Piłka nożna: III liga

Nawet się nie spocił

Dwie pierwsze drużyny zmierzyły się z dwiema ostatnimi. Lider z Sosnowca skromnie, ale pewnie pokonał u siebie gliwickie Carbo, a wrocławianie urządzili sobie w Czarnowąsach kanonadę. W tabeli Zagłębie nadal ma dwa punkty przewagi nad Śląskiem.

W Radzionkowie były II-ligowiec wysoko pokonał beniaminka ze Słubic. Czwarte zwycięstwo w czwartym meczu na własnym boisku odnieśli piłkarze Górnika MK Katowice. Wygrali również - dopiero pierwszy raz na własnym boisku - zawodnicy Polonii Bytom, którzy w meczu bez udziału publiczności okazali się lepsi od Walki Zabrze. Drużyna Rozwoju Katowice, po dramatycznym spotkaniu, zremisowała u siebie z Lechem Zielona Góra.

Zagłębie - Carbo 2:0

Mecz lidera rozgrywek z przedostatnią drużyną w tabeli nie był wielkim widowiskiem - bez większych kłopotów wygrali gospodarze. W poprzedniej kolejce zespół Carbo Gliwice sprawił niespodziankę i pokonał na własnym stadionie Rozwój Katowice. W tej sytuacji wydawało się, że beniaminka stać będzie na podjęcie walki w Sosnowcu z Zagłębiem, które tydzień wcześniej dostało lanie od wrocławskiego Śląska. Ponadto sosnowiczanie grali osłabieni brakiem kilku podstawowych zawodników - kontuzje wykluczyły z gry Tomasza Twardawę oraz Konrada Koźmińskiego. - Trzeba pójść za ciosem - zapowiadał przed meczem Jan Jonda, wiceprezes Carbo.

Cios beniaminka nie okazał się jednak przesadnie straszny. Goście nie przestraszyli liderów - raczej sami wyglądali na mocno przestraszonych swoim występem na Stadionie Ludowym.

Wynik został ustalony w I połowie, a kluczowa była sytuacja z 21. min. Wtedy to w zamieszaniu na polu karnym Mariusz Ujek trafił w słupek, ale piłkarskim nosem popisał się kapitan sosnowiczan Łukasz Antczak: znalazł się we właściwym miejscu i pewnie dobił piłkę do siatki. - Chciałem Zagłębiu zabrać co najmniej punkt, ale nie można tracić takich goli - mówił potem trener Carbo Zygmunt Kajda. - Sami sobie tę bramkę sprokurowaliśmy. Było tam chyba z pięciu moich obrońców i każdy patrzył na drugiego - denerwował się szkoleniowiec gliwiczan.

W 35. min miejscowi prowadzili już 2:0. Radosław Bugaj przebiegł pół boiska, przelobował bramkarza i zdążył jeszcze przed samą bramką wkopać piłkę do siatki. Więcej bramek w Sosnowcu już nie padło, choć w II połowie kilka sytuacji zmarnował wprowadzony w przerwie Bartłomiej Bogacz, z których najlepsza była ta z 82. min, gdy po jego strzale z bliska piłka przeleciała nad poprzeczką. - Carbo zagrało dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy, broniło się na własnej połowie i próbowało kontrataków. Jestem zadowolony z wyniku 2:0. Teraz przed nami kolejny rywal - mówił trener Zagłębia Krzysztof Tochel, który po meczu chwalił sosnowieckich kibiców za kulturalny doping podczas ostatnich meczów i mocne wsparcie w wyjazdowym spotkaniu we Wrocławiu.

W szeregach Carbo na wyróżnienie zasługuje gra Adama Międzika, najaktywniejszego zawodnika w szeregach gości. 26-letni pomocnik, który grał wcześniej m.in. w CKS Czeladź, próbował praktycznie w pojedynkę odwrócić losy meczu - pod koniec I połowy próbował zaskoczyć Grzegorza Kurdziela strzałem z 25m, ale sosnowiecki golkiper pewnie wyłapał piłkę. Międzik dał o sobie znać też w 72. min, ale piłka po jego uderzeniu poszybowała nad poprzeczką.

