Śląsk wygrał z Zagłębiem Sosnowiec

III LIGA PIŁKI NOŻNEJ. Piłkarski koncert Śląska, który upokorzył lidera Zagłębie Sosnowiec, wygrywając 3:0. Tak widowiskowo, efektownie i pomysłowo grającej drużyny Śląska nie oglądano we Wrocławiu od lat. - Gramy widowiskowo, bo chcemy, aby jak najwięcej kibiców przychodziło na Śląsk - tłumaczył po meczu szkoleniowiec wrocławian Grzegorz Kowalski.

Aż nie chce się wierzyć, że tak wspaniałe spektakle piłkarskie można oglądać w Polsce na poziomie trzeciej ligi. Na Oporowskiej było wszystko, co najpiękniejsze w futbolu - doskonały poziom gry, widowiskowe akcje i fantastyczne bramki oraz wspaniała atmosfera na trybunach, którą stworzyli kibice obydwu drużyn. To wyjątkowe sytuacje, jeśli pojedynki na tym poziomie rozgrywek ogląda około pięciu tysięcy widzów - w tym kilkuset kibiców zespołu gości, którzy z trudem pomieścili się na sektorze wydzielonym dla przyjezdnych.

Śląsk rozegrał świetny pojedynek, mimo iż wystąpił bez dwóch podstawowych piłkarzy - Ignasiaka oraz Szewczyka, którzy pauzowali za kartki. Cały wrocławski zespół zaprezentował się wyjątkowo korzystnie, ale niektórzy z zawodników wypadli wprost rewelacyjnie. Sasin, Wielgus, Małecki i Kosztowniak mieli piłkarski "dzień konia" i można napisać, że zagrali mecz swojego życia. W niczym nie ustępowali im Sztylka, Kowalczyk i oczywiście jak zwykle grający po profesorsku Tęsiorowski - dlatego Zagłębie Sosnowiec zostało zdeklasowane, a wynik 3:0 jest najniższym wymiarem kary dla rywali.

Kluczem do tak efektownego zwycięstwa było ciekawe ustawienie taktyczne wrocławian - dzięki niemu gospodarze perfekcyjnie wykorzystali swoje atuty. Trener Śląska Grzegorz Kowalski ustawił drużynę w schemacie 1-4-3-2-1, ale w czasie pojedynku zawodnicy Śląska imponowali wymiennością pozycji i z łatwością zmieniali ustawienie, całkowicie zaskakując rywali. Śląsk zagrał jednym wysuniętym napastnikiem - Kosztowniakiem, którego wspomagali głębiej ustawieni Wielgus i Małecki. Na grząskiej, śliskiej murawie niewysocy, drobni i dobrze wyszkoleni technicznie wrocławianie ośmieszali potężnie zbudowanych, mało zwrotnych obrońców Zagłębia. Wielgus, Małecki czy Sasin rozpędzali się z piłką i grając z pierwszej piłki lub decydując się na indywidualne akcje, co chwilę stwarzali zagrożenie pod bramką przeciwników. Stoperzy Zagłębia - Treściński i Drzymont momentami byli bezradni.

Zagłębie próbowało zagęścić środek boiska, ale skracający pole i agresywnie grający zawodnicy Śląska neutralizowali wszelkie akcje ofensywne rywali jeszcze na ich połowie i szybko przeprowadzili akcje na bramkę Kurdziela. Śląsk prezentował widowiskowy i nowoczesny futbol. W akcjach ofensywnych nominalny prawy pomocnik Kowalczyk zbiegał do środka pola, gdzie wspomagał Sztylkę w konstruowaniu akcji, a jego miejsce na boku pomocy zajmował ofensywnie grający obrońca Wróbel. Biorąc pod uwagę wyjątkowo ofensywną grę innych pomocników - Sasina, Małeckiego oraz nietypowo ustawionego Wielgusa - Śląsk atakował dużą liczbą graczy i dzięki temu z łatwością stwarzał sobie wyborne sytuacje bramkowe.

Gdyby nie dobra dyspozycja bramkarza Zagłębia oraz pech zawodników Śląska w kilku sytuacjach strzeleckich - wrocławianie mogli ten mecz wygrać znacznie wyżej. Osobna kwestia to ataki, po których wrocławski zespół zdobywał gole. Tak widowiskowe akcje powinno się pokazywać jako materiał szkoleniowo-pokazowy wszystkim adeptom futbolu.

