Pojedynki Kędzierzyna z Częstochową to siatkarski klasyk. Osiągnięcia obu zespołów i historia ich wzajemnych zmagań nadają ich pojedynkom wyjątkowego wymiaru. Nie zmienił tego nawet fakt, że w porównaniu do ubiegłego sezonu w Kędzierzynie brakuje: Sebastiana Świderskiego, Pawła Papkego, Wojciecha Serafina, a w Częstochowie: Damiana Dacewicza, Andrzeja Stelmacha, Krzysztofa Ignaczaka, Michała Bąkiewicza. Głównych bohaterów choćby pięciomeczowego boju o mistrzostwo Polski w sezonie 2003.
Co ważne, w tym roku oba kluby potencjałem nie przewyższają już tak zdecydowanie innych rywali, jak w latach poprzednich. Mimo to wczorajszy mecz, jeśli nie był siatkarską świętą wojną, to na pewno siatkarską ucztą. Dlatego właśnie mecz transmitowała bezpośrednio telewizja, a na trybunach kędzierzyńskiej hali pojawił się nadkomplet publiczności.
Częstochowa, typowana na ligowego średniaka, zagrała wczoraj z większą determinacją i zasłużenie wygrała. - Nie mamy już tylu "nazwisk" w składzie jak przed rokiem, ale dla nas w momencie budowania zespołu najważniejszym było utrzymanie klubu na pewnym poziomie. Nawet kosztem tak poważnych osłabień. Od 13 lat wspieramy się na młodzieży i mamy świetnych szkoleniowców. Teraz drużyna jest tańsza, ale na pewno jakościowo lepsza. Jest dobra atmosfera i chęć gry - podkreślał Roman Lisowski, prezes Pamapolu AZS Częstochowa.
W Kędzierzynie powoli na parkiet wracają rekonwalescenci, ale do wysokiej formy im jeszcze daleko.
- Prawda jest taka, że niektórzy moi gracze nie powinni jeszcze wychodzić na boisko, ale ich grę wymusiła trudna sytuacja kadrowa - przyznał Wspaniały. Brak spotkań sparingowych i duże roszady w składzie źle wpływają na zgranie mistrzów kraju. Wczoraj dobrze zaczęli grać dopiero w trzecim secie, gdy poprzednie oddali rywalom.
Marek Kardos pod koniec drugiego seta zmienił Piotra Lipińskiego i Mostostal zaczął grać szybszą, a zwłaszcza skuteczniejszą, siatkówkę. Wygrał zdecydowanie do 18. Niestety, w czwartej partii gospodarze nie wykorzystali dwóch piłek setowych i szansy na zdobycie przynajmniej punktu. W odpowiedzi ekipa spod Jasnej Góry zakończyła spotkanie, mając pierwszego meczbola.
- Goście wygrali, bo w najważniejszych momentach, czyli w końcówkach setów, nie popełniali błędów - podkreślił Wspaniały.
- To dopiero początek sezonu. Mimo przegranej Mostostal nadal pretenduje do gry o najwyższe laury w lidze - stwierdził Edward Skorek, trener Częstochowy.
Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle - Pamapol AZS Częstochowa 1:3 (23:25, 23:25, 25:18, 25:27)
Mostostal: Lipiński, Chadała, Popelka, Szczerbaniuk, Januszkiewicz, Soroka, Kubica (l), Musielak, Stancelewski, Kardos
Pamapol: Woicki, Gierczyński, Gołaś, Szymański, Kokociński, Winiarski, Kryś (l), Panas, Szewiński, Oczko, Jurkiewicz