Dzięki wygranej z Carbo sosnowiczanie utrzymali fotel lidera i dwupunktową przewagę nad wrocławskim Śląskiem. - Ten mecz był bardzo ważny, po tym jak we Wrocławiu tak wysoko przegraliśmy. Myślę, że wygrana z Carbo będzie przełomowa i pomoże odbudować się po tamtej porażce - skomentował kapitan Zagłębia Antczak.

Zagłębie Sosnowiec 2 (2)

Carbo Gliwice 0

Strzelcy bramek

Antczak (21.), Bugaj (35.).

Składy

Zagłębie: Kurdziel - Stemplewski, Drzymont, Treściński, Antczak - Skrzypek (79. Rak), Lachowski, Łuczywek, Stolpa (46. Bogacz Ż) - Bugaj (68. Wurzel), Ujek (87. Chwalibogowski).

Carbo: Lempa - Mirga (78. Morawski), Wiewióra, Staniek Ż, Wujek Ż - Adamczyk, Zawadzki (68. Czaja), Kędziora, Międzik, Chojnowski (62. Wolański) - Bieniaszewski (54. Pielka).

Polonia B. - Walka 1:0

Bytomianie wygrali pierwszy mecz u siebie w tym sezonie. Szkoda tylko, że ze zwycięstwa nie mogli się cieszyć fani niebiesko-czerwonych. Po chuligańskich wybrykach trzy tygodnie temu w meczu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec, niedzielne spotkanie z Walką Zabrze zostało rozegrane bez udziału publiczności.

Mimo że mecz odbywał się w Bytomiu, faworytem spotkania byli goście. Beniaminek spisuje się w rozgrywkach III ligi nadspodziewanie dobrze. Zabrzanie grają ofensywną, kombinacyjną piłkę. U siebie czy na wyjeździe zawsze walczą o trzy punkty. Wczoraj jednak nie zasłużyli na słowa pochwały. Bytomianie byli lepsi przez całe spotkanie i jedynie swojej nieudolności i brakowi koncentracji zawdzięczają, że strzelili zabrzanom tylko jedną bramkę.

Marcin Suchański, który zastąpił w bramce Polonii Grzegorza Żmiję (pauzował za czerwoną kartkę otrzymaną już po zakończeniu ostatniego meczu w Legnicy), nawet się nie spocił.

Zabrzanom mecz nie układał się od początku. Już w 23. min boisko musiał opuścić Grzegorz Świetlicki. Obrońca Walki zdenerwował się, gdy sędzia nie zareagował na faul Mirosława Wani i przy pierwszej nadarzającej się okazji sam wymierzył mu sprawiedliwość.

Zapomniał, że miał już na swoim koncie żółtą kartkę. Sędzia Przemysław Przesmycki też widać o tym nie pamiętał, bo czerwony kartonik pokazał dopiero, gdy zajrzał do notesu. Osłabieni zabrzanie nie byli w stanie przeciwstawić się zdeterminowanej Polonii.

Goście bronili się skutecznie 10 minut, gdy prostopadłe podanie wykorzystał Kamil Loch i nie dał Danielowi Piechocie szans na skuteczna interwencję. - Pierwszy gol w sezonie bardzo cieszy. Szkoda, że potem kilka razy spanikowałem - mówił wychowanek Ruchu Chorzów. Loch zmarnował później dwie okazje sam na sam. Nie miał też szczęścia Wania, który trafił w słupek.

Po przerwie bardzo łaskawy dla zawodników Walki był jeszcze Aleksander Mużyłowski.

Pomocnik gospodarzy przedryblował dwóch obrońców i gdy miał już przed sobą tylko Piechotę, stanął z piłką, poczekał, aż rywalom przestanie kręcić się w głowie, i dał się zablokować. - Nie rozumiem tego. To się chyba nawet filozofom nie śniło. Moi zawodnicy piszą własny podręcznik gry w piłkę nożną: "Jak można skomplikować sobie życie". Gdyby nie nasza nieskuteczność, wygralibyśmy bardziej przekonująco i obyłoby się bez nerwowej końcówki - podsumował Grzegorz Kapica, trener Polonii.

Polonia Bytom 1 (1)

Walka Zabrze 0

Strzelec bramki

Loch (33.).