Pierwsza bramka padła po rajdzie Wielgusa i mocnym dośrodkowaniu w pole karne, gdzie Kosztowniak popisał się fantastycznym "szczupakiem" z kilkunastu metrów - po tym uderzeniu piłka skozłowała i wpadła pod poprzeczkę bramki rywali. Drugi gol padł po popisowo rozegranym ataku pozycyjnym. Sasin zagrał prostopadle w pole karne do wbiegającego Kowalczyka, który najpierw położył zwodem na ziemi jednego obrońcę, później ośmieszył bramkarza i wyłożył piłkę Wielgusowi - a ten z kilku metrów musiał trafić do pustej bramki. W tej części gry gole powinni zdobyć jeszcze Małecki oraz Wielgus, ale przegrali pojedynki sam na sam z Kurdzielem.

Po przerwie Zagłębie za wszelką cenę chciało odwrócić losy pojedynku. Goście zaczęli grać agresywnie w drugiej linii i starali się przenieść ciężar gry na połowę Śląska. Jednak stworzyli sobie tylko jedną bramkową sytuacje, gdy Bugaj - po zagraniu Ujka - strzelił z woleja, a piłka otarła się o słupek. Ale Śląsk takich sytuacji miał znacznie więcej - po strzale Wielgusa piłkę sprzed pustej bramki wybił Drzymont, a później Małecki, mając przed sobą pustą bramkę, spudłował z kilkunastu metrów. Koncertową grę Śląska przypieczętował trzecim golem rezerwowy Rudolf, który inteligentnie przelobował z linii pola karnego wybiegającego bramkarza Zagłębia.

Wyraźnie widać, że w Śląsku powstaje zespół budowany na wyjątkowej, świetnej atmosferze. Ta drużyna "żyje" wewnętrznie. W ekipie Grzegorza Kowalskiego obowiązuje zasada - wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Gdy podczas meczu dochodziło do ostrych spięć pomiędzy graczami obydwu zespołów, piłkarze Śląska natychmiast ostro stawali w obronie swojego kolegi. Nietypowo wyglądała sytuacja, gdy brutalnie został sfaulowany obrońca Śląska Iwan, a jeden z najmniejszych graczy wrocławian Małecki doskoczył do o dwie głowy od niego wyższego, faulującego piłkarza Zagłębia. Oczywiście natychmiast w obronie popychanego Małeckiego pojawił się najwyższy w Śląsku Kosztowniak.

Drużyna Śląska czuje akceptację swoich kibiców i po każdej bramce wszyscy zawodnicy biegną do swoich fanów, aby wspólnie świętować. Osobna kwestia to ławka rezerwowych wrocławskiej ekipy - cała żyjąca meczem. Wyjątkowy masażysta, owinięty szalikiem Śląska, wbiegający w amoku na murawę boiska po każdym golu czy cieszący się jak dzieci trenerzy i rezerwowi gracze, gdy Śląsk zdobywał kolejne bramki.

Mecz z Zagłębiem Sosnowiec dobitnie pokazał, jak bardzo piłkarski Wrocław stęskniony jest za dobrym, ligowym futbolem. Niestety, mimo wspaniałego zwycięstwa z liderem droga do drugoligowego awansu będzie niesłychanie trudna i długa. Ale w sobotę, 13 września - wbrew wielu sceptykom - Śląsk udowodnił, że nie jest to misja niemożliwa.

ŚLĄSK - ZAGŁĘBIE 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 - Kosztowniak (27), 2:0 - Wielgus (36), 3:0 - Rudolf (85)

Śląsk: Janukiewicz - Wróbel, Lis, Tęsiorowski, Iwan - Kowalczyk, Sztylka, Sasin - Małecki (83. Dorobek), Wielgus (87. Struzik) - Kosztowniak (72. Rudolf).

Zagłębie: Kurdziel - Stemplewski, Drzymont (63. Chwalibogowski), Treściński, Antczak - Skrzypek, Malinowski (40. Bugaj), Łuczywek, Rak (72. Wurzel), Stolpa Ż (63. Studziński) - Ujek.

Sędziował: Michał Zwierz (Warszawa). Widzów: 5000.

