysława Kazimierczaka refleksem popisał się Jacek Gorczyca.
Zawodnicy Pogoni nie byli zadowoleni ze swojej gry. - Rozegraliśmy najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Jednak Piast grał twardo, zdecydowanie i ten punkt cieszy - przyznał Artur Andruszczak. Kibice byli niezadowoleni z pracy sędziego Piotra Wieczerzaka z Krakowa. Boisko opuszczał on pod eskortą służb porządkowych.
PIAST GLIWICE 1 (1)
POGOŃ SZCZECIN 1 (1)
STRZELCY BRAMEK
Piast: Gamla (15.).
Pogoń: Matlak (17.).
SKŁADY
Piast: Gorczyca - Wilk Z, Bodzioch, Szmatiuk, Szeja Ż - Kaszowski, Gamla, Kryger, Gontarewicz ( 73. Piechocki) - Andraszak, Uss.
Pogoń: Wyparło - Rodrigo, Julcimar, Napierała Ż, CZ - Andruszczak, Batata ( 46. Łabędzki), Biliński ( 55. Moskalewicz), Drumlak Ż, Matlak - Bugaj ( 81. Kaczorowski), Kazimierczak.
Widzów: 3 tys.
Spotkanie w Ostrowcu rozpoczęło się od ataków gości z Bielska-Białej, którzy w pierwszych minutach jeden po drugim wykonywali rzuty rożne, a w 20. i 21. min napastnik Piotr Czak nie wykorzystał idealnych sytuacji.
Pod bramką gości pierwszy raz nieco cieplej zrobiło się w 20. min, gdy po strzale Adriana Sobczyńskiego piłka minimalnie minęła słupek. Przez najbliższe minuty gospodarze grali najlepiej w całym meczu. Po strzale Sobczyńskiego na bramkę uderzał Paweł Zajączkowski, ale piłkę końcami palców na rzut rożny wybił bramkarz Łukasz Merda. W 24. min, po rzucie rożnym Zajączkowskiego, Cezary Czpak był blisko strzelenia gola. Stojąc dwa metry od bramki, huknął potężnie w... stojącego przy słupku Grzegorza Bogdana. Pomocnika gości zniesiono z boiska, na które na szczęście wrócił po paru minutach. Za chwilę strzał tego samego zawodnika obronił Merda, a Krystian Kanarski z pięciu metrów głową przelobował i bramkarza, i bramkę. Potem gospodarze znów grali tak jak przed 20. min, czyli niedokładnie i chaotycznie. Po przerwie goście również przeważali, a najlepsze okazje zmarnowali Czak i Bartosz Woźniak. W 69. min bramkarz KSZO Tomasz Dymanowski wybiegł do Mieczysława Agafona, ale piłka trafiła do Czaka. Ten miał przed sobą pustą bramkę, ale nie trafił. W 73. min Woźniak uderzał z ostrego kąta, jednak piłka trafiła w poprzeczkę.
Od 72. min gospodarze grali w dziesiątkę, bo za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Dariusz Pietrasiak. Dopiero grając w osłabieniu, gospodarze zdobyli bramkę. Pięć minut przed końcem Sobczyński zagrał do Czpaka, który pięknym strzałem z woleja pokonał Merdę. Cztery minuty później drugą żółtą kartkę, za opóźnianie gry, otrzymał Sobczyński.
seb
Strzelec bramki
Czpak (85.)
KSZO: Dymanowski - Wieprzęć, Rzeczycki, Powroźnik - Pietrasiak Ż CZ - Czpak Ż (90. Sykuła), Sobczyński Ż CZ, Giermasiński (64. Sobczak), Zajączkowski (90. Głuc) - Kanarski, Tasic Ż.
Podbeskidzie: Merda - Piekarski, Klaczka, Jendryczko Ż, Bujok - Szłapa, Woźniak, Agafon Ż, Bogdan Ż (63. Salami) - Czak (83. Ugoma), Rączka Ż (78. Sikora).
Widzów 1500.
Kibice z Radomska nie zapomnieli, że to po barażach z drużyną z Jaworzna ich zespół spadł z ekstraklasy. Pamiętali także, że w Szczakowiance występował Branko Rasić, który został uprawniony do gry z naruszeniem przepisów PZPN. Przez cały mecz obrzucali wyzwiskami siedzącego na trybunie honorowej prezesa Szczakowianki Tadeusza Fudałę oraz piłkarzy.