Składy

Polonia: Suchański - Zajas Ż, Jurczyk Ż, Lasyk, Byrski (16. Smolec) - Wania, Brosz Ż, Gacek (54. Brehmer Ż), Zachnik (64. Mużyłowski) - Kondzielnik, Loch (66. Ziaja).Walka: Piechota - Sosna, Świetlicki Ż CZ, Gałecki, Berezowski (83. Kusiak) - Sala, Szmieszek, Domagała (46. Bortnik), Michalak (46. Odrobiński) - Waniek (70. Musiał), Sieczka.Wojciech Todur

Rozwój - Lech 1:1

- To mógł być dla nas spokojny mecz. Jednak po raz kolejny nie potrafiliśmy udokumentować naszej przewagi, potem jeszcze popełniliśmy błąd w obronie, który kosztował nas stratę gola, i w końcówce było naprawdę dramatycznie - przyznał po spotkaniu trener Rozwoju Mirosław Mosór. Jego podopieczni przez ponad godzinę sobotniego meczu w Katowicach dyktowali warunki gry. W pierwszym kwadransie Grzegorz Rajman strzałami z lewej strony pola karnego próbował zaskoczyć Roberta Kitowicza, ale ten pewnie interweniował Potem bramkarz Lecha z trudem wybił piłkę nad bramką po ni to strzale, ni to dośrodkowaniu Marcina Polarza. W 26. min Rafał Lis huknął zza "16", a Kitowicz tylko odprowadził wzrokiem piłkę, która z impetem uderzyła w poprzeczkę. Tuż przed przerwą gospodarze mogli objąć prowadzenie, ale po centrze Polarza przed polem bramkowym Rajman uprzedził... lepiej ustawionego Lisa i strzelił głową obok bramki. Potem jeszcze po uderzeniu Tomasza Wróbla piłka trafiła w boczną siatkę i wreszcie w 62. min Adam Bosowski z 14 m z rzutu wolnego pośredniego strzelił daleko obok bramki. W tym czasie goście, którzy potrafili dość długo przytrzymać piłkę w środku boiska, tylko dwa razy zagrozili bramce Marka Kolonki. Najpierw w 40. min celnym, ale bardzo słabym strzałem popisał się Wojciech Pochylski, a w 59. min Krzysztof Cierniak mocno uderzył z rzutu wolnego i bramkarz Rozwoju miał duże problemy, żeby wybić piłkę za linię końcową. Chwilę później Tomasz Iwanowski zastąpił Cierniaka, który głośno wyrażał swoje niezadowolenie z decyzji trenera Marka Czerniawskiego. - Pan mi robi na złość. Ja chcę grać! - denerwował się lewy pomocnik gości. Wkrótce jednak okazało się, że szkoleniowiec Lecha wiedział, co robi. Zielonogórzanie długo rozgrywali piłkę przed polem karnym rywali, Andrzej Sawicki zauważył na lewej stronie Iwanowskiego, a ten mocno strzelił w długi róg i futbolówka zatrzepotała w siatce. Goście poszli za ciosem. Prowadzenie mogli podwyższyć Iwanowski, Pochylski i Wojciech Okińczyc, ale w pierwszym przypadku - po kontrze - strzelec bramki zamiast uderzać, za lekko podał do Sawickiego, a w dwóch pozostałych sytuacjach piłka minimalnie mijała bramkę. - Oni zupełnie zapomnieli, jak się gra w piłkę! - łapał się za głowę, widząc, co się dzieje, Mosór, który w ostatnim kwadransie dał szansę Robertowi Haponiukowi. 26-letni napastnik wykorzystał ją: w 83. min otrzymał piłkę od Polarza, umiejętnie się zastawił i mocno strzelił z 12 m, a piłka - po rękach Kitowicza - wpadła w róg bramki. Chwilę później wychowanek GKS Katowice mógł strzelić zwycięskiego gola. - Niestety, trochę pospieszyłem się ze strzałem - relacjonował Haponiuk, który po podaniu Michała Bosowskiego strzelił wprost w Kitowicza. Emocjonującej końcówki nie wytrzymali nerwowo trener gości i kierownik drużyny Rozwoju Zbigniew Dziura, których arbiter - za wzajemne obrzucanie się obraźliwymi słowami - wyrzucił na trybuny. Do małej szarpaniny doszło też w drodze do szatni. - Fakt, było nerwowo, bo obydwie drużyny bardzo chciały wygrać. Remis jest jednak sprawiedliwym wynikiem - podsumował Czerniawski.