ZDANIEM TRENERÓW

Krzysztof Tochel

Trener Zagłębia Sosnowiec

To było widowisko na wysokim poziomie przede wszystkim dzięki fantastycznej grze Śląska. Gospodarze zagrali agresywnie, z dużą wymiennością pozycji, co całkowicie nas rozłożyło. Przegraliśmy ten pojedynek bezdyskusyjnie. Chyba nigdy nie popełniliśmy tylu błędów w obronie, pozwoliliśmy Śląskowi na wypracowanie wielu świetnych sytuacji strzeleckich. To trochę dziwne, gdyż w minionym sezonie moja obrona spisywała się doskonale, a w całym sezonie straciliśmy w rozgrywkach najmniej bramek, biorąc pod uwagę wszystkie zespoły występujące w polskiej I, II i III lidze.

Grzegorz Kowalski

trener Śląska Wrocław

Wynik jest bardzo ważny, ale jeszcze ważniejszy jest dla mnie fakt, że potrafimy stworzyć widowisko. O to wszystkim nam chodzi, aby grać właśnie widowiskowo i powodować, że ludzie będą chodzić na mecze Śląska. Dzisiaj podjęliśmy ryzyko agresywnej gry z przodu, tak aby odciąć Zagłębie od możliwości wyprowadzania akcji. Teraz najważniejsze jest, aby udało nam się utrzymać taka motywację u zawodników na wszystkie pozostałe mecze.

Mówi Marcin Wielgus

zawodnik Śląska

Mariusz Wiśniewski: Dwie asysty i bramka - musi być Pan zadowolony ze swojego występu.

Marcin Wielgus: Bardzo się cieszę. Asysty już miałem wcześniej, ale z tych się również cieszę. Przede wszystkim jednak nareszcie strzeliłem gola. Czekałem na tego gola i nareszcie się udało. Czuję się fantastycznie. Mam nadzieję, że teraz tych bramek będę strzelał więcej. Chociaż najważniejsze, abyśmy wygrywali.

Byliście zdecydowanie lepsi od Zagłębia. Chyba niczym Was nie zaskoczyli.

- Nie zaskoczyli, a raczej rozczarowali. Sprawiali wrażenie, jakby byli pewni zwycięstwa. Myśleli, że jak wygrali pierwszych pięć spotkań, to przyjadą do nas i znowu wygrają. Ale tak się nie stało. Byliśmy lepsi praktycznie w każdym elemencie. Chyba nie spodziewali się tego.

Kosztowało Was to jednak sporo wysiłku. Mieliście przewagę, wygraliście, ale wszystko trzeba było ciężko wybiegać.

- Każdy dał z siebie wszystko. Walczyliśmy na całym boisku. Ale nie tylko dla siebie, lecz przede wszystkim dla kibiców. Tyle tysięcy ludzi, wspaniały doping. Było super. Czuliśmy wsparcie na boisku. Nie mogliśmy rozczarować naszych kibiców. Atmosfera była niesamowita.

Zagraliście w trochę innym ustawieniu. To nie było typowe 4-4-2.

- Ostatni tydzień poświęciliśmy na wprowadzaniu tych zmian do systemu. Trener trochę inaczej nas ustawił. Nie grałem już tak zupełnie z przodu. Razem z Kubą Małeckim byliśmy lekko cofnięci i mieliśmy się włączać do ataków z głębi pola. Ponieważ nie jesteśmy mocno zbudowani, trener powiedział, że będzie nam łatwiej minąć rywala, kiedy się rozpędzimy, a nie kiedy mamy go na plecach. Typowym napastnikiem był Tomek. To się sprawdziło.

POZOSTAŁE MECZE III LIGI

Bramki: 0:1 - Helwig (32. min), 0:2 - Martyniak (44. min, samobójcza), 0:3 - Smolin (50.), 0:4 - Trznadel (61. min), 0:5 - Sybis (85. min).

Miedź Legnica - Polonia Bytom 1:0 (1:0)

Bramka: Dymkowski (9).

Promień Żary - Włókniarz Kietrz 1:1 (0:0). Bramki: Gad (65) - dla Promienia; Rozmus (56, z karnego) - dla Włókniarza.

Odra Opole - MK Górnik Katowice 2:1 (1:1). Bramki: Kochanowski (25), Ganowicz (89) - dla Odry; Waluś (37) - dla MK.

Lech Zielona Góra - Ruch Radzionków 4:1 (2:1). Bramki: Sawicki (15), Cal (40), Pochylski (65), Kroszek (84) - dla Lecha; Nocoń (24) - dla Ruchu.

Carbo Gliwice - Rozwój Katowice 1:0 (1:0). Bramka: Kędziora (38, z karnego).

Walka Zabrze - Swornica Czarnowąsy 3:0 (2:0). Bramki: Sala (6), Domagała (40), Szmieszek (67)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.