- Nie rozumiem tej nienawiści. Tym bardziej że w barażach grał tylko jeden piłkarz z dzisiejszego wyjściowego składu [Marcin Iwański - przyp. red.]. W przerwie podszedł do mnie jakiś działacz i zaczął wymyślać mi od sprzedawczyków. Przecież ja dopiero wróciłem z Niemiec. Ale widocznie to taki tutejszy folklor - mówił Witold Wawrzyczek, obrońca Szczakowianki.
Gospodarze od początku zepchnęli rywali do momentami rozpaczliwej obrony. Goście mieli problemy z wyjściem z własnej połowy. Co chwilę do interwencji zmuszany był Andrzej Bledzewski - przez całe spotkanie radomszczanie oddali ponad 20 strzałów. Losy meczu mógł rozstrzygnać Radosław Kowalczyk, który zmarnował aż trzy sytuacje sam na sam. Widząc niemoc napastników, wyręczyć ich postanowił Zdzisław Leszczyński. Kapitan RKS zdecydował się na strzał z 25 m i trafił w lewy górny róg.
Ustawiona bardzo defensywnie Szczakowianka (tylko jeden napastnik) czyhała na okazję do kontry. I tylko raz się doczekała, ale w doskonałej sytuacji zawiódł Marcin Iwański.
Po przerwie RKS nie zwalniał tempa. Pierwszy groźny strzał oddał jednak Wawrzyczek i był bardzo blisko zaskoczenia... własnego bramkarza. Po zejściu z boiska Kowalczyka marnowanie okazji przejął po nim Dariusz Filipczak. Jednak w jego wypadku sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. Po podaniu innego rezerwowego Przemysława Węgiera Filipczak z bliska trafił do siatki. W 85. min po akcji Krzysztofa Przytuły do bramki RKS trafił Janusz Wolański. Końcówka meczu była bardzo nerwowa, a w czwartej minucie doliczonego czasu z rzutu wolnego mocno strzelał Wawrzyczek, ale Krzysztof Kozik nie dał się zaskoczyć.
STRZELCY BRAMEK
n RKS: Leszczyński (45.), Filipczak (73.).
n Szczakowianka: Wolański (85.).
SKŁADY
n RKS: Kozik - Nowak, Prokop, Smoliński - Jóźwiak, Dopierała (89. Osiński), Leszczyński, Markiewicz, Lato - Kowalczyk (72. Węgier), Bałecki (64. Filipczak).
n Szczakowianka: Bledzewski - Wiśniewski Ż (46. Przerywacz), Księżyc (74. Jaromin), Hosić, Wawrzyczek - Wolański, Iwański, Przytuła Ż, Kubisz (46. Chudy), Kozubek - Kompała.
Andrzej Klemba
Dla Gazety
Jerzy Wyrobek
trener Ruchu Chorzów
Grą mojego zespołu jestem bardzo rozczarowany Polar trzeba pochwalić za wybieganie, ambicję i realizację założeń taktycznych.
not. pp
Jacek Gorczyca
bramkarz Piasta Gliwice
Rozegraliśmy z Pogonią bardzo dobry mecz. Włożyliśmy w niego tyle sił, że pewnie będziemy się regenerować przez trzy dni. Dzięki dobrej grze kolegów byłem podczas gry prawie bezrobotny.
not. minc
Wojciech Borecki
trener Podbeskidzia
Mecz KSZO był dla nas bardzo ważny, interesowało nas tylko zwyciestwo. Niestety, naszej druzynie brakuje egzekutora. Po tym meczu rozstaję się z Podbeskidziem. Składam rezygnację z funkcji trenera.
not. sg
Albin Mikulski
trener Szczakowianki Jaworzno
RKS wygrał zasłużenie. Rywali grali agresywnie, ambitnie i odważnie. Nastawiliśmy się na grę z kontry, bo znaliśmy siłę gospodarzy. Nie zasłużyliśmy nawet na remis.
not. ak
Kiedy Polar Wrocław po raz drugi doprowadził wczoraj do remisu w spotkaniu z Ruchem, chorzowscy kibice nie wytrzymali. Pod adresem prezesa klubu i trenera rzucano hasła dymisji, a szalikowcy wyciągnęli z kieszeni białe chusteczki i machając nimi, dziękowali w ten sposób prezesowi Rogali za pracę dla Ruchu.
pp