Rozwój Katowice 1 (0)

Lech Zielona Góra 1 (0)

Strzelcy bramek

Rozwój: Haponiuk (83.).

Lech: Iwanowski (65.).

Składy

Rozwój: Kolonko - Tomczyk, R. Witkowski, Will - Lis (74. Haponiuk), A. Bosowski, Polarz, Mogilan (62. M. Bosowski Ż), Rajman - Wróbel, Kwiatkowski (87. Afeltowicz).

Lech: Kitowicz - Wojciechowski, Jutrzenka Ż, Adamczak - Jarymowicz, Juszkiewicz, Pochylski Ż (80. Maślenik), Cal (72. Kroczek), Cierniak Ż (60. Iwanowski) - Wysocki (54. Okińczyc), Sawicki.

Grzegorz Kaczmarzyk

Górnik MK - Promień 3:0

Stadion Górnika MK zamienia się powoli w twierdzę miejscowych piłkarzy - w sobotę katowiczanie wygrali na własnym obiekcie czwarty mecz z rzędu.

Po I połowie nie wydawało się, że wygrana gospodarzy będzie tak przekonująca. Co prawda do przerwy katowiczanie prowadzili po golu Piotra Nikodema (w 16. min trafił do siatki z 12 m), ale to goście w tej części przeważali, a najlepsze okazje do zdobycia gola miał Łukasz Czyżyk, którego strzał raz zablokował obrońca, a innym razem piłka minęła słupek.

Zawodnicy Promienia musieli w sobotę wstać w środku nocy. Autobus z Żar wyjechał mocno przed świtem, bo już o godz. 4.30. Niewykluczone, że zmęczenie drogą miało wpływ na ich grę, bo im dłużej trwał mecz, tym więcej podbramkowych okazji mieli katowiczanie, a rywale popełniali błąd za błędem.

- Gole padały po kardynalnych błędach naszej defensywy, ale najgorsze, że nie mamy napastnika z prawdziwego zdarzenia i nie ma komu strzelać goli - martwił się trener Promienia Wojciech Drożdż.

W II części na boisku rządzili katowiczanie, wśród których brylował Ireneusz Waluś Napastnik Górnika MK strzelił gola i zanotował asysty przy dwóch kolejnych. W 61. min świetnym podaniem popisał się Rafał Baucz, a Waluś efektownym zwodem minął obrońcę i trafił do pustej bramki. W 82. min gola strzelił Marcin Bryła, ale chwilę wcześniej dokładnie piłkę wyłożył mu Waluś. - Mecz ułożył się najlepiej, jak mógł, a ja zrobiłem, co do mnie należało. Cieszy mnie, że strzelam gola w trzecim kolejnym spotkaniu - powiedział potem Waluś.

W końcówce miejscowi mogli zdobyć kolejne gole, zabrakło jednak koncentracji i precyzji. - Trzy punkty bardzo cieszą. Z I połowy nie byliśmy zadowoleni, ale II była już zdecydowanie lepsza. U siebie idzie nam bardzo dobrze, teraz pora zdobywać punkty na wyjazdach - skomentował trener gospodarzy Jerzy Wijas.

To było najwyższe zwycięstwo katowiczan w sezonie, po raz pierwszy też piłkarze Górnika MK nie stracili bramki na własnym obiekcie. Ten sukces gospodarze dedykowali kierownikowi drużyny Józefowi Czechowi, który podczas prac dachowych spadł z drabiny i ze złamanym obojczykiem, wstrząsem mózgu i ogólnymi potłuczeniami trafił do szpitala. Zwycięskie dedykacje trafiły też do Damiana Stocha, miejscowego pomocnika, który w dniu meczu stanął na ślubnym kobiercu.

MK Górnik Katowice 3 (1)

Promień Żary 0

Strzelcy bramek

Nikodem (16.), Waluś (61.), Bryła (82.).

Składy

Górnik MK: Grychtoł - Czyżo Ż, Skrzypiec, Dziółka, Szafraniec - Ćwiękała (80. Wyrobek), Stemplewski, Baucz (85. Markiewicz), Bieroński Ż (59. Bryła) - Nikodem Ż (70. Nikiel Ż), Waluś.

Promień: Ciesielski - Jędrzejewski Ż (80. Dybka), Broniszewski Ż, Tychowski, Kopernicki - Gogola (68. Wisłocki), Kozioła (68. Jakubik Ż), Dudek, Siemiński - Gad (72. Babij), Czyżyk.

Piotr Płatek

Ruch - Polonia S. 5:1

Początek sobotniego spotkania w Radzionkowie nie zapowiadał kolejnej klęski piłkarzy Polonii Słubice, którzy tydzień temu przegrali 0:5 u siebie z Chrobrym Głogów. Co prawda już w pierwszych sekundach meczu dogodną sytuację do objęcia prowadzenia mieli gospodarze (strzał z bliska Piotra Żaby został zablokowany), ale zaraz potem pierwszego gola zdobyli goście. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marka Andrzejkowicza do piłki przed polem bramkowym doszedł Paweł Cygan i strzałem głową skierował ją do siatki. - Stało się nawet dość dobrze, że już na samym początku został wylany na moją drużynę kubeł zimnej wody, bo to dobrze na nią podziałało i zaraz potem nasza gra zaczęła się układać - stwierdził trener gospodarzy Jan Pietryga. Słubiczanie krótko cieszyli się z prowadzenia, bo już w 7. min, po indywidualnej akcji prawą stroną boiska, wyrównał Marek Tokarz. Niedługo potem padły kolejne dwie bramki dla radzionkowian. Drugą strzelił Piotr Żaba, który sfinalizował akcję prawą stroną Dawida Rudyka, a trzecią znowu Tokarz, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Dawidem Dłoniakiem i bez problemu go pokonał.

Na kolejnego gola kibice "Cidrów" dość długo musieli czekać, bo w sobotę ze skutecznością radzionkowian - mimo strzelenia aż pięciu goli - nie było za dobrze. - Nie graliśmy dzisiaj jakoś super, ale wynik cieszy - stwierdził po meczu Pietryga. Myślał pewnie o okazjach do podwyższenia wyniku, jakie jeszcze przed przerwą zmarnowali dwukrotnie Rudyk, Tokarz i Damian Galeja, a na początku II połowy Sławomir Kałwak i Żaba. Dopiero w 68. min Tokarz strzelił swojego trzeciego gola w tym meczu, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul na Marcinie Musze. Wynik ustalił tuż przed końcem meczu mocnym strzałem Mucha, który dostał piłkę od Kałwaka.

Goście mieli w tym meczu jeszcze trzy dobre okazje do zdobycia gola, ale za każdym razie udanie interweniował Marceli Różanka.

Ruch Radzionków 5 (3)

Polonia Słubice 1 (1)

Strzelcy bramek

Ruch: Tokarz (7., 19., 68., karny), Żaba (16.), Mucha (89.).

Polonia S.: Cygan (3.).

Składy

Ruch: Różanka - Banaś, Nocoń, Wloka, Kmietowicz - Wrześniewski, Galeja (68. Kołodziejski), Żaba (60. Mucha), Kałwak - Tokarz (86. Szyguła), Rudyk (82. Sobala).

Polonia S.: Dłoniak - Andrzejkowicz (52. Begier), Węgrzyn, Pilczuk, Chrupała Ż (29. Martyniak Ż) - Nowakowski, Dopierała (46. Rośmiarek), Kaczmarczyk, Sanecki - Cygan, Ślifirczyk (29. Siciński).

gak

Scorpio-Ciurex Czarnowąsy 2 (1)

Śląsk Wrocław 7 (3)

Strzelcy bramek

Scorpio-Ciurex: Grądowski (27., karny, 86.).

Śląsk: Kosztowniak (7.), Wielgus (23.), Wróbel (28.), Sztylka (48.), Małecki (76., 81., 88.).

Włókniarz Kietrz 3 (1)

Miedź Legnica 2 (1)

Strzelcy bramek

Włókniarz: Sosna (23.), Rozmus (60.), Trzeciak (86.).

Miedź: Robak (41.), Połubiński (84.).

Chrobry Głogów 1 (1)

Odra Opole 0

Strzelec bramki

Helwig (36.).

W meczu zaległym:

Chrobry Głogów 3 (1)

Lech Zielona Góra 0

Strzelcy bramek

Trznadel (32., karny), Smolin (52.), Pochylski (90., samobójcza).